wtorek, 14 lipca 2015

3. Pożądanie nie zawsze idzie w parze z miłością.



Uważam, że jest trochę taki sobie, ale może jednak Wam się spodoba. Niestety musiałam coś takiego napisać, żebym mogła napisać kolejny rozdział. Postaram się, żeby był ciekawszy.

Zagadka: Kim są tajemnicze postacie, które spotka Hermiona? Odpowiadajcie w komentarzach :)
Pozdrawiam,
Wasza Carrie

Nieletni z dala od czerwonych napisów !!!

Czytam = komentuję
________________________________________

Spacerowała po lesie. Nawet nie zauważyła, że zrobiło się ciemno i zimno. Objęła się ramionami i ruszyła w drogę powrotną. Wtedy do niej dotarło, że każde drzewo wygląda tak samo, a ona chyba się zgubiła. Zaczęła szukać różdżki. Nie było jej. Zrozpaczona pobiegła przed siebie. Zrozumiała, że to był błąd.
Ciemna postać stanęła przed nią z różdżką w ręce.
- Kim jesteś? - Zapytała, ale mężczyzna, a przynajmniej tak jej się wydawało, nie dał odpowiedzi. W świetle księżyca, które jakoś przedarło się przez korony drzew dostrzegła znajomy ruch nadgarstka. Chciała krzyknąć, ale w tym momencie mężczyzna w czarnej pelerynie runął na ziemię. Chyba był martwy. Ale jak? Dopiero po chwili go dostrzegła. Stał przy drzewie i się uśmiechał łagodnie w jej stronę.
- Nic ci nie jest? - Zapytał z czułością. Znała ten głos.
Podążyła w jego kierunku. Nie myślała, co robi, tylko się przytuliła. Poczuła tak bardzo znajomy zapach. Tylko skąd go znała.
- Kocham cię, Hermiono. - Ten sam głos powiedział jej to samo w szpitalu. Tak, doskonale pamiętała ten moment. Właściciel głosu był niesamowicie pociągający. Pragnęła, żeby ją pocałował tu i teraz.
Otoczenie się zmieniło. Była w swoim dormitorium w Hogwarcie. Razem z nim. Teraz zauważyła jego stalowe tęczówki, które wpatrywały się w nią z pragnieniem. Ona pewnie tak samo wpatrywała się w niego. To był mężczyzna dla niej.
Jego blade wargi musnęły jej usta, które zapłonęły żywym ogniem. Objęła go i zaczęła oddawać każdy pocałunek. Poczuła jego dłonie na swoich plecach. Nawet nie zauważyła, kiedy zdjął jej koszulkę. Jego dotyk był taki gorący. Pragnęła go.
Obudziła się gwałtownie. Co do cholery? Zrozumiała, że obudził ją głośny łomot. Ktoś próbował wejść do środka. Szlag. A miała taki piękny sen.
- Chwileczkę. - Krzyknęła i ruszyła w poszukiwaniu jakiejś bluzki i spodni. Kiedy już mniej więcej doprowadziła się do ładu, otworzyła drzwi.
- No w końcu. Jestem ... - Głos mu zamarł, kiedy obrzucił ją spojrzeniem od stóp do głów. - Wow. To znaczy. Jestem Hubert Adams.
- Jak w tym filmie.
- Tak, tylko pisze się przez jedno d. I nie jestem tak psychopatyczny. Chyba.
Roześmiała się.
- Hermiona Granger. Rozgość się. - Powiedziała, wskazując gościowi fotel. - Co cię sprowadza?
- Mamy razem pracować.
- Serio?
- Tak. O ile nie przeszkadza ci, że będziesz pracować ze zwykłym człowiekiem.
- To znaczy?
- Nie jestem czarodziejem.
- To skąd o nas wiesz?
- Zatrudnili mnie, bo mają problem ze złapaniem tego faceta. Mam służyć za przynętę.
- Nie boisz się zobaczyć smoka?
- Raczej nie. Sam nie wiem. Jestem trochę ciekawy.
- I wiesz, że po wszystkim wymażą ci wspomnienia?
- Nie zrobią tego.
- Skąd wiesz?
- Pracuję z nimi od lat. Ja i jeszcze dwóch moich znajomych.
- Dobrze wiedzieć, że ministerstwo zatrudnia mugoli do pracy z czarodziejami.
W tej chwili była wściekła na swojego szefa. Raz, mógł ją uprzedzić, że będzie miała towarzystwo. Dwa, że to towarzystwo jest mugolem.
- Napijesz się czegoś?
- Kremowego piwa.
- Zaraz sprawdzę, czy mam.
Jak na zawołanie znalazła w lodówce dwie butelki. Przelała je do szklanek. Ktokolwiek wyposażał ten dom, zapomniał, że piwo się pije z kufli.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy. To mówisz, że już jest gotowy plan?
- Tak. Ja służę za przynętę, a ty go łapiesz. Będziemy udawać parkę mugoli na spacerze. To znaczy ja nie muszę udawać.
Jego uśmiech jej się spodobał. Zupełnie jak brązowe oczy i czarne włosy. Tą czupryną nawet przypominał trochę Harry'ego. Tylko, że był zupełnie inny od Wybrańca. Zastanowiła się, czy nie powinna mu odpisać i podziękować za prezent, ale stwierdziła, że zrobi to później.
- Słuchaj, zamierzałam sobie zrobić śniadanie. Też chcesz?
- Nie dzięki. Jadłem po drodze.
Rozmawiała z Hubertem jeszcze kilka ładnych godzin. Dowiedziała się, że ma trzydzieści jeden lat i nie ma dziewczyny, co wprawiło ją w świetny nastrój. Była singielką i chyba mogła sobie pozwolić na niewinny flirt. Tym bardziej, że jej nowy znajomy był nawet całkiem przystojny. Co prawda nie był niewiadomo jak umięśniony czy tam wysportowany, ale jednak na swój sposób atrakcyjny. Najbardziej chyba podobał jej się jego ciemny, kilkudniowy zarost. Ciekawe, jak bardzo kłuje w czasie pocałunku. Hermiono, co się z tobą dzieje, zbeształa się w myślach. Przecież ty go prawie nie znasz.
Mimo wszystko rozpoczęła grę i z zadowoleniem zauważyła, że on ją podejmuje. Wiedziała, że to będzie kolejny przelotny romans, ale nie mogła się oprzeć. Tak dawno nie miała nikogo, że już zaczynała zapominać, jak to jest.
- Chyba już pójdę. - Stwierdził nagle, kiedy dosłownie milimetry dzieliły ich usta. Młoda kobieta była tym zachowaniem trochę zdezorientowana, ale pozwoliła mu się oddalić. Może miał jakieś ważne powody.
- Wpadniesz jeszcze?
- Pewnie tak. - Uśmiechnął się znowu w ten uroczy sposób.
- Tylko tym razem uprzedź.
- A masz telefon?
Podała mu numer bez wahania. I tak go zmieni zaraz po powrocie do domu.
- Dzięki. I wiesz. Przepraszam za tamto.
- Nie rozumiem.
- Że się tak nagle odsunąłem. Nie bierz sobie tego do siebie. Jesteś piękną kobietą, ale jaką przyszłość masz z mugolem. Poza tym komuś się to może nie spodobać.
Zarumieniła się pod wpływem jego słów. Nie powinna od razu zakładać, że jest wolny. Ale zaraz! Przecież to on powiedział, że nie ma dziewczyny. A może wiedział, jak to będzie. Zajmą się sobą, a kiedy misja zostanie zakończona, ona spakuje się i wyjedzie, a on zostanie sam. Poza tym czarownica i mugol? Nie żeby miała coś przeciwko. W końcu sama pochodziła z takiej rodziny.
Zastanawiała się, dlaczego do tak prostej misji zatrudnili zwykłych ludzi. Przecież nie zapowiadało się nawet na to, żeby ona miała się jakoś szczególnie wykazać.
Dostała wiadomość SMS: "Jeszcze raz przepraszam. Co powiesz na obiad w pobliskiej restauracji? Ja płacę". Zgodziła się i poszła się przebrać. Dżinsy i luźna koszulka zostały zastąpione przez obcisłą czarną sukienkę do kolan. Do tego dobrała czarne szpilki. Założyła swój czerwony płaszcz i mając nadzieję, że nie zmarznie, wyszła na zewnątrz. Zimny wiatr smagał jej twarz. Cudowna pogoda, pomyślała ironicznie. Pożałowała, że nie chciało jej się gotować. Teraz będzie za to pokutować.
- Witam ponownie. - Uśmiechnęła się do niego.
- Cześć. Jeśli nie masz nic przeciwko, to zaprosiłem jeszcze dwójkę znajomych. Powinni być za piętnaście minut. Polubisz ich.
- Skąd ta pewność?
- Zaufaj mi.
- Jako, że znamy się od kilku godzin, to ciężko od razu ufać.
Tym razem to on się uśmiechnął, ale tylko na chwilę. Widać było, że chce coś powiedzieć, ale nie jest w stanie. Nie chciała naciskać, więc siedzieli w ciszy, dopóki nie pojawił się kelner. Zamówili po kieliszku wina.
- To gdzie twoi znajomi?
- Już idą. O tam są. - Wskazał w stronę wejścia, a ona zakrztusiła się winem.
- To są twoi znajomi?
- Tak, a co?
- Zupełnie nic.
Popatrzyła w stronę tamtych ludzi i starała się ukryć łzy cisnące się do oczu.

*-*-*

Otoczyły go zwiewne postacie. Chwycił jedną z nich. Była tak bardzo do niej podobna. W tym momencie reszta zniknęła.
- Pragnę cię. - Usłyszał jej głos.
Łzy cisnęły mu się do oczu. Nie powinien teraz płakać. Jest facetem do cholery! Przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Spojrzała na niego z uśmiechem.
- Tęskniłam za tobą, Draco.
­- Stary, wstawaj. - Co Blaise robi w tym śnie? Dopiero po chwili zrozumiał, że już nie śpi.
- Czego chcesz?! - Krzyknął. Był zły. Od tak dawna nie spał tak spokojnie. Już dawno nie czuł się tak dobrze. Każdy z tych dementorów odbierał mu całą radość. Wieczny deszcz obijający się o kraty jego celi, zimno i brak słońca. Zastanawiał się, jakim cudem nie zdołał zwariować. Przy tych ciągłych krzykach i jękach. Słyszał swojego ojca, który tracił rozum. Synowi nie było mu go żal. To, jak traktował jego i matkę. Smaż się w piekle, tatusiu.
- Lecimy na Pokątną. Zbieraj się. - Zabini przerwał mu rozmyślania.
- Po co?
- Musisz wybrać trochę kasy.
No tak. Nie miał przy sobie ani złamanego knuta. Poza tym wypadałoby sprawić sobie jakieś ciuchy. Teraz jeszcze musiał pożyczyć coś od kumpla, bo te, w których przybył z Azkabanu nie nadawały się nawet jako szmata do podłogi.
Pomaszerował w kierunku łazienki. Chciał wziąć szybki prysznic. Włączył mu sie chyba jakiś syndrom czystości czy coś. Miał wrażenie, że jest brudny i musiał się umyć. Zazwyczaj korzystał z kąpieli tylko wieczorem. W końcu byli gotowi na podbój sklepów. Wzdrygał się na tą myśl. Nienawidził zakupów, ale nie miał wyjścia. Trzeba jakoś wyglądać przy spotkaniu Granger.
Był pod wrażeniem, kiedy otwarto jego skrytkę w banku. Okazało się, że cały majątek rodziców został przeniesiony do jego skrytki. Zupełnie, jakby ojciec był już martwy. Tyle złota to nie ma pewnie nawet sam Wybraniec.
Tak długich zakupów nie robił chyba nigdy. Kiedy już wyszedł z ostatniego sklepu z naręczem przeróżnych koszul, koszulek, spodni i innych, był tak wykończony, że jedynie marzył tylko o ciepłym łóżku. Tym bardziej, że bez przerwy padało. Nienawidził jesieni. Dla niego to najsmutniejsza pora roku.
- Co powiesz na Kremowe Piwo?
- Najpierw odeślę te rzeczy. No gotowe. - Zatarł ręce, kiedy po wypowiedzeniu zaklęcia, zakupy zniknęły. Uwielbiał być czarodziejem.
Weszli do jakiegoś baru. Nie znał go. Musieli go niedawno otworzyć. Oczywiście zamiast Kremowego Piwa, zamówili całą butelkę Ognistej Whiskey. Przyjemnie paliło w gardło. Już zapomniał, co to alkohol. Postanowił sobie, że dzisiaj się upije. Musi przecież opić zakończenie odsiadki. Mieli to zrobić już wczoraj, ale w domu tej przyjaciółki Diabła znaleźli tylko pół butelki wina. Dziewczyny. Ciekawe, czy Granger też piła wino. A może jest jedną z tych, co nie gardzą czymś mocniejszym?
Pół godziny później zamówili kolejną butelkę. Byli już nieźle wstawieni, chociaż nie było jeszcze wieczora.
Nagle przyuważyli dwie dziewczyny. Niezbyt ładne, ale też nie najgorsze. Obie blondynki. Jedna z nich co chwilę obracała się w ich stronę i uśmiechała do Draco. Za każdym razem, kiedy zauważyła, że on się jej przygląda, odwracała wzrok, a jej twarz była purpurowa.
- Mam ochotę na tę małą. - Powiedział do Zabiniego. - Zajmij się jej przyjaciółką.
- Z przyjemnością.
Zanieśli się pijackim śmiechem.
- Drogie panie, co powiecie na zmianę lokalu? - Spytał Blaise z uroczym uśmiechem. Doskonale wiedział, jak on działa na kobiety.
- No nie wiem. Nie znamy panów.
- Jestem Ian, a to mój kumpel Alex.
Dzięki wielkie, pomyślał Draco. Dlaczego spośród wszystkich imion na świecie, kumpel wybrał dla niego takie prozaiczne.
- Jestem Lisa, a to moja siostra Isabella. - Ta druga spłonęła rumieńcem, kiedy Draco zwrócił się w jej stronę. Pocałował ją w rękę.
- Masz piękne imię. - Zachichotała. W tym momencie młody Malfoy zaczynał się zastanawiać, czy dobrze robi. Była taka niewinna.
Po krótkiej rozmowie dziewczyny zgodziły się pójść z nimi.
- To mój pierwszy raz. - Powiedziała dziewczyna, kiedy znaleźli się już w sypialni. Blondyn zastanawiał się, jak ona ma na imię. Zresztą, co za różnica. To tylko na jedną noc Musiał przestać myśleć o innej czarownicy. Pociągnął jeszcze łyk Ognistej. Ona podążyła jego śladem.
Powoli ją rozebrał. Patrzył, jak jej oddech przyspiesza. Starał się być delikatny. Nie chciał jej wystraszyć. Powoli w nią wszedł. Stłumił jej krzyk pocałunkiem, a potem powoli zaczął się w niej poruszać. patrzył jak jej ból zostaje zastąpiony przez przyjemność. W końcu on, Draco Lucjusz Malfoy, potrafił dać rozkosz dziewczynie.
Po wszystkim zasnęli.
Draco jeszcze nie wiedział, że śpią w  tym samym łóżku, w którym spędza noce Hermiona.

3 komentarze:

  1. Sylvia14/7/15

    Coo ? ! Draco tak bardzo kocha Hermionę, ze zdradza ją z pierwszą napotkaną dziewczyną? No tego się nie spodziewałam ... Hermionę jestem w stanie zrozumieć, bo to nawet nie pamięta....ale on...No brakuje mi słów....chyba powoli przestaje to lubić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Sylvia14/7/15

    Noo właśnie....zagadka.... pewnie nie trafię z odpowiedzią ale.....obstawiam rodziców Hermiony

    OdpowiedzUsuń