Kolejny rozdział za mną. Wiem, że może niewiele wnosi do całej tej historii, ale czasem potrzebny jest jakiś przystanek. Mam nadzieję, że będzie się Wam go dobrze czytało.
Miłej lekturki :)
♥♥♥
__________________________________
Próbowała
zasnąć, ale nie mogła. Myśli kłębiły się w jej głowie i nie pozwalały na choćby
chwilę odpoczynku. Stale wracały do niej obrazy wspomnień blondyna i słowa z
rozmowy z Blaisem. Gdyby to wszystko było takie łatwe. Harry, Draco. Draco,
Harry. To bez sensu. Dlaczego nie mogła mieć normalnego życia? Była zagubiona i
nigdzie nie widziała punktu, którego mogłaby się uczepić, żeby ułożyć resztę
życia w całość. Marzyła tylko o szczęśliwej rodzinie, którą chciała założyć z
ukochanym mężczyzną przy boku. Czy to tak wiele? Zamiast stałego i pewnego
życia miała na głowie zakochanego przyjaciela i zakochanego wroga. Blaise
namawia ją do spróbowania z Draco. Ale to Diabeł. Może rozmawia nawet z samym
głównodowodzącym w piekle.
Drażnił
ją brak wspomnień. Przez chwilę nawet zastanawiała się, czy to Malfoy’owi ktoś
nie pozamieniał styków. W sumie tak by było łatwiej. A może to tylko żart z
jego strony? Zastanawiała się czy można jakoś oszukiwać w tej całej oklumencji,
ale chyba nie. Pozostały dwie możliwości i to ją przerażało. Zastanawiała się,
kto padł ofiarą: ona czy Malfoy. To takie irytujące, kiedy się czegoś nie wie.
A mógł się trzymać od niej z daleka, a ona spokojnie wzięłaby się za swoje
życie.
Spojrzała
na budzik przy łóżku. Pięknie! Druga w nocy! Rano będzie niewyspana, a w takim
stanie ciężko jej będzie podjąć jakąkolwiek decyzję. Chyba przejdzie się do
szefa i poprosi o jakąś robotę. Może to pomoże jej na chwilę zapomnieć o
dręczących ją pytaniach.
Jeszcze
długo przewracała się z boku na bok, żeby w końcu zasnąć na chwilę przed
wschodem słońca.
Od
rana nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Po wmuszeniu w siebie kilku kanapek i
filiżanki herbaty wzięła się za porządki. Żadna drobinka kurzu nie umknęła
przed jej czujnym wzrokiem, ale to nie wystarczylo. Stale wracały do niej
myśli. Chciała się komuś zwierzyć, ale nie miała nikogo takiego. Blaise
kibicował nieistniejącemu związkowi jej i blondyna, Harry’ego tyle co spławiła,
a Lisa. Cóż. Pewnie nie ominie jej pogadanka jaki to Malfoy jest przystojny i
cudowny, czy co tam jeszcze.
Teleportowała
się pod drzwi tak dobrze znanego jej budynku. Zapukała i weszła do środka.
-
Hermiona, mogłaś nas uprzedzić.
-
Sama nie wiedziałam, że tu będę. – Uściskała rodzicielkę. – Gdzie tata?
-
W pracy. Jest taki szczęśliwy, że w końcu życie się trochę ustabilizowało.
-
Bardzo się cieszę.
-
Masz ochotę na coś? Kawę? Herbatę? Ciasta?
-
Wino?
-
Widzę, że poważna sprawa. Może znajdę gdzieś jakąś butelkę. Nie za wcześnie?
-
Nie wiem, czy nie potrzebuję czegoś mocniejszego.
-
Siadaj. Zaraz coś przyniosę. Dziwne uczucie, kiedy rozpija się własne dziecko.
– Kobieta uśmiechnęła się do córki, podając jej kieliszek wypełniony czerwonym
napojem. – Co się dzieje?
-
Nie bardzo wiem, co z tym zrobić.
Opowiedziała
jej najpierw o rozmowie z Harrym, a potem o spotkaniu z Draco. Nie pominęła
tego, co zobaczyła w jego głowie, chociaż musiała na chwilę zwolnić tempo, żeby
wytłumaczyć mamie, jak działa zaklęcie, którego użyła. Rodzicielka słuchała
cierpliwie i nie wtrącała żadnych komentarzy.
-
Mam taki mętlik w głowie. To dziwne uczucie. No wiesz. Nie znać swoich
wspomnień.
-
Komu ty to mówisz?
-
No tak. Przepraszam mamo.
-
A może pomoże ci to, co pomogło nam?
-
Niestety, ale potrzebujemy tego, który już nie żyje. Boję się.
-
Czego, kochanie?
-
Wielkiej niewiadomej. Przez chwilę nawet się zastanawiałam, czy to Malfoy’owi
ktoś nie zmienił wspomnień, ale Blaise by mnie nie okłamał. Boję się, że
wszystko zniszczę, że będę sama do końca życia. Popatrz. Obydwaj wyznali mi
miłość, a ja ich odrzuciłam. A co jeśli ja nie jestem zdolna do miłości?
-
Jesteś, tylko jeszcze nie pojawił się ten właściwy. Zobaczysz.
-
A skąd ty wiesz, że kochasz tatę?
-
Nie wiem, czy da się to jakoś określić. Jego szczęście sprawia, że ja jestem
szczęśliwa. Wiem, że przy nikim innym nie będę czuć się tak dobrze, jak z twoim
tatą.
-
Co mam robić?
-
A co czujesz, że powinnaś?
-
Myślałam, żeby porozmawiać z Draco.
-
To zrób to.
-
Ale nie wiem jak. Facet, który był moim wrogiem nagle wyskakuje z deklaracją
wieloletniej miłości. Mam wrażenie, że to wszystko dzieje się za szybko i
jednocześnie zbyt wolno.
-
Co przez to rozumiesz?
-
Chciałabym odzyskać swoje wspomnienia. Czasami mam takie przebłyski albo dziwne
sny, ale równie dobrze to mogą być wytwory mojej wyobraźni. Mogły spowodować je
obecne wydarzenia.
-
Hermionko, skarbie, nie wiem, co powinnam ci poradzić. Nie byłam w takiej
sytuacji, ale może faktycznie spróbuj się z nim spotkać i porozmawiać. Nie o
wspomnieniach, ale o czymś neutralnym. Dowiedz się o nim więcej i zobacz, jak
się czujesz w jego towarzystwie.
-
W chwilach, kiedy nie skaczemy sobie do gardeł, jest całkiem sympatyczny. Nie
chcę jednak, żeby robił sobie nadzieję. Już zbyt wiele osób zraniłam.
-
Nie jesteś winna tego, że mężczyźni się w tobie zakochują. Jesteś ładną i
inteligentną kobietą. Z pewnością znajdziesz jakieś wyjście nawet w takich
okolicznościach. Pamiętaj, że my zawsze tu jesteśmy i cię wspieramy.
-
Dziękuję. – W oczach dziewczyny pojawiły się łzy wzruszenia. Przytuliła się do matki.
Kiedy
wróciła w końcu do domu, wysłała sowę do Malfoy’a. Może to nie był taki zły
pomysł. Proponowała spotkanie na jakimś neutralnym gruncie. Pół godziny później
jej sowa wróciła z listem. Ślizgon proponował spotkanie na Pokątnej w jej
ulubionej restauracji. Nie mógł o tym wiedzieć, ale takich knajp, barów nie
było tam zbyt wiele.
O
umówionej godzinie teleportowała się na Pokątną. Draco już na nią czekał.
-
Jak zawsze punktualna. – Uśmiechnął się do niej. – Ładnie wyglądasz.
-
Dziękuję.
Nie
odzywali się do siebie, dopóki kelner nie oddalił się od ich stolika.
-
Mam nadzieję, że tym razem dotrwamy do deseru.
-
Nie musisz się czepiać.
-
Wybacz. Chciałaś się ze mną spotkać.
-
Pomyślałam, że moglibyśmy po prostu porozmawiać.
-
O czymś konkretnym?
-
Właściwie to nie. Myślałam, że to będzie łatwiejsze.
-
Spokojnie. Nic dobrego nie przychodzi łatwo.
-
Byłam w twojej głowie. Draco, ja… - Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Była taka
zagubiona. Wziął ją za rękę i spojrzał w oczy.
-
To nic takiego. Jaki jest twój ulubiony kolor?
-
Co?
-
Jaki jest twój ulubiony kolor? – Uśmiechnął się.
-
Nie wiem. Dlaczego o to pytasz?
-
Nie masz jakiegoś konkretnego?
-
Nie. Większość mi się podoba. Jako mój były chyba powinieneś o tym wiedzieć.
-
Nigdy o tym nie rozmawialiśmy.
-
A twój? – Żałowała, że wypowiedziała tamto zdanie. Postanowiła się trzymać
łatwego tematu.
-
Zielony.
-
Powinnam się domyślić.
Uniósł
pytająco brwi.
-
Byłeś w Slytherinie.
-
Co nie znaczy, że dlatego lubię zieleń. Gdybym trafił do Ravenclawu, nie
lubiłbym niebieskiego.
-
Rozumiem. Przepraszam.
-
To nic takiego.
-
Coś nam nie idzie ta rozmowa.
-
Jesteś strasznie spięta. – Przywołał kelnera i zamówił jedno z najlepszych
czerwonych win w tej restauracji.
-
Nosisz szkła kontaktowe?
-
Nie, a dlaczego pytasz?
-
Bo twoje oczy zmieniają kolor. I nie wiem, czy są szare czy niebieskie.
Uśmiechnął
się tylko.
-
Jestem pijana. – Śmiała się Hermiona, opierając się na ramieniu Draco.
Odprowadził ją pod same drzwi. – Upiłeś mnie. – Rzuciła oskarżycielskim tonem i
znowu się zaśmiała.
-
Nie moja wina, że masz taką słabą głowę.
Zabrał
jej klucze i otworzył zamek w drzwiach. Wprowadził ją do środka.
-
Dasz sobie radę?
-
Chyba tak.
Upewnił
się jeszcze, czy wszystko gra i zostawił ją samą.
Dni
mijały. Po mroźnej zimie przyszła ciepła wiosna, a potem gorące lato, a
Hermiona coraz bardziej zaprzyjaźniała się z Draco. Nadal doskwierał jej brak
wspomnień. Gdyby nie wiedziała, czego brakuje, prawdopodobnie by to zostawiła w
spokoju. Ale ona wiedziała, co konkretnie jej odebrano. Nieustannie próbowała
to wszystko sobie przypomnieć, ale nie potrafiła. Była wtedy zła na siebie i na
cały świat wokół niej. Draco nie naciskał i od czasu, gdy odkrył przed nią
całego siebie, nie powrócił więcej do tematu uczuć. Mimo to czuła zakłopotanie
i presję. Tak bardzo chciała wiedzieć, czy on był tym jedynym. Nie przyszło jej
do głowy, że tak skupiła się na odzyskaniu przeszłości, że uciekała jej
teraźniejszość.
Były
Ślizgon był już pewien, że wspomnienia przepadły bezpowrotnie i teraz jego
nadzieją jest to, żeby Hermiona na nowo go pokochała. Jednak bał się próbować.
Nie chciał jej spłoszyć, chociaż wiedział, że któregoś przeklętego dnia ktoś
może ją odnaleźć i mu ją zabrać. Ona była piękna i mądra, a on zazdrosny o
każdego, który na nią spojrzał. Blaise doradzał mu znalezienie sobie kogoś, ale
on nie chciał. Chciał Hermiony.
-
Draco, widzę, jak się męczysz.
-
Przestań, Blaise. Powiedziałem już ci coś raz i wystarczy.
-
A czy ona wie o tym?
-
Nie wiem. Chyba zdaje sobie sprawę, że jest coś nie tak.
-
Nigdy bym się nie spodziewał, że jedna kobieta może tak na ciebie wpłynąć. Gdzie
twój urok? Dawniej żadna by ci nie odmówiła.
-
Nie chcę innej.
-
Co takiego w niej widzisz?
-
Wszystko.
-
Mam nadzieję, że mnie to nigdy nie spotka. Dlaczego nie spróbujesz z inną?
-
Bo kiedy już raz miałeś to, co najlepsze, nie chcesz się zadowolić byle czym.
-
Więc uważasz inne kobiety za byle co?
-
Nie, ale dla mnie nie ma lepszej od Hermiony.
-
Gadasz jak popieprzony.
-
Dzięki.
Blaise
skończył właśnie jedno piwo i zamówił następne. Upił łyk złotego trunku.
-
Tkwisz w tym od lat. Martwię się o ciebie, stary.
-
Dlaczego?
-
Bo zniknął mój najlepszy kumpel. Będziesz się tak męczył do końca życia?
-
Nie wiem.
Próbowała
po raz kolejny sobie przypomnieć, ale znów pojawiały się tylko obrazy tego, co
widziała w głowie Draco. Jej własne wspomnienia nie przychodziły. Draco zabrał
ją nawet któregoś razu na wyspę. Podobno tam się to wszystko zaczęło, ale nic
jej się nie przypomniało, więc spędzili tam jeszcze jakąś godzinę i wrócili do
swoich zajęć. Ona wypełniała misje i łapała przestępców, a on spisywał raporty.
Lubiła te swoje wyjazdy, mimo, że powoli zaczynała się czuć gościem we własnym
domu. One dawały jej chwilę wytchnienia od wszystkiego. Szukanie śladów,
łączenie faktów. Niczym FBI z mugolskich seriali. Nigdy nie przypuszczała, że
takie życie będzie jej odpowiadać. Jako dziecko chciała być dentystką jak rodzice,
w szkole wymyśliła sobie uzdrowicielkę, a została jednym z aurorów.
Wrociła
myślą do ostatniej próby powrotu do przeszłości. Dyrektorka Hogwartu pozwoliła
jej zobaczyć swój pokój, w którym przebywała na ostatnim roku. Chyba Carrow nie
zmienił jej wspomnień, jak podejrzewali, a całkiem je usunął. Śmierciożerca
coraz częściej jej się śnił. Im bardziej zbliżała się do Draco, tym więcej
koszmarów miała w nocy. Zawsze uciekała i zawsze ją dorwał. Jego szyderczy
śmiech nie opuszczał jej nawet za dnia. I te słowa: „będziesz jego cierpieniem”.
Próbowała wydobyć od Draco, dlaczego on się tak na niego uwziął nawet po śmierci,
ale ten nie chciał zbyt wiele zdradzić. Dowiedziała się tylko tyle, że zginęła
ukochana Carrowa. Okoliczności całego zdarzenia nie były jej znane. Może Draco
miał z nią romans, a on w przypływie gniewu zamordował dziewczynę. Hermiona
wiedziała, że Ślizgon nie był święty, chociaż teraz nie zauważyła, żeby
jakakolwiek dziewczyna się koło niego kręciła. A Carrow potrafił zabijać.
Pewnie jedna avada w tą czy tą nie robiła różnicy. A nie udało mu się zabić
Malfoy’a, więc na niego polował.
Zamknęła
oczy i próbowała zmienić tor myśli. Pomyślała o Harrym. Była ciekawa, jak mu
się wiedzie. Nie widziała go od miesięcy. Miała nadzieję, że ułożył sobie
życie. Brakowało jej starego przyjaciela. Tyle razem przeżyli. Miłość wszystko
spieprzyła. Zastanawiała się, czy kiedyś jej życie stanie się prostsze.
Brakowało jej tej swobody ducha, którą miała w sobie zanim trafiła do Hogwartu.
-
Co ja mam z tym zrobić? – Spytała. Nikt jej nie odpowiedział.