wtorek, 30 czerwca 2015

2. Tylko miłość może być jednocześnie wolnością i niewolą.



Obiecałam koniec czerwca. 
Taaaaa-Daaam !
Miłego czytania :)

__________________________________________ 

Obudziła się jeszcze przed budzikiem i podśpiewując rozpoczęła poranną toaletę. Dzisiaj miał się pojawić Zabini z towarzyszką. Nie mogła się doczekać. Bardzo tęskniła za przyjacielem i chociaż często się sprzeczali, to jednak zawsze wiedział, jak poprawić jej humor. Była ciekawa, co powie na temat Harry'ego i jego wyznaniach. Jednak nadal zastanawiała się czy powiedzieć Lisie. Znając ją, zacznie zaraz namawiać do tego, żeby Hermiona się zgodziła. W końcu Potter był Wybrańcem, pokonał Voldemorta i teraz robił wszystko, żeby dorwać jego sługusów. Hermiona miała nawet czasami wrażenie, że jej przyjaciółka jest zazdrosna o jej stosunki z Harrym.
Tradycyjnie na przygotowaniach straciła tyle czasu, że nie miała kiedy zjeść śniadania. Zrobiła sobie szybko jakieś kanapki do pracy, kawę i teleportowała się przed budynek Ministerstwa Magii.
Czas zleciał jej na pisaniu raportów i rozmowach ze znajomymi. Oczywiście tematem numer jeden był koniec odsiadki Malfoy'a. Kobieta próbowała zrozumieć, co takiego niezwykłego jest w tym, że ktoś opuszcza Azkaban. Prawdopodobnie chodziło o to, że to był jeden z niewielu więźniów, którzy po tylu latach nie wpadli w chorobę psychiczną. A przynajmniej tak mówili. Ona go jednak nie zobaczy, bo tak się jakimś chyba szczęśliwym trafem złożyło, że wtedy ma wyjazd do Bułgarii. Przez jedną krótką chwilę w jej głowie rozbrzmiała myśl, że może jednak czas mu wybaczyć dawne urazy, ale Hermiona szybko ją stłumiła. Tu nie chodziło o parę wyzwisk, tylko o lata upokorzeń.
Pomyślała o Harrym. Po raz chyba setny tego dnia. Co by było, gdyby się zgodziła na ten związek? Przynajmniej miałaby do kogo wracać po ciężkim dniu pracy, do kogoś, kto zawsze ją wysłucha i pomoże. Jedyne, co jej się nie podobało, to bliskie relacje Pottera z rodziną Weasley'ów. Owszem, nie bywał już u nich tak często jak kiedyś, ale nie zerwał z nimi kontaktów. Za to sama Hermiona nie mogłaby znieść ani chwili w towarzystwie Rona czy Ginny. No i jeden ważniejszy powód: czy jest w stanie udawać miłość? Miała wrażenie, że nigdy nikogo nie pokocha. Zdarzało się, że ktoś jej się podobał, ale nic poza tym. Żadnych fajerwerków, motyli w brzuchu. Niczego. Po prostu jej się podobał.
Od razu po powrocie kobieta zabrała się za gotowanie. To była jedna z tych czynności, które uwielbiała robić bez pomocy magii. Zaklęć używała wtedy, gdy trzeba było sprzątać. Chciała powitać przyjaciela najlepiej jak umiała. Długo się nim nie nacieszy, bo za kilka dni czekał ją wyjazd. Nie mogła się już doczekać. Przynajmniej uniknie kolejnej imprezy urodzinowej. Nie żeby nie lubiła swoich urodzin, ale póki co nie chciała widzieć ani Harry'ego ani nikogo.
Rozległo się pukanie do drzwi wejściowych. Z uśmiechem na twarzy Hermiona poszła je otworzyć.
- Blaise. - Rzuciła mu się na szyję i dała mu całusa w policzek. Dopiero teraz do niej dotarło, jak bardzo za nim tęskniła. Był chyba jedną z najbardziej pozytywnych osób w jej życiu. Jedyne, co mu w nim nie odpowiadało, to jego stosunek do kobiet. Często mu powtarzała, żeby przestał się bawić w jednorazowe przygody, ale do niego to chyba nie docierało.
- Hermiona, dusisz mnie. - Zaśmiał się. - Witasz się ze mną, jakbym był kimś wyjątkowym. - Puścił jej oczko.
- I jeszcze ci źle. A gdzie twój gość?
- Dotrze dopiero za kilka dni. Mam nadzieję, że nie będzie ci to jakoś przeszkadzać.
- Nie, skąd. Tylko wiesz. Za jakieś sześć dni wyjeżdżam na jakiś czas. Nie rozwalcie mi domu przez ten czas.
- Jak to wyjeżdżasz?
- No wiesz. Mój szef wymyślił, że czas najwyższy na misję.
- Ale to twoje urodziny.
- Wiem.
Blaise był zawiedziony. Jego wspaniały plan właśnie uległ samozniszczeniu przez Ministra Magii. Udawał, że chodzi o urodziny dziewczyny, ale w rzeczywistości myślał o czymś innym. Może uda jej się wyrobić jakoś szybciej.
- A na ile tam jedziesz?
- Miesiąc, może dwa. Zobaczymy, na ile będą mnie potrzebować.
Usiedli do stołu.
- Wow. Świetnie gotujesz. Już dawno nie jadłem niczego tak dobrego.
- Dziękuję. To co tam u ciebie?
- Nic ciekawego. Praca i praca.
- A co teraz robisz?
- Bawię się w wykrywanie śmierciożerców na świecie.
Zapadła cisza.
- Hermiona, a jak sprawy sercowe? Gdzie twój ukochany? - Uśmiechnął się do niej.
- Brak. Przecież mnie znasz. Póki co muszę się skupić na pracy.
- No nie przesadzaj. Praca pracą, ale żyć też trzeba.
- Możliwe. Ale jakoś nikt nie przypadł mi do gustu.
- No tak. Zapomniałem, że z ciebie taka romantyczka. Czekasz na księcia z bajki.
- Właściwie to Harry zaproponował mi związek. I ja chyba się zgodzę.
- Przecież ty go nie kochasz.
- Ale jest moim przyjacielem i mnie kocha, no i jest Wybrańcem. Może mieć każdą, a interesuje się mną.
- A gdybym ja był twoim przyjacielem, to byś się zgodziła być ze mną?
- Przecież jesteś moim przyjacielem.
- Więc się zgódź. Bądź moją dziewczyną.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo ty lubisz tylko historie na jedną noc.
- Ale te panienki wiedzą, w co się pakują. Jeśli nadal się zgadzają, to co w tym złego?
- A jeśli miłość nie istnieje? Jeśli będę do końca życia samotna, bo wymarzyłam sobie coś, co nie ma racji bytu?
- Uwierz mi, że istnieje.
- A skąd możesz to wiedzieć?
- Bo widziałem dwie zakochane w sobie osoby bez pamięci, chociaż bały się związku. Zupełnie nie wiem, dlaczego. Już z daleka było widać, że się kochają.
- I co się z nimi stało?
- Po prostu się rozeszli i od lat się nie widzieli.
Hermiona nie mogła wiedzieć, że Blaise mówi o niej i Malfoy'u. Nie pamiętała za wiele z tego okresu. Wiedziała tylko, że on w jej obronie zabił śmierciożercę. A może sobie tak wmawiała? Równie dobrze może to być zabójstwo za matkę.
- To smutne.
- Ale poważnie się zrobiło.
- Jak nigdy.
- To póki jesteśmy poważni, to mam pytanie.
- Śmiało.
- Nadal masz te sny dotyczące porwania?
- Niezbyt często ale się pojawiają. Zwłaszcza jeden. Uciekam, ale on i tak mnie dopada. Na koniec mówi, że będę źródłem czyjegoś cierpienia. Ten sen chyba musi coś znaczyć.

(te sześć dni później)

Hermiona szybko pakowała rzeczy. Nie chciała się spóźnić na odprawę. Miała się dostać na mugolskie lotnisko, gdzie miał na nią czekać samolot. A przynajmniej tak jej się wydawało.
- Dobra, to ja lecę.
- Jasne.
- Nie rozwalcie mi domu.
- Tak jest, szefowo!
Roześmiali się. Wymienili szybki uścisk i już była w limuzynie od ministerstwa. Nawet nie zauważyła, kiedy była już na miejscu.

*-*-*

Od godziny wpatrywał się w drzwi do swojej celi. Nie mógł się już doczekać, aż wyjdzie na wolność. Za chwilę mieli się pojawić aurorzy. Już niedługo miał być wolny i znowu zobaczyć światło dnia. Nie będzie musiał czuć smutku, który wywoływali u niego dementorzy. I w końcu zobaczy się ze starym przyjacielem. Potem będzie mógł na chwilę zamieszkać u jego przyjaciółki.
Drzwi się w końcu otworzyły. Draco nie wiedział, czy to przypadkiem nie sen. Może zwariował?
- Pan Draco Malfoy, skazany na pięć lat pozbawienia wolności i umieszczony na czas odbycia kary w Azkabanie, od dzisiaj jest wolnym człowiekiem.
- Po co te formalności. Możemy już iść?
Teleportowali się do ministerstwa, gdzie odebrał swoją różdżkę. Chciał jeszcze zdążyć na jedną rzecz.

*-*-*

Spodziewała się samolotu, a przed nią stało coś w rodzaju domu na kółkach, podczepionego do... No właśnie. Tam nic nie było. No cóż. Widocznie albo ten domek sam latał, albo to było coś w stylu testrali.
Weszła do środka i przez chwilę nie mogła zamknąć ust ze zdziwienia. Wewnątrz była olbrzymia kanapa, na której można było albo siedzieć, albo spać. Obok stos książek, pergaminu, piór i stolik z parującym dzbankiem kawy, herbaty i gorącej czekolady. Hermiona zdecydowała się na herbatę. Na zewnątrz było dość chłodno. W końcu był dziewiętnasty września, czas jesieni i jej urodziny, o których chyba tylko Blaise pamiętał. Spojrzała na piękną bransoletkę na swoim nadgarstku. Była ze srebra, a gdzieniegdzie połyskiwały szmaragdy. Zabini musiał dać za nią fortunę.
Położyła się z książką w ręce i odpłynęła w lekturze.

*-*-*

Po kolejnej godzinie otrzymał w końcu swoją różdżkę. Ciekawe, czy jeszcze pamięta, jak się nią posługiwać. Znowu mógł być czarodziejem. Zadowolony wyszedł, ignorując natarczywe spojrzenia. Co ich tak dziwiło? Ach, tak. Był normalny. Inaczej by pewnie go tam trzymali aż do śmierci.
- Draco, stary druhu.
Wymienił przyjacielski uścisk z Diabłem.
- Dobrze cię widzieć.
- W końcu wolny?
- Możemy zaszaleć.
- Owszem, ale póki co trzeba cię wykąpać i w coś przebrać. Trzymaj się mnie.
Teleportowali się prosto przed drzwi do czyjegoś mieszkania.
- To tu mieszka twoja przyjaciółka?
- Tak. Śmiało, wchodź.
- No nie wiem.
- Nie martw się, nie ma jej. Musiała pilnie wyjechać.
- A kiedy wróci?
- Nawet się nie dowie, że tu byłeś. Wie, o tym, że nie będę tu mieszkał sam. - Dodał, widząc niepewność przyjaciela.
- Dzięki, stary.
- Nie ma sprawy. A teraz idź pod prysznic. I zrób coś z tymi włosami i brodą. Wyglądasz strasznie.
- Dzięki za szczerość.
- Zawsze do usług. - Ukłonił się teatralnie. - Łazienka jest tam. - Wskazał palcem.
Draco Malfoy poszedł się wykąpać. Był wolny. W końcu wolny. A jutro zamierzał zobaczyć Granger. Z daleka.

*-*-*

Nawet nie zauważyła, kiedy dotarła na miejsce. Oznajmiło jej lekkie uderzenie kołami. Gdy tylko pojazd się zatrzymał, wyskoczyła z niego i rozejrzała się po okolicy. Była przed niewielkim domkiem. Miała w nim mieszkać sama. Całkiem sama. Nagle poczuła, że chciałaby, żeby teraz ktoś przy niej był. Zrozumiała, jak daleko jest od domu i przyjaciół. Poczuła się zagubiona jak mała dziewczynka i samotna. Tak bardzo samotna. W swoje dwudzieste czwarte urodziny.
Weszła do środka i kilkoma ruchami nadgarstka z różdżką w ręce sprawiła, że kufry się same wypakowały, a rzeczy ładnie się ułożyły na pustych półkach.
Do okna zapukała sowa z paczuszką. Otworzyła najpierw list.


Kochana Hermiono,

Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Liczę na to, że tymczasowe miejsce zamieszkania Ci się podoba. Wiem, gdzie mieszkasz od twojej przyjaciółki. Chociaż muszę przyznać, że musiałem się trochę naprosić.

Bardzo za Tobą tęsknię. Rozumiem, czemu nie odzywałaś się do tej pory. Rozumiem i bardzo mi przykro. Nie chciałem tak na Ciebie naciskać. Proszę, wybacz mi i zapomnij o tym wszystkim. Chciałbym, żebyś nadal była moją wspaniałą przyjaciółką.

Jeśli nie mogę mieć Twojej miłości, zadowolę się przyjaźnią. Nie odsuwaj się ode mnie.

Chciałbym też złożyć Ci życzenia z okazji urodzin. Nie jestem w tym najlepszy, ale życzę Ci, abyś któregoś dnia spotkała tę jedną, szczególną osobę, którą pokochasz całym sercem z wzajemnością. Nic więcej nie muszę Ci życzyć. Resztę już masz.

Wszystkiego najlepszego.



Kochający Cię,

Harry.


Patrzyła na ten list zupełnie osłupiała i dopiero po chwili zorientowała się, że paczka jest dalej zapakowana. Otworzyła ją i zobaczyła w środku kolczyki, które tak bardzo jej się podobały. Pewnie Lisa mu powiedziała, bo tylko ona o tym wiedziała. Pewnie ucieszyłaby się z tego prezentu, gdyby nie ten list. Sprawa Harry'ego nie dawała jej spokoju. Nie chciała ranić przyjaciela. Może jednak powinna się zgodzić? Przynajmniej byłby szczęśliwy. A ona? Może z czasem mogłaby go nawet pokochać.
Nalała sobie swojego ulubionego wina.
- Wszystkiego najlepszego, Hermiono. - Powiedziała do siebie i wypiła łyk.

2 komentarze:

  1. Fajniutki rozdział bardzo lekko mi się go czytało. Jestem ciekawa jak zareaguje Hermiona jak spotka Draco. Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały! Świetnie piszesz kochana! Z taką lekkością! Naprawdę! Jestem pełna podziwu;* Kiedy następny? Z przyjemnością dalej będę śledzić twoją twórczość:*
    W wolnej chwili zapraszam do siebie, jeśli masz czas i ochotę; ) Dopiero zaczynam i każda opinia, nawet krytyczna bardzo mi się przyda;)
    mudblood-princess.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń