Hej kochani!
Wiem, że długo mnie nie było i teraz nadal chwilę mnie nie będzie. Zbliża się sesja i trzeba się przygotować.
_ _ _
[*]
"- Spójrz... na... mnie - wyszeptał. Zielone oczy odnalazły czarne oczy, ale po chwili coś w tych czarnych oczach zanikło, stały się nieruchome, puste i martwe."
_______________________________________________
Wróciła
do mieszkania. Była na siebie zła. Co ją podkusiło, żeby się zgadzać na kolację
z Malfoy’em. Przecież ona go nienawidziła. Powinna go wywalić z mieszkania
zaraz, gdy tylko go tu zobaczyła, a tymczasem tolerowała jego obecność, a teraz
jeszcze zgodziła się na randkę z nim. Nie! To nie miała być żadna randka.
Pójdzie tam i w kilku prostych słowach wyjaśni mu, że ma dać jej spokój.
Zaparzyła
herbatę. Musiała się trochę uspokoić, a nic nie mogło zastąpić gorącej herbaty
i kilku książek. No może kieliszek wina, ale nie miała na to ochoty.
Rozległo
się pukanie do drzwi. No jasne. Pewnie informacja o spotkaniu z Malfoy’em już
dotarła do Harry’ego i teraz będzie awantura. Z miną skazańca poczłapała
otworzyć drzwi, które nie tak dawno zamykała. Chyba nie jest jej dana chwila
spokoju.
-
Wejdź. – Powiedziała, widząc swojego przyjaciela. – No chyba, że zamierzasz
robić aferę, to cześć.
-
O co miałbym ci robić awantury? Ja tylko wpadłem zapytać, jak się czujesz w
pierwszym dniu na nowym stanowisku.
-
A jak mam się czuć? – Zapytała, przepuszczając go w drzwiach. – Mam cały dzień
wolny, więc jeszcze to chyba do mnie nie dotarło. Odebrałam tylko swoje rzeczy.
-
Nie masz żadnych pytań?
-
Właściwie to chyba wszystko wiem.
-
A jak rodzice?
-
Powinnam ci podziękować, Harry. Sama miałam się tym zająć, a tymczasem ty znajdujesz
pracę mojemu ojcu. Jestem wyrodną córką.
-
Skąd. Ostatnio miałaś dużo na głowie. Chciałem ci jakoś pomóc.
-
Dziękuję. To miłe.
-
Cieszę się, ze to doceniasz.
-
Chcesz herbaty, kawy, czegoś mocniejszego?
-
Masz kremowe piwo?
-
Tak.
-
To poproszę.
Przyniosła
mu piwo i kufel. Z uwagą przelewał swój ulubiony napój.
-
Dlaczego uznałaś, że przyszedłem z awanturą?
-
To Lisa nic ci nie mówiła.
-
Nie widziałem się z nią dzisiaj.
Właściwie
to Harry nie miał kiedy się z nią zobaczyć. Lisa pracowała, a chwilę wolnego
czasu spędziła z Hermioną. I oczywiście przez całą godzinę męczyła ją na temat
tego, jaki to Draco jest przystojny i miły. Kazała jej się właściwie zachowywać
na randce. Miona już nie miała sił zaprzeczać, że to nie randka.
Zastanawiała
się, czy powiedzieć o tym Wybrańcowi, ale ten pewnie się wścieknie i skończą kłótnią.
Kobieta miała czasami tego dosyć. Zachowywał się zdecydowanie zbyt zaborczo jak
na przyjaciela. Chciała go uświadomić, ale póki co nie miała na to siły. W jej
życiu zdecydowanie się za dużo działo. Dlaczego nie mogła mieć spokojnego
życia? Tyle czasu je planowała i nic się nie zgadzało. W planach miała już męża
i gromadkę dzieci, a w rzeczywistości chyba skończy jako stara panna. Chyba
była zbyt wybredna, ale to nie jej wina, że chciała przeżyć miłość życia.
Chciała kochać, a nie wychodzić za mąż z samotności.
-
Dlaczego tak zamilkłaś?
-
Chyba jestem po prostu zmęczona.
-
To się połóż.
-
Nie o to mi chodzi. Po prostu za dużo się wydarzyło. Chciałabym mieć chociaż
kilka dni, w których nic się nie wydarzy.
-
Rozumiem. Nie miałaś spokoju od pierwszego dnia w Hogwarcie.
-
Nawet szybciej.
-
To znaczy?
-
Całe życie byłam inna niż dzieci sąsiadów. Każdy bał się ze mną zadawać, bo
wokół mnie zawsze działy się dziwne rzeczy. Dzieciaki chowały się na mój widok.
Dopiero, kiedy zrozumiałam, że jestem czarownicą, udało mi się to wszystko
ukrywać. Zaprzyjaźniłam się nawet z kilkoma osobami, ale nadal byłam inna.
-
Przynajmniej miałaś rodziców, którzy cię kochali i nadal kochają.
-
Wybacz. Nie powinnam się tak nad sobą użalać.
-
Będzie dobrze. – Przytulił ją, ale szybko się odsunęła. Istniała między nimi
niewidzialna granica, a Hermiona nie chciała jej przekroczyć. Harry ją kochał
jak kobietę, a ona kochała go jak brata. Dlaczego Harry musiał się zakochać akurat
w niej? Gdyby zakochał się w Lisie, ona by była zachwycona i bez wahania przyjęłaby
go pod swoje skrzydła.
-
Musimy pogadać. – Zdecydowała.
-
O czym?
-
O naszej przyjaźni.
-
Co z nią jest nie tak?
-
Mam wrażenie, że sobie z tym nie radzisz. Harry, jesteś moim najlepszym
przyjacielem, ale nic więcej do ciebie nie czuję. Nie chcę cię ranić.
-
Rozumiem. Nie musisz się za to obwiniać. To moja decyzja.
-
Ale nie czuję się z tym komfortowo. Nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić, żebyś
nie zrozumiał czegoś jako aluzji do czegoś więcej. Chciałabym się z tobą
przyjaźnić tak samo, jak wtedy w Hogwarcie zanim pokonaliśmy Voldermorta. A ty
w dodatku czasami zachowujesz się tak, jakbyś był moim chłopakiem. Uważam, że
najlepiej będzie, jak przestaniemy się widywać. Może w końcu będziesz mógł
ułożyć sobie życie.
-
Przepraszam, że dałem ci się tak we znaki. Nie chciałem. Teraz, jak tak nad tym
myślę, to masz rację. Powinienem odetchnąć trochę. Nie wiem tylko, czy dam radę
o tobie zapomnieć.
-
Nie wiem, co mam ci na to dopowiedzieć.
-
Chyba już pójdę. Przemyślę to wszystko. Mógłbym cię przekonywać, że przestanę
cię kochać i będę idealnym przyjacielem, ale to pewnie minie się z prawdą. Czy
to jednak oznacza, że będziemy się traktować jak obcy ludzie? Po tych
wszystkich latach?
-
Nie. Po prostu nie będziemy się tak często widywać. Nie chcę walczyć z tobą o
przyjaźń.
-
W takim razie… cześć?
-
Cześć.
Wyszedł,
a ona się rozpłakała. Czuła się okropnie z tym wszystkim. Czy właśnie straciła
przyjaciela? Miała jeszcze Blaisa, ale to z Harrym przyjaźniła się tyle lat. To
z Harrym przeżyła tyle przygód i to on ją pocieszał, kiedy miała gorszy dzień. To
Harry był obecny każdego dnia. Jak łatwo wszystko zniszczyć miłością.
Wystarczy, że jedna osoba poczuje coś więcej i od razu wszystko się wali.
Powoli
wstała i zaczęła się szykować do wyjścia. Nie miała na to najmniejszej ochoty, ale
chciała już to mieć z głowy.
Ubrała
dżinsy i ulubioną koszulę w kratę. Nie miała ochoty się stroić dla kogoś, komu
chciała powiedzieć, żeby wynosił się z jej życia. Rozczesała włosy i poprawiła
makijaż.
Wyszła
prosto w mroźne powietrze. Schowała twarz w szaliku i ruszyła przed siebie.
Tylko Malfoy mógł wpaść na spotkanie przy takim zimnie. Przedzierała się przez
nieodśnieżony chodnik. Rano tego śniegu nie było, ale w ciągu chwili potrafiło
napadać po kolana. Pamiętała, jak w Hogwarcie wstawała przed innymi, siadała na
parapecie i wpatrywała się w płatki śniegu lawirujące w powietrzu, by opaść
gdzieś na terenach zamku. To była taka jej chwila samotności i czas, kiedy nie
myślała o niczym.
*-*-*
Był
cały w skowronkach, kiedy dostał wiadomość od Hermiony, że jednak się spotkają.
Nie powinien się tak cieszyć, ale nic nie mógł na to poradzić. Wpływ na jego
nastrój miała też Lisa i nowa praca. Blondynka była bardzo miła i gadatliwa.
Zanim się zorientowała, opowiedziała mu całą historię ze swojego życia i o tym,
jak poznała Hermioną. Mówiła, że są najlepszymi przyjaciółkami. Dowiedział się
też, że jest zainteresowana Harrym, ale nie zwraca na nią uwagi, bo woli
Hermionę, która z kolei nie chce nic oprócz przyjaźni. Na wiadomość, że Granger
nie ma żadnego faceta, zrobiło mu się lepiej. Jednak, żeby nie było tak
kolorowo, przyjaciółka Hermiony wierciła mu dziurę w brzuchu. Chciała wiedzieć,
jakie są jego zamiary co do byłej Gryfonki. Nie miał ochoty odpowiadać na to
pytanie. On sam nie wiedział jeszcze, jak to wszystko się potoczy. Chciał ją
odzyskać, ale wiedział, że to nie będzie łatwe.
-
Wybierasz się gdzieś? – Zapytał Zabini, widząc, że kumpel ubrał najlepszą ze
swoich koszul.
-
Może.
-
Jak ma na imię?
-
Nieważne.
-
Później mi powiesz. Tylko pamiętaj. Dziewczyny lubią kwiaty.
-
To nie jest randka.
-
Jasne. Jakby to nie była randka, to byś się nie stroił jak na jakieś wesele.
-
Daj już spokój.
-
A jak było w pracy?
-
Czy ty jesteś moją żoną, Blaise?
-
Ciekawość.
-
Jasne. Pewnie umówiłeś się z Lisą.
-
Znasz ją?
-
Stary, próbuję ją zbajerować już jakiś czas, a ty przychodzisz do pracy i już?
I gdzie tu sprawiedliwość.
-
Nie umówiłem się z Lisą, jeśli to cię uspokoi.
-
Nie uspokoiło. Nadal nie wiem, z kim się spotykasz.
-
Zazdrosny jesteś, czy jak? Zachowujesz się jak jakaś kwoka. Wypytujesz, jakbyś
był moją żoną. Może Granger miała rację, że jesteś innej orientacji.
-
Zaliczyłem więcej panienek niż ty. To raczej ciebie bym o to podejrzewał.
Blaise
zniknął tak szybko, jak się pojawił. Chciał uniknąć kolejnych oskarżeń. Martwił
się o kumpla. Pamiętał go przed Azkabanem. Już wtedy zrezygnował ze wszystkich
panienek, bo zaczęło mu zależeć na Hermionie. Myślał, że po odsiadce mu
przejdzie, ale najwidoczniej było coraz gorzej. Musiał się zejść z Hermioną,
albo o niej zapomnieć. Jeszcze by zrobił coś głupiego. Dlaczego Carrow uwziął
się na nich aż tak? Czy można usunąć uczucie, zmieniając pamięć?
Draco
bał się tego spotkania, ale już nie mógł się wycofać. Nie wiedział, jak się zachować,
kiedy ją zobaczy. On pamiętał wszystko, ona nie. Mógł wtedy zostać, a nie
zostawiać ją samą w Hogwarcie. Nic by się nie stało. Może Carrow wróciłby do
Azkabanu, a oni byliby szczęśliwi. Wiedział, że takie myśli nie mają sensu. Nie
cofnie czasu. Już było za późno. Nawet zmieniacz czasu by tu nie pomógł. O ile
w ogóle jeszcze jakiś istnieje, bo po wojnie z Voldermotem zniszczono chyba
wszystkie.
Widział
ją już daleka. Podszedł do niej i chciał jej pomóc, ale okazało się, że sam
potrzebował pomocy. Kilka centymetrów od niej poślizgnął się na lodzie i
wylądował na tyłku. Minę musiał mieć dziwną, bo wybuchła śmiechem.
-
Nie chciałam iść na to spotkanie, ale warto było dla takiego widoku. –
Powiedziała w końcu, gdy przestała się śmiać.
-
Cieszę się, że cię rozbawiłem.
-
Może jednak nie będzie tak źle. To gdzie idziemy?
-
Tam. – Wskazał na restaurację po drugiej stronie.
-
Chyba nie jestem odpowiednio ubrana.
-
Daj spokój.
Usiedli
przy odosobnionym stoliku, skąd mogli obserwować wszystkich gości.
-
Co słychać? – Zapytał, gdy nic innego nie przyszło mu do głowy.
-
Zaproponowałeś kolację, bo chciałeś porozmawiać. Słucham.
-
Może najpierw coś zamówimy?
-
Niech ci będzie.
Widział,
że chciała jak najszybciej wyjść. Zupełnie, jakby nie wywalił się dopiero przed
nią w bardzo popisowy sposób.
Zamówiła
jakąś sałatkę. Właściwie, to wzięła pierwsze danie z brzegu. Wiedziała, ze i
tak tego nie zje. Zamierzała powiedzieć tylko kilka „miłych” zdań i wyjść,
zanim ktokolwiek się zorientuje, że tu w ogóle była.
-
Słucham. – Powtórzyła, kiedy kelner odszedł z zamówieniem.
-
Chciałbym cię jeszcze raz przeprosić za wszystko. – Nie wiedział, co dalej. Nie
potrafił z nią rozmawiać, kiedy ona traktowała go w tak chłodny sposób. Wbrew wszystkiemu
spodziewał się, że będzie chociaż udawać miłą.
-
Powiedziałam, ze przyjmuję przeprosiny. Jeśli tylko tyle masz do powiedzenia,
to już pójdę. – Zaczęła się podnosić, ale coś w jego wzroku sprawiło, że
zrezygnowała z ucieczki.
-
Chciałbym się częściej z tobą widywać. Jako przyjaciele.
-
Niezła komedia. Najpierw tracę przyjaciela, potem mam zyskać następnego.
Uważasz, że po latach takiego traktowania, jakie mi zafundowałeś, torturach
twojej ciotki i twojej służbie dla Voldemorta będziemy się tak po prostu
przyjaźnić?
-
Nie. Ale myślę, że stopniowo mogłoby się udać.
-
Czego ty tak właściwie chcesz? Przyjaciół masz pewnie mnóstwo, więc dlaczego
tak uparcie próbujesz się zbliżyć do mnie?
Powiedzieć
prawdę? Skłamać? Ale gdyby chciał skłamać, to co miał powiedzieć?
-
Jesteś przyjaciółką Zabiniego, a ja jego przyjacielem, więc będziemy się pewnie
częściej spotykać w trójkę. Pomyślałem, że dobrze by było się nie kłócić.
-
Już miałam dwóch przyjaciół. I to nie skończyło się dobrze. Nie zamierzam znowu
się w to bawić.
-
Ale co bawić?
-
Najpierw się przyjaźnicie, a potem wyskakujecie z wielką miłością po grób i nie
potraficie zrozumieć, że to nie wyjdzie.
Miała
rację. On właśnie to próbował zrobić. Miał nadzieję, że po jakimś czasie
przypomni sobie wszystko.
-
I jeszcze jedno. Przestań wchodzić w moje sny.
-
O czym ty mówisz?
-
Nie kłam. Wiem, że istnieje eliksir, który pozwoli na dostanie się w sen wybranej
osoby. Nie mam ochoty cię widywać w moich snach.
-
Nie kontroluję twoich snów.
-
Tak? To jakim cudem jesteś w moim prywatnym miejscu na wyspie? – Zamilkła,
kiedy zdała sobie sprawę, że powiedziała za dużo. Co się z nią działo? Dlaczego
mówi mu to wszystko? Powinna wyjść i to w tej chwili. Zanim zrobi coś głupiego.
-
Wracają wspomnienia. – Powiedział to do siebie, ale ona usłyszała.
-
No nie. Ty też? Najpierw Blaise, a teraz ty.
-
A nie przyszło ci do głowy, skąd się przyjaźnicie z Blaisem?
-
Przyjaźnimy się od ostatniego roku w Hogwarcie.
-
Właśnie. A dlaczego?
-
Uratował mnie.
Musi
wyjść. Musi uciec przed jego pytaniami.
Wstała.
Pobiegł za nią. Powinien pozwolić jej na to. On też musiał poukładać myśli, ale
też powinien jej to wszystko wyjaśnić. Po drodze zabrał jej płaszcz. Widział
jej wahanie, kiedy się odwróciła w jego kierunku. Podał jej okrycie.
-
Hermiona, przepraszam. Nie powinienem tak pytać. Jest mi przykro, że cię
skrzywdziłem i chciałbym to wszystko naprawić. Wiem, że już jest za późno, ale
chciałem spróbować. Nie musisz się na to zgadzać. Proszę cię tylko o jedną
szansę.
-
Jaką mam pewność, że nie chcesz mnie skrzywdzić?
-
Będziesz musiała mi zaufać.
-
Ja…
-
Nic nie mów. Odprowadzę cię do domu, a potem dam ci czas na przemyślenie.
Zgoda?
-
Chyba tak.
Hmm...żyjesz jak się cieszę... ale cierpliwość popłaca, stęskniłam się za tym opowiadaniem... i nie dręcz ich za mocno :) Zdawaj szybko egzaminki i wracaj do naszej parki.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam gorąco A......
Słuchaj , dzisiaj znalazłam twojego bloga , przeczytałam do końca i stwierdzam.....że jest ZAJEBISTY ! Kobieto ,to najlepszy ff jaki czytałam! (czytałam wieeeeele) Wszystko w nim jest świetne! Dodawaj rozdział jak najszybciej ,bo uschnę !
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award więcej informacji w linku
OdpowiedzUsuńhttp://na-rozstaju-dusz.blogspot.com/
pozdrawiam cieplutko:)
Hej! Znalazłam tego bloga przypadkowo. Rozdział wyszedł Ci naprawdę fajnie. :) Jak doszłam do rozmowy Draco i Blaise'a to wyobraziłam ich sobie razem xD. Dobrze, że Hermiona jest twarda i nie daje się Dracze. O to chodzi! Szkoda mi Harry'ego. :( Kiedy kolejny rozdział? :* Pozdrawiam, weny i zapraszam do mnie! ;**
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-beginning-and-the-end.blogspot.com/