sobota, 12 września 2015

7. Są rzeczy ważne i ważniejsze



Wybaczcie opóźnienie. Widzę, że jest pięć komentarzy (oprócz moich odpowiedzi), więc oczywiście nowy rozdział. Nie pojawił się szybko, ponieważ miałam poprawkę, której bałam się najbardziej. Na szczęście zdane już wszystko i mam jeszcze trochę wakacji do października.

Kolejna sprawa: Jak pewnie wielu z Was zauważyło, dodałam ankietę (kolejną). Chciałabym, żebyście się wypowiedzieli. Chciałabym wiedzieć, ilu mam czytelników, a ile osób pojawia się tu przypadkiem i od razu ucieka. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi z góry.

Ostatnia sprawa: CZYTAM = KOMENTUJĘ.

 
 _______________________________________________
 

Całą noc nie mogła zmrużyć oka. Wsłuchiwała się w spokojny oddech Huberta, ale emocje nie pozwoliły jej spać. Jeszcze dzisiaj miała spotkać swoich rodziców, a potem odwrócić zaklęcie. Bała się, że sobie nie poradzi. Co prawda była jedną z najmądrzejszych czarownic na świecie, ale nigdy nie bawiła się w aż tak zaawansowaną magię. A co, jeśli zrobi coś źle? A jeśli rodzicom nie da się przywrócić wspomnień? Chciała tylko odzyskać swoją rodzinę. Bez nich nie miała nikogo. Miała przyjaciół, ale to nie zastąpi czułego uścisku matki i troskliwego spojrzenia ojca. Nie wiedziała, jak Harry to wytrzymywał. Stracił rodziców, zanim zdążył ich poznać. Potem zginął Syriusz. Miał niewiele czasu, żeby cieszyć się obecnością ojca chrzestnego. Nie miał nikogo, a jednak jakoś sobie radził. Był silny. Ona też musi być. Zawsze miała swoich przyjaciół. Harry i Zabini zawsze jej pomogą.
A co z Hubertem? Podobał jej się, ale czy w ciągu kilku dni może powstać wielka miłość? Miała wrażenie, że jedyne, co ich łączy, to wzajemny pociąg seksualny. Dobrze im było w łóżku. Jednak poza nim praktycznie się nie widywali.
Powoli odsunęła jego rękę i zaczęła się podnosić. Nie chciała go obudzić. Narzuciła na siebie cienki szlafrok i podeszła do okna. Zaczął padać deszcz. Krople dudniły lekko w szybę, zamazując świat za nią. Hermiona miała wrażenie, że jest obserwowana, ale to pewnie jeszcze pozostałości po wojnie. Nie raz miała jeszcze dziwne uczucie niepokoju, że czegoś nie wie, że czegoś brakuje w jej wspomnieniach, ale uznała, że to normalne.
Wyszła z pokoju i skierowała się w stronę kuchni. Musiała się napić wody. Z zegara dowiedziała się, że jest jeszcze dobrze przed trzecią. Długa noc przed nią. Otworzyła lodówkę. Ostatecznie wyciągnęła białe wino i różdżką przywołała kieliszek. Nalała sobie trunku i usiadła przed kominkiem w salonie. Szum deszczu narastał, a ona wpatrywała się w płomienie. Wypiła łyk wina i podeszła bliżej kominka. Nie myślała. Wzięła garść proszku Fiuu i za chwilę już była w domu. Jeśli Blaise nie wybył, to powinien być w pokoju gościnnym.
Delikatnie zapukała. Miała gdzieś, że pewnie zniszczy mu noc z jakąś cudowną laleczką. Musiała z kimś pogadać. Nie usłyszała odpowiedzi, więc weszła. Był sam. O dziwo.
- Hermiona? Co ty tu robisz? - Wymamrotał, kiedy wślizgnęła się pod kołdrę.
- Musiałam z kimś pogadać, Blaise.
- I dlatego wparowałaś w samym szlafroku?
Zapomniała, że nic na siebie nie nałożyła.
- Jestem u siebie.
- Fakt. O czym chcesz pogadać? - Usiadł, próbując się rozbudzić.
- Boję się, że coś spieprzę z zaklęciami.
- Hermiona, o czym ty mówisz?
- O moich rodzicach.
- Nic takiego się nie stanie. Jesteś najbardziej utalentowaną czarownicą, jaką znam. Wszystko będzie w porządku.
- Nie jestem tego taka pewna. Ja tylko o tym wszystkim czytałam. Nigdy nie próbowałam.
- Skarbie, uspokój się. Przynajmniej spróbujesz. Nie zabijesz ich. Najwyżej nadal nie będą cię pamiętali.
- Masz rację.
- Nie tylko to cię niepokoi. Powiedz mi, co się dzieje.
- A skąd wiesz, że coś się dzieje?
- Już trochę cię znam. Sprawy sercowe?
- Wiesz, że myślałam o związku z Harrym. I chyba to wszystko zepsułam.
- Ale po co ci Harry?
- Jeśli nie mogę nikogo pokochać, to może chociaż dam szczęście temu, który mnie kocha.
- Wiesz, że to tak nie działa. On wie, że ty nic do niego nie czujesz. Cały czas będzie myślał, że jesteś z nim z litości. Każdego dnia będzie się bał, żebyś nie pokochała jakiegoś, bo wtedy złamiesz mu serce bardziej, niż gdybyś go z miejsca odrzuciła. Poza tym myślałem, że podoba ci się Hubert.
- To tylko partner do pracy.
- Czyżby? Nawet ślepy się zorientuje, że on coś do ciebie ma.
- Spaliśmy ze sobą dwa razy. I nie wiem, co mam teraz zrobić.
- Niech zgadnę. Wyrzuty sumienia, bo on z tobą pracuje?
- No tak.
- A ty tego wszystkiego chcesz?
- Na początku chciałam tylko romansu. Chciałam odreagować, więc...
- Więc postanowiłaś pójść w moje ślady. - Dokończył za nią.
- No tak. Jak ty to robisz? Nie czujesz wyrzutów?
- Nie. Nikogo do tego nie zmuszam, więc nie widzę powodu, dla którego miałbym je mieć.
- Czyli mógłbyś się ze mną przespać, a na drugi dzień udawać, że nic się nie wydarzyło?
- Nie.
- Dlaczego?
- Z tobą nigdy się nie prześpię. Nawet nie myślę w tych kategoriach.
- Dlaczego?
- To długa historia, o której zresztą nie chciałaś słuchać.
- Jeśli zaczniesz wracać do historyjek z czasów szkolnych, to cię walnę.
- Nie będę tego robił. Myślę, że jest ktoś z kim powinnaś porozmawiać w najbliższym czasie.
- Chyba nie masz na myśli Malfoy'a?!
- Wiesz co. To nie jest dobry temat o tej porze. Musimy się wyspać, bo jutro czeka nas wielki dzień. Nasza mała Hermionka w końcu odzyska mamę i tatę. Cieszysz się?
- Z jednej strony nie mogę się doczekać, a z drugiej...
- Ciągle się boisz. Nie martw się. Będzie dobrze. Ja i Potter jesteśmy przy Tobie. Zawsze możesz na nas liczyć, a już na sto procent na mnie. - Pocałował ją w policzek. - A teraz już uciekaj. Czas spać.

Czuła, że obejmuje ją czyjaś ręka. Otworzyła oczy i powoli zaczęła wstawać. W pokoju już było jasno. Przez chwilę próbowała sobie przypomnieć, co robi w swoim mieszkaniu, w pokoju gościnnym i do tego w szlafroku. Przypomniała sobie rozmowę z Blaisem. To właśnie on ją obejmował.
- Blaise, wstawaj. Za chwilę musimy być u mnie.
- Co?
- Już późno. - Pokazała mu zegarek. Było około jedenastej. Za dwie godziny mieli być w mieszkaniu Huberta. Tam właśnie musieli dokonać cudu.
- Szlag. Możesz się odwrócić?
- Wstydzisz się siebie? - Zaśmiała się Hermiona. Próbowała ukryć swoje zdenerwowanie żartami.
- Wiesz. Są pewne rzeczy, których nie musisz oglądać. Chyba, że tak strasznie cię ciekawi, czy tam na dole też jest czarny. - Mrugnął do niej, a jej twarz przybrała kolor purpury. Wyszła z pokoju i natychmiast poszła się ubrać do swojej garderoby.
- Śniadanie zjemy na miejscu. - Zawołała, czekając już przed kominkiem na przyjaciela.
Jedno po drugim pojawiło się w salonie jej tymczasowego lokum. Szybko pobiegła do sypialni. Na szczęście Hubert jeszcze spał. Pewnie się nawet nie domyślał, że noc spędziła gdzie indziej.
- Hubert, za chwilę będzie śniadanie. - Potrząsnęła nim delikatnie i słysząc pomruk potwierdzający, wyszła z pokoju.
- Naleśniki czy jajecznica? Bo nie mamy za wiele czasu. Trzeba wszystko przygotować.
- Jajecznica. - Zdecydował czarnoskóry i usadowił się na najbliższym krześle.
Hermiona zabrała się do przygotowywania jajek, bekonu i tostów. Pomagała sobie czarami i zanim się spostrzegli, jedzenie myło gotowe.
- Pięknie pachnie. - Usłyszeli, będąc w połowie posiłku.
- Twoja porcja jest tam. - Wskazała ręką. - I mógłbyś się ubrać.
- Nie powiedziałaś mi, że mamy gościa. - Odezwał się Adams lekko naburmuszonym tonem.
- Nie wiem, czy się znacie. To Hubert Adams, mój kolega z pracy. A to Blaise Zabini, mój przyjaciel. - Przedstawiła ich dziewczyna i na nowo zabrała się za jedzenie. Zmuszała się do przełknięcia tyle, ile tylko była w stanie. Nerwy zaczęły przejmować nad nią górę. Nie chciała stracić opanowania. Nie dzisiaj, kiedy jest o krok od odzyskania najbliższych.
- Miona, możemy zamienić słowo? - Zapytał Zabini.
- Jasne. Co jest?
- Na osobności.
- No dobrze.
Przeszli do sypialni i zamknęli za sobą drzwi. Blaise rzucił zaklęcie wyciszające i popatrzył na Hermionę.
- Wiem, że to nienajlepszy pomysł, ale uważaj z Hubertem.
- Dlaczego?
- Chcesz tylko romansu, czy poważnego związku?
- Nie wiem. Znam go kilka dni. To chyba za mało, żeby planować przyszłość.
- To uważaj. On nie szuka przygody.
- A to źle?
- Tak. Nie chcę cię wyciągać z kłopotów.
- To znaczy?
- Poszperałem trochę i on ma na koncie kilka spraw o szantaże i nękanie.
- Nadal nie rozumiem.
- On szuka kogoś, kto będzie z nim już do końca życia. A kiedy kobieta odchodzi, ten nachodzi ją w każdym możliwym miejscu i próbuje ją szantażować.
- Ale jak?
- W jednym przypadku były to nagie zdjęcia jego byłej a w innym szantaże na tle emocjonalnym. No wiesz, że się zabije czy coś.
- Rozumiem. To miło, że się o mnie troszczysz, ale jestem dużą dziewczynką. Chyba nie sądzisz, że dam się sfotografować. Poza tym ja jestem czarownicą, a on mugolem.
- Wiem, ale po prostu chciałem cię ostrzec.

Wszystko już było gotowe. Harry, Hermiona i Blaise zdołali już przejść przez zaklęcie łączenia i właśnie otwierały się drzwi. Dziewczyna poczuła, że drży. Wiedziała, że musi szybko rzucić zaklęcie, zanim ktokolwiek zorientuje się, co się stało. Inaczej oni uciekną. Bo w końcu dlaczego by mieli zostać przy trójce dziwaków, gdzie dwóch mężczyzn celowało patyki w kobietę, a ta podobny patyk miała skierowany w ich stronę.
Pierwszy wszedł oczywiście gospodarz, a za nim rodzice dziewczyny. Hubert szybko upadł na podłogę, a jasnoniebieski promień z różdżki ugodził Jane i Ethana. Była Gryfonka patrzyła, jak ich oczy otwierają się ze zdumieniem i przerażeniem. Zanim zorientowała się, co się dzieje, oni podbiegli do niej, chcąc ją uściskać. Przystanęli w ostatniej chwili, czekając na jej ruch. Wpadła w ich ramiona.
- To my was zostawimy. - Powiedział Blaise i wyprowadził Pottera i Adamsa z pokoju.
- Córeczko. - Wyszeptała jej mama. Obie miały łzy w oczach. - Dlaczego zapomnieliśmy?
- To długa historia.
Usiedli w trójkę na kanapie.
- Przepraszam was za to. Musiałam was chronić.
- Ale to my jesteśmy od tego, żeby chronić ciebie.
- Była wojna. Największy czarnoksiężnik postanowił pozabijać wszystkich ludzi, którzy nie posiadali mocy. Chciałam, żebyście byli bezpieczni. Bylibyście pierwszym jego celem, bo jestem przyjaciółką tego, który był jego największym wrogiem. W dodatku nie jestem czarownicą czystej krwi. Voldemort został zabity, ale nie potrafiłam was odnaleźć.
- Dlaczego wybiegłaś z restauracji? Dlaczego nas nie odczarowałaś?
- To jest bardzo zaawansowana magia. Potrzebowałam wsparcia, a i z tym nie byłam pewna, czy mi się uda.
- Mamy najzdolniejszą córkę na świecie.
- I jest jeszcze coś. - Powiedział jej ojciec.
- Ethan, nie teraz. - Oburzyła się żona. - Dopiero odzyskaliśmy córkę, o której nie pamiętaliśmy. Takie nowości mogą poczekać.
- Co może poczekać? - Hermiona była zaciekawiona.
- Później, skarbie. Teraz opowiedz nam wszystko. Czym się zajmujesz, czy masz chłopaka, gdzie mieszkasz. Chcę znać każdy szczegół.
- Mieszkam na takim osiedlu dla czarodziejów. Jestem aurorką i pracuję w Ministerstwie Magii. Auror to taki ktoś, kto łapie niebezpiecznych czarodziejów. Coś jak policjant. - Dodała, widząc, że rodzice nie bardzo wiedzą, o co chodzi.
- To bardzo odpowiedzialne zajęcie.
- Tak.
- I pewnie niebezpieczne.
- No tak.
- A jak sprawy sercowe? Jakiś chłopak, mąż?
- Nie. - Zaśmiała się. - Chyba żaden nie jest mi pisany.
- Myślałam, że podoba ci się Hubert.
- Nie znamy się zbyt długo. A co u was? Gdzie mieszkacie, co robicie?
- Nadal jesteśmy dentystami. Mieszkamy niedaleko, ale nie sprzedaliśmy dawnego mieszkania. Mieliśmy taki zamiar, ale coś nam na to nie pozwoliło. Może gdzieś w głębi siebie wiedzieliśmy, że mamy kogoś, do kogo warto będzie wrócić.
- I pomyśleć Jane, że bałaś się, że nigdy nie będziemy mieć dzieci.
Hermiona spędziła z nimi cały dzień, a potem pojechała na noc. Hubert chyba nie był z tego zadowolony, ale nie powiedział ani słowa. Kobieta nie mogła się nacieszyć obecnością ukochanych rodziców. W dodatku dowiedziała się czegoś, co było ukryte w rodzinie, chociaż nie do końca wiedziała, dlaczego. Otóż babcia Hermiony była czystej krwi czarownicą i też uczyła się w Hogwarcie. Podobno bała się, że magia w rodzinie zaniknie, gdy jej ojciec nie dostał listu. Odeszła z tego świata, zanim dziewczyna skończyła cztery latka, ale wiedziała, że jej wnuczka będzie kimś więcej.
Tę noc przespała spokojnie.

*-*-*

Draco nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok. W końcu ubrał się i teleportował przed jej mieszkanie. Widział niewyraźny cień w oknie, a potem zaczął lać deszcz. Był przemoczony do suchej nitki, ale nie przeszkadzało mu to stać w dalszym ciągu. Widział zielony błysk i zrozumiał, że użyła kominka. Szkoda, że nie wiedział, gdzie uciekła. Zrezygnowany wrócił do hotelu, zanim ktokolwiek zorientował się, że go nie ma. Wiedział, że nie tylko on nie śpi. Był ciekawy, co się dzieje. Blaise za dużo mu nie powiedział. A przecież musiał wiedzieć. Hermiona mu ufała. Napisał do niego list. W odpowiedzi dostał tylko datę godzinę i adres. Pojawił się tam przed czasem i przypatrywał się, co kombinowali. Niestety nie mógł ich usłyszeć.
Rzucił na siebie zaklęcie kameleona i gdy tylko ten przygłupi mugol zostawił otwarte drzwi, wślizgnął się do środka. Patrzył na przygotowania do rytuału. Bo jak inaczej nazwać trzymanie się za ręce wokół małej, białej świeczki. I wtedy zrozumiał. Podszedł i dotknął ramienia Blaisa. Zauważył, że jego przyjaciel się wzdrygnął, a potem uśmiechnął. Zabini wiedział, że on tam jest. Potem musi go poprosić, żeby siedział cicho.
Jeszcze zastanawiał się, po co im łączenie magii. Doskonale znał to zaklęcie. Użył tego parę razy z matką przeciwko śmierciożercom. Oczywiście nikt o tym nie wiedział. Odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewał. Patrzył, jak Potter i Diabeł wyciągają różdżki. Rozejrzał się wokół i kiedy zorientował się, że nikt nie patrzy w jego stronę, wyciągnął swój magiczny patyk i postąpił jak oni. Poczuł, jak jego moc wypływa z niego i przez różdżkę kieruje się w stronę dziewczyny. Potem sprawy potoczyły się szybko. Otwarte drzwi, zaklęcie, Hermiona w objęciach jakiś ludzi. Domyślił się, że to właśnie byli jej rodzice. W końcu ich odnalazła. Cieszył się jej szczęściem. Szkoda tylko, że ona nie wiedziała, że on tam stoi, że on jej pomógł, że jest blisko. Ból przeplatał się ze szczęściem. Ona była szczęśliwa, więc on także. Jakie to zależne od siebie. Nie podobał mu się za to ten mugol. Szkoda, że nie wiedział, jak się nazywa. Jedno jest pewne, on już sobie z nim porozmawia.
Dali swobodę Hermionie i jej rodzicom, więc i on to zrobił. Wyszedł po cichu, ale zaraz rzucił zaklęcie w szybę, która zamieniła się w piach.
- Co do cholery? - Usłyszał głos faceta.
Na szczęście nikt nie kwapił się do sprawdzenia, kto jest na zewnątrz i człowieczek musiał to zrobić sam. Blaise wiedział, kto zepsuł okno, ale dlaczego Potter się nie ruszył? Dowie się tego, jak tylko wróci. Teraz miał inne zadanie.
Szybkim ruchem nadgarstka unieruchomił mężczyznę, następnym przeniósł go za pobliskie drzewo.
- Co się dzieje? - Zapytał Hubert drżącym ze strachu głosem, kiedy więzy opadły.
- Znasz mnie? - Draco Malfoy zdjął z siebie zaklęcie.
- Nie.
- To dobrze. Jak się nazywasz?
- Hhubert Addddams. - Wyjąkał.
- Dobrze. To teraz mnie posłuchaj, Hubercie. Jeśli w jakikolwiek skrzywdzisz Hermionę, dopadnę cię i zadam ci taki ból, o jakim ci się nawet nie śniło.
Teleportował się, zanim tamten zdążył się zorientować, co się właśnie stało.

5 komentarzy:

  1. Sylvia13/9/15

    Ale super, że Hermiona odzyskała rodziców :D
    Fajnie by było gdyby jeszcze jej ktoś przywrócił pamięć....ale na to pewnie będzie trzeba jeszcze poczekać. ..
    No nic...uzbrajam się w cierpliwość i czekam na kolejny rozdział ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Właśnie przeczytałam twojego bloga i mi się podoba;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! :) CZekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział bardzo mi sie podoba, od wczoraj czytam twojego bloga i jest świetny. Mam nadzieje że szybko pojawi się nowy rozdział bo już nie mogę się doczekać. Weny życzę !!! :)

    OdpowiedzUsuń