wtorek, 2 czerwca 2015

1. Bo na świecie istnieją różne rodzaje miłości. Najważniejsze, to wybrać właściwą



No i jest w końcu pierwszy rozdział drugiej części. W końcu pojawił się konkretny pomysł, jak poprowadzić tą historię. Mam nadzieję, że się spodoba.
Zapraszam do czytania i oczywiście komentarzy.

Wasza Carrie

_____________________________________

Całkiem ładna szatynka w butach na wysokim obcasie i zielonej, prostej sukience sięgającej do kolan, zmierzała pewnym krokiem do gabinetu samego Ministra Magii. W ręce niosła kilka raportów dotyczących niewłaściwego użycia czarów. Czasami zastanawiała się, jak to jest być aurorem z prawdziwego zdarzenia. Harry wiecznie wyjeżdżał na jakieś akcje, a ona tylko pisała z tego raporty. Dzisiaj zamierzała porozmawiać z ministrem o jakiejś misji. Miała dość siedzenia w tym ciasnym biurze. Poza tym możliwość wyjazdów ułatwiłaby jej plan. Zamierzała w końcu odnaleźć rodziców.
Stanęła przed gabinetem. Ręką odgarnęła swoje krótkie włosy za ucho. Ścięła je zaraz po ukończeniu Hogwartu na znak rozpoczęcia nowego etapu w życiu. Weszła bez pukania. Stwierdziła, że jej przełożony jest jak zwykle zajęty i nawet nie usłyszy. Z resztą już nie raz powtarzał, żeby nie przejmować się drzwiami i jest otwarty na kontakt z pracownikami. Michael Corner, Minister Magii, i Hermiona Granger znali się jeszcze z Hogwartu. Kiedyś spotykał się z Ginny, a obecnie był mężem Cho Chang. Był przyjaźnie nastawiony do każdego, zwłaszcza do kobiet, chociaż Hermiona nie słyszała, żeby kiedykolwiek zdradził żonę. W biurach takie plotki szybko się rozchodzą.
- To są raporty, o które pan prosił. - Położyła mu na biurku.
- Dziękuję. I nie mów do mnie pan. Przecież wiesz, jak się nazywam.
- Dobrze, proszę p... Dobrze, Michaelu. - Poprawiła się szybko i ruszyła do drzwi.
- Hermiono. - Powiedział, gdy jej ręka już spoczęła na klamce.
- Tak?
- Weź i zapoznaj się z tym. Chyba już czas, żebyś wybrała się na swoją pierwszą misję. I wszystkiego najlepszego. - Uśmiechnął się do niej.
- Ale urodziny mam dopiero za tydzień.
- Uznajmy, że to taki przyspieszony prezent.
- Dziękuję.
Wyszła uradowana i podekscytowana. Jej pierwsza akcja. Super! W końcu.
- Co się stało? - Zapytała ją Lisa Turpin. Pracowały z Hermioną w jednym biurze i przez ten rok pracy bardzo się zaprzyjaźniły.
- Dostałam misję. - Pomachała przyjaciółce żółtą teczką.
- A gdzie jedziesz?
- Jeszcze nie wiem. Mam się z tym zapoznać.
- To czytaj. Jestem ciekawa szczegółów.
- Wynika z tego, że mam wyjechać do Bułgarii i złapać żartownisia, który pokazuje mugolom smoki. Wolę nie wiedzieć, jak szybko stamtąd uciekają.
- To nie powinno być trudne. Ciekawe, czemu wysłali akurat ciebie. Przecież każdy największy łamaga to zrobi.
- Dzięki. Masz mnie za łamagę? - Udała minę obrażonej, co wypadło dość zabawnie.
- No skąd. Może troszkę.
- No wiesz. Nie rozmawiam z tobą. - Teatralnie odwróciła się od przyjaciółki tylko po to, żeby chwilę później śmiać się w najlepsze.

Wróciła do domu dosyć zmęczona. Powiesiła płaszcz i z ulgą cisnęła szpilki w kąt. Ruszyła do kuchni. Nalała sobie wina do kieliszka i zabrała się do przygotowywania kolacji.
Z talerzem w ręce skierowała się do salonu, gdzie włączyła telewizję. Skakała z kanału na kanał, a kiedy nie znalazła nic ciekawego, zostawiła na tym, na którym skończyła. Kiedy już kończyła jeść, usłyszała pukanie w szybę. Coś usilnie próbowało się dostać do środka. Przestraszona podeszła do okna z różdżką w ręce. Dopiero, kiedy przyjrzała się z bliska, roześmiała się w głos z własnej głupoty. Tak długo nikt do niej nie pisał, że już zdążyła zapomnieć, co to sowia poczta. Wpuściła niepozorną sówkę do środka, podała jej miseczkę z wodą i dopiero wtedy odwiązała list od jej nóżki. Bez trudu rozpoznała charakter pisma i stwierdziła, że Blaise to totalny kretyn. Wysyłać taką małą sówkę w tak daleką drogę. To szczyt bezmyślności! Przecież on był aż gdzieś w Egipcie.

Wracam do Londynu na kilka dni. Mam nadzieję, że przenocujesz starego przyjaciela i jego towarzystwo liczące jedną osobę. Kilka dni. Zgódź się.
Kochający na wieki, Blaise.
P.S. Sowę wysłałem już z granic Anglii. Będę jutro wieczorem.

Uśmiechnęła się do listu. Blaise zawsze wiedział, jak poprawić jej humor w kilku zdaniach. Zaniepokoiło ją słowo "towarzystwo". Znała Zabiniego z tego, że był niezłym kobieciarzem. Pewnie tym razem pewnie też sprowadza tu jakąś panienkę. Na takie towarzystwo jeszcze może się zgodzić, pod warunkiem, że nie zdemolują jej mieszkania.

Zgoda. Kilka dni i ani chwili dłużej. Szykuję kolację.
Całusy, Hermiona.

Przywiązała te kilka słów sówce, która już była gotowa do drogi powrotnej. Miała nadzieję, że tym razem jego osoba towarzysząca nie będzie tak nerwowa jak poprzednia. Kiedy pojawił się u niej z obecnie już byłą, doszło do awantury i poleciało kilka wazonów. Teraz, kiedy o tym pomyślała, wydało jej się to nawet zabawne, ale wtedy wcale do śmiechu jej nie było.
Położyła się na dosyć wygodnej sofie i pogrążyła się we własnych myślach. Stęskniła się już za starym przyjacielem. Owszem miała Lisę i Harry'ego, ale Blaise był jedyny w swoim rodzaju. Nie mogła doczekać się nowych plotek. Tak dawno nie miała od niego żadnych wiadomości. Rozumiała, że jego praca jest wymagająca czasu (pomagał w hodowaniu smoków), ale mógłby napisać do swojej przyjaciółki te kilka słów na tydzień.
Przywołała zaklęciem pierwsze, lepsze mugolskie romansidło. Uwielbiała je czytać. Tam główna bohaterka zawsze w końcu odnajdywała swoją miłość i żyli długo i szczęśliwie. Westchnęła. To chyba nie było dla niej. Kiedyś jej się wydawało, że kocha Wiktora, ale kiedy on odszedł, wcale nie poczuła straty. Nawet się cieszyła, że odnalazł drugą połówkę.
Wróciła myślami do ostatniego dnia szkoły. Otrzymała wyniki bezpośrednio z rąk dyrektorki, ale pierwsze miejsce i Puchar Domów otrzymał Slytherin. Hermionie jakoś nie było przykro z tego powodu. Od czasu tych wszystkich sprzeczek z Ronem i Ginny jakoś przestało jej zależeć na Gryfonach. Miała wrażenie, że cały dom był przeciwko niej, od kiedy Ronald zrobił z siebie ofiarę, a ona zaprzyjaźniła się ze Ślizgonami. Co prawda pamiętała tylko przyjaźń z Blaisem, ale on uparcie twierdził, że z Draco też się dogadywała. Co do Zabiniego, to ich kontakt się urwał zaraz po szkole. Ostatnio się widzieli, kiedy robiła domówkę w swoim nowym mieszkaniu. To właśnie wtedy miało miejsce owe rzucanie wazonami.
Wydawało się, że miała wszystko: dobrą pracę, przytulne mieszkanie i wiernych przyjaciół. Chociaż Harry chciał być chyba kimś więcej niż przyjacielem. Hermiona jednak nie poruszała z nim tego tematu. Nie kochała Harry'ego w ten sposób. Dla niej zawsze był najlepszym przyjacielem. Miała nadzieję, że w końcu znajdzie kogoś, kogo pokocha szczerze i nadal będą mogli się przyjaźnić.
Ona sama też nie miała nikogo. Próbowała kilka razy być w związku, ale zawsze kończyło się to niepowodzeniem. Od pięciu lat miała wrażenie, że nikt nie jest w stanie zapełnić tej pustki, która powstała nie wiadomo skąd. O Malfoy'u nie myślała więcej od czasu procesu. Nie chciała nawet się już więcej zastanawiać nad dziurą w jej wspomnieniach. Żyła dalej. Mimo wszystko czegoś jej w tym spokojnym i poukładanym życiu brakowało. Patrzyła na matki chodzące z wózkami lub trzymające za ręce swoje małe pociechy. Patrzyła na zakochanych i marzyła o tym, że kiedyś kogoś ona tak bardzo pokocha z wzajemnością i stworzą rodzinę. Miała już dwadzieścia cztery lata. Czas najwyższy.
Przywołała zaklęciem butelkę wina i opróżniony już kieliszek. Nalała sobie kolejny i dziękowała wszystkiemu, że jest czarownicą. To ułatwiało jej życie nawet w tym najmniejszym stopniu.
Rozdzwoniła się jej komórka. Jeden z tych wspaniałych wynalazków mugoli, albo raczej ludzi, którzy nie są czarodziejami. Jak jej rodzice. Posępniała na chwilę. Tęskniła za nimi, ale nigdzie nie mogła ich odnaleźć. Tutaj nawet magia nie pomogła. Musi w końcu poprosić o kilka dni urlopu. Może wtedy coś jej się uda.
- Halo? - Odebrała w końcu.
- Tu Harry. Będę za dziesięć minut.
- No dobra.
I w tym momencie jej humor się zepsuł. Lubiła Harry'ego, ale nie miała ochoty dzisiaj na jego nieumiejętny podryw. Nie miała serca mu powiedzieć, że nic do niego nie czuje. Wolała udawać, że niczego nie zauważa.
Patrzyła na zegarek i jeszcze nie zdążyło minąć dziesięć minut, a Potter pojawił się w jej kominku.
- No cześć. - Szczerzył się do niej. Wyszedł z płomieni, uważając, żeby nie ubrudzić jej dywanu. Już nie raz mu się za to dostało.
- Coś się stało?
- Nie. Chciałem się z tobą tylko zobaczyć.
- Harry, nie chcę być nieuprzejma, ale jestem zmęczona, a jutro od rana pracuję.
- Hermionka, wyluzuj. Tylko praca i praca.
- Dostałam pierwszą misję. Chciałam się jakoś przygotować.
- Za tydzień.
- Ale za tydzień są twoje urodziny. Mieliśmy ci zrobić przyjęcie, a ty wyjeżdżasz. To nie fair.
- Wina? - Chciała zmienić temat, dowiedzieć się, co Harry chce i się go pozbyć. Może i było jakoś tak koło dwudziestej, ale ona była zmęczona.
- Chętnie.
Zrozumiała, że szybko się go nie pozbędzie, kiedy usadowił się wygodnie na jej ulubionej sofie. Przywołała drugi kieliszek i nalała czerwonego, słodkiego płynu.
- Proszę.
Specjalnie usiadła na fotelu naprzeciwko.
- Malfoy wychodzi pojutrze z Azkabanu.
- I co ja mam z tym wspólnego?
- Nie chcesz się z nim spotkać?
- Raczej nie.
- Zabini wraca.
- Wiem.
- Pisał do ciebie?
- Tak. Będzie u mnie nocował.
- Czy ty zgłupiałaś?
- O co ci chodzi, Harry? To mój przyjaciel. Tak samo jak ty.
- Czyli ja też mógłbym tu nocować? - Czy jej się wydawało, czy w jego głosie zabrzmiała jakaś nuta pretensji i żalu.
- Oczywiście. Ta kanapa jest do twojej dyspozycji.
Doskonale wiedziała, o co mu chodzi, ale dzisiaj nie miała ochoty się bawić w żadne aluzje.
- Harry, posłuchaj mnie. - Przeniosła się na sofę i spojrzała mu w oczy. - Wydaje mi się, że wiem, czego ty ode mnie chcesz. Kocham cię, ale jako przyjaciela. Jak brata. Przyjaźnimy się od lat i nie zamierzam tego psuć tego jakimś głupim romansem. Nie chcę cię ranić, ale nie myślę o tobie w ten sposób. Rozumiesz?
- Hermiona, ja rozumiem, że twój związek z Ronem sprawił, że nie masz ochoty na żadne związki. Potem się dołożył do tego Krum i Malfoy. Ale ja nie zamierzam cię krzywdzić. Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa.
- Harry, tu nie chodzi o to, czy chcę związku, czy nie. Ja po prostu nie chcę związku z tobą.
- Rozumiem. Nie będę cię do niczego zmuszać, ale chcę, żebyś wiedziała, że ja zawsze będę na ciebie czekał. - Przybliżył się do niej, jakby chciał ją pocałować.
- Myślę, że powinieneś już iść.

*-*-*

Leżał na swojej niewygodnej pryczy. Właściwie to zdążył się już do niej przyzwyczaić. Tak samo, jak do tego ochydnego jedzenia. Czuł się samotny. Był sam w celi i nikomu nie wolno było go odwiedzać. W celi obok był jego ojciec, który już dawno zwariował, tak samo jak inni, więc nawet rozmowa przez kraty nie wchodziła w grę. Jego przy zdrowych zmysłach trzymała tylko myśl o tym, że jak wyjdzie, to będzie mógł ją zobaczyć, choćby z daleka. Napisał do niej kilka listów, ale nigdy ich nie wysłał. Wiedział, że ona go nie pamięta, albo raczej pamięta go jeszcze w wersji podłego arystokraty i sługę Czarnego Pana. Właściwie to nawet jakby chciał, to pewnie nie mógłby wysłać ani jednego listu. Jego karą było nie tylko więzienie i strażnicy, który obecnością odbierali każdą radosną myśl, ale też samotność.
Nagle drzwi do celi się otworzyły. Podniósł się, żeby zobaczyć kto przyszedł.
- Witam naszego nowego Ministra Magii. Co pana sprowadza w moje skromne progi? - Uśmiechnął się ironicznie.
- Chcę cię tylko powiadomić, że za tydzień przybędzie tu dwóch aurorów, którzy zabiorą cię z tej wyspy na brzeg. Potem udasz się z nimi do ministerstwa odebrać swoją różdżkę. Później już możesz robić, co chcesz.
- Dziękuję za okazaną łaskawość. - Powiedział i ponownie przyjął pozycję leżącą, dając znać gościowi, że ma już sobie iść. Usłyszał tylko echo zamykanego zamka.
Draco Malfoy przywołał sobie wyraz twarzy ministra, który wydawał się być wyraźnie zaskoczony, widząc go w takim stanie. Po pięciu latach były Ślizgon powinien być obarczony chorobą psychiczną wynikającą z wyrzutów sumienia, które oczywiście potęgowała obecność dementorów. Draco nienawidził tych stworów w czarnych pelerynach, które w krótką chwilę sprawiały, że świat tracił całą swoją radość. Oprócz tego, gdzie tylko się pojawiały, przynosiły przenikliwe zimno. Ale już niedługo znowu będzie wolny. Tylko co wtedy? Dokąd pójdzie? Do domu nie chciał wracać. Kojarzył mu się z matką, którą kochał i którą stracił w najgorszy z możliwych sposobów. Zamordował ją ten, który stał się ofiarą Malfoy'a. Owszem, mógł w każdej chwili wyjąć złoto ze swojego skarbca i kupić dom, ale zanim to zrobi minie parę dni, a on nie miał gdzie nocować. Najwyżej będzie musiał przecierpieć w tym domu pełnym wspomnień.
Był ciekaw, jak ona się miewa. Z Proroka Codziennego dowiedział się, że została jedną z pracownic w Ministerstwie. Podobno miała najwyższe oceny i była sama do tej pory. W tej głupie gazecie była przecież rubryka zarówno zgonów, jak i urodzeń, no i oczywiście ślubów. Pracownica ministerstwa, przyjaciółka Wybrańca z pewnością byłaby tam wpisana bez większych problemów. No chyba, że miała chłopaka. Tego niestety nie mógł wiedzieć. Mimo wszystko miał nadzieję. Ale czy ona będzie chciała być ze skazańcem? Czy w ogóle mu wybaczyła to wszystko? Czy wróciły jej wspomnienia?
Ich ostatnie pożegnanie. Była taka zimna w stosunku do niego. Takiego odczucia chłodu nie doznał nawet pod opieką dementorów. Wmawiał sobie, że tak będzie lepiej, że znajdzie kogoś, kto będzie na nią zasługiwał. Kogoś, kto otoczy ją opieką i nie narazi na śmierć. Kogoś, kto zawsze będzie w pobliżu, żeby nikt jej nie skrzywdził. On temu nie podołał i to za każdym razem sprawiało mu ból. Powinien być przy niej, chronić ją. Zaślepiła go nienawiść i chęć zemsty. Ale gdyby nie to, Carrow pewnie dalej by był na wolności. Nadal by go szantażował i zastraszał. Przynajmniej Hermiona była bezpieczna. Ale on tak cholernie za nią tęsknił. Nie musiała być nawet jego dziewczyną czy tam narzeczoną, czy coś w tym rodzaju. Wystarczyło, że była blisko.
Już niedługo i znowu ją zobaczy. Choćby z daleka.

6 komentarzy:

  1. Nareszcie! Juz się nie mogłam doczekać drugiej części Twojego opowiadania! Rozdział taki przejściowy, w zasadzie nic nie wnosi, ale to tylko pozytyw, bo pozwala na przyjemne wejście w nowy etap. Teraz pozostaje tylko czekać na zwrot akcji ;-) Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sylvia2/6/15

    No w końcu ... :D nie mogę się doczekać aż Draco wyjdzie z Azkabanu, i co zrobi. I co Hermiona zrobi, gdy w końcu się spotkają. Przez ten rozdział tylko jeszcze bardziej się niecierpliwię :D
    No ale nic nie poradzę . . . Tylko proszę, żebyś jak najszybciej wstawiła nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejooo! :))

    Musiałam kochana czym prędzej Cię odwiedzić! :)) Była to doskonała decyzja, gdyż oczarowałaś mnie moja droga już samym prologiem! :D ^^ Uwielbiam paring "dramione", tym bardziej w Twojej lekkiej, zgrabnej wersji! ;)) Brawo kochana za doskonały początek! :D Ostrzegam, iż jestem dosyć natrętnym czytelnikiem, dlatego już się ode mnie tak łatwo nie odpędzisz! ;)) Zostaję tu na stałe kochana! :D *.*

    Spodobało mi się to, że Mionka zaprzyjaźniła się z Blaisem, a od rudego rodzeństwa jednakowo odsunęła. Jakoś nigdy za nimi nie przepadałam, zaś z pozoru czarne charaktery zawsze są fascynujące! :D ^^
    Już nie mogę doczekać się wyjścia Draco z Azkabanu, coś czuję, że ich romans będzie bardzo ekscytujący! :)) Kocham to! :D
    Życzę Ci kochana morza weny i wypatruję dwójeczki na horyzoncie! :)) :**

    Pozdrawiam serdecznie! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Heejo nareszcie wróciłaś. Cieszę się bo bardzo spodobała mi się poprzednia część. Piszesz cudownie. Rozdział cudowny nie mogę się doczekać jak Draco wyjdzie. Ciekawa jestem jak to się potoczy i szczerze już nie mogę się doczekać dalszej części. Pokochałam to opowiadanie całym sercem.
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    A więc do zobaczenia wkrótce :D

    PoZdRo :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam Cię ponownie.
    Hermiona nie pamięta, że coś ją łączyło z Draco. Z drugiej strony może nawet to dla niej lepiej. Harry wydaje mi się być dwulicowy trochę, ponieważ kiedy była z Ronem nawet nie stanął w jej obronie, a teraz nagle walczy o jej serce? Żenujące. Podziwiam Draco, że wytrzymał w tym strasznym miejscu i nie zwariował. Jestem pełna podziwu..

    KAKTUS W SERCU.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne poprostu boskie, jednak nie mogę znaleźć na poprzednim blogu wczesniejszego opowiadania..mogła byś podać dokładny link chciała bym zobaczyć i przeczytać wcześniejsze relacje Draco i Herm. Oczywiście jeśli masz czas :/ Czekam na wiadomość!

    ~P. B.

    OdpowiedzUsuń