Rozdział 16.



Niczego bardziej teraz nie pragnęła bardziej niż chwili samotności. Miała już dosyć ciągłego odgłosu kroków Zabiniego, który szedł za nią niemal wszędzie. Powstrzymywał się tylko od wchodzenia za nią do łazienki. Do tego jeszcze to całe towarzystwo Pottera. Nie żeby miała mu to za złe, ale czy ona była małym dzieckiem, które trzeba trzymać za rączkę, żeby się nie przewróciła? Wszyscy działali jej na nerwy i nie pozwalali się skupić. Blaise stale wypytywał ją o wydarzenia, których nawet nie pamiętała. Z kolei Harry robił wszystko, żeby o tym nie myślała. Byli jej przyjaciółmi, ale ich towarzystwo zaczynało ją już męczyć.
Zamknęła drzwi zaklęciem i się położyła. Pukanie, a raczej walenie pięścią słyszała dosyć wyraźnie, ale nawet nie ruszyła się z miejsca. Niech sobie myślą, że jej nie ma. A jutro pójdzie do McGonagall zmienić hasło. To już szczyt, żeby u siebie nie miała żadnej prywatności.
Zamknęła oczy i jak co wieczór próbowała sobie odtworzyć tamtą noc, kiedy uciekała od Carrowa. Pamiętała tylko, że był tam też Wiktor. Chyba z nim współpracował. Nie była pewna. Bardziej interesowało ją to, co powinna pamiętać, a czego za nic nie mogła sobie przypomnieć. Podobno był tam ten Arystokratyczny Dupek i podobno jej bronił. Tak przynajmniej mówi Zabini. Ale dlaczego Malfoy’owi miałoby zależeć na szlamie?
Biegła przez las. Było ciemno. Coś lub ktoś za nią biegł. Nie miała czasu nawet się zastanowić, gdzie ma uciekać. Miała wrażenie, że ten las się nigdy nie skończy, a ona już na zawsze tam zostanie. Miała już łzy w oczach, kiedy po raz kolejny wróciła w to samo miejsce. Wyglądało jak wejście do piwnicy. Obejrzała się za siebie. Ten ktoś był coraz bliżej. Nie miała wyjścia. Musiała się ukryć. Pobiegła w tamtą stronę i się potknęła. Postać Śmierciożercy wyłoniła się zza drzew. Jej serce waliło jak młot. Bała się.
- Zostaw mnie.
- Crucio!
Krzyknęła. Miała wrażenie, że płonie. Każda komórka jej ciała zdawała się spalać osobno. Coś nie pozwalało jej oddychać. Jakby stalowe obręcze zaciskały się na jej klatce piersiowej, wyduszając z jej płuc każdą drobinkę powietrza. Chciała, żeby już ją zabił. Żeby jej nie dręczył.
Ból zniknął.
Powoli podparła się rękami. Była wykończona. Miała tego dosyć.
- Zabij mnie.
- Nie! Ty będziesz żyć. Masz być źródłem jego cierpienia.
- Kogo?
- Crucio.
Obudził ją jej własny krzyk. Usiadła na łóżku i z trudem próbowała zapanować nad oddechem. To już kolejny taki koszmar w ciągu tygodnia. Za każdym razem śniło jej się to wejście, które chciała sprawdzić i postać, która ją goniła. Stale to samo. Stale miała być źródłem cierpienia. Ale dla kogo? Z każdym kolejnym snem była coraz bliżej tego wejścia. Miała wrażenie, że tam kryje się odpowiedź do całej zagadki. Jednak ktoś nie chciał, żeby ona się tam dostała. Ten Śmierciożerca, Carrow. Rozpoznawała jego postać dopiero wtedy, kiedy się budziła. Ten głos. Po każdym takim nocnym maratonie coraz więcej rozjaśniało jej się w głowie. Pamiętała już, że z nim rozmawiała, ale nie pamiętała o czym. Pamiętała, że był Wiktor, ale nie wiedziała dlaczego. Mimo wszystko nadal nie mogła się pobyć tej dziury w pamięci. Postanowiła, że jeszcze raz się spotka z Malfoy’em. Może to pomoże odnaleźć jakikolwiek sens jej porwania. Ale nie teraz. Chwilowo nie miała na to siły.
Powoli wstała i się ubrała. Włosy tylko rozczesała, a o makijażu już w ogóle zapomniała. Chciała zjeść śniadanie, zanim jej „goryle” się obudzą. Na szczęście nie należeli do tych rannych ptaszków i przychodzili zawsze w ostatniej chwili.
Ostrożnie weszła do Wielkiej Sali i odetchnęła z ulgą. Nie pomyliła się. Nie było ich. Spokojnie usiadła przy stole Gryffindoru i zaczęła jeść grzankę z dżemem. Profesor McGonagall nie było w Wielkiej Sali, więc zaraz po jedzeniu, Hermiona ruszyła w stronę gabinetu dyrektorki. Wypowiedziała hasło, wspięła się po spiralnych schodach i zapukała.
- Proszę. – Usłyszała.
- Dzień dobry, pani profesor.
- W czym mogę pomóc o tak wczesnej porze?
- Chciałabym zmienić hasło do mojego dormitorium.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- No dobrze. Po południu przyślę ci sowę z nowym hasłem. A tymczasem idź na lekcje.
- Dobrze. Dziękuję. Do widzenia.
Hermionie brakowało profesora Dumbledora. On by wiedział, co zrobić, żeby ta cała dziura zniknęła. Podejrzewała, że McGonagall też by jej pomogła, ale jej tak bardzo nie ufała.
Tymczasem profesorka zastanawiała się, jak wyciągnąć ucznia z więzienia. Rozmawiała z nim i usłyszała jego wersję zdarzeń. Może to i dziwne, ale wierzyła mu. Zresztą Potter potwierdził tą wersję zdarzeń. Czyżby najwięksi wrogowie w historii Hogwartu mieli przyjąć rozejm? Niezbadane są ścieżki losu. Nie miała jednak pojęcia, że Hermiona niczego nie pamięta przez zaklęcie. Przypisywała to do szoku. Dla dziewczyny pewnie to był duży wstrząs. Szkoda tylko, że z nią nie rozmawiała. Pewnie Albus zdołałby więcej od niej wyciągnąć.
Spojrzała na portret swojego poprzednika. Albus Dumbledore spał sobie w najlepsze. Zawsze wtedy, kiedy był najbardziej potrzebny. Tymczasem inni odradzali jej pomoc Śmierciożercy. Tylko, że Malfoy nie był Śmierciożercą. Nie zdążył nim zostać. Nie miał tego znaku, który był z dumą noszony przez zwolenników Voldemorta. Przypomniała sobie, jak kiedyś bała się wymówić to imię.
To teraz nieważne. Ważne jak pomóc młodemu Malfoy’owi. Nie mógł trafić do Azkabanu. Był taki młody. To więzienie go zniszczy.

*-*-*

Nadzieja go zawiodła, gdy tylko ją zobaczył. Gdzieś w głębi siebie myślał, że gdy przyjdzie, to mimo wszystko go rozpozna. Jednak ten lód w jej głosie i nienawiść w oczach upewniły go, że tak nie będzie. Żałował, że nie zna sposobu na przywrócenie jej pamięci. Carrow wiedział, co robi. Chciał jego bólu i chciał mu odebrać szczęście. Tylko dlaczego zamiast ją zabić, zmienił jej wspomnienia? Przecież miał tyle czasu.
Chciał ją przytulić, pocałować, zobaczyć jej uśmiech. Zamiast tego czuł pustkę. Zrozumiał, że już jej nie odzyska. Krótka rozmowa, szybkie wyjście. Obiecała, że będzie zeznawać. Ale ile warte były takie zeznania? Powie wszystko, co pamięta i potwierdzi, że ją bronił, ale do niego już nigdy się nie odezwie. Na sali pewnie zobaczy ją po raz ostatni. Bo kto by chciał być ze skazanym? Tym bardziej, że on dla niej był wrogiem ze szkolnych lat i dawnym sługą Voldemorta. To lato na wyspie zostało zapomniane w jednej chwili. Te wszystkie dni, kiedy byli przyjaciółmi odeszły w niepamięć. A wszystko przez jednego sukinsyna.
Nie miał już po co wychodzić z Azkabanu. Ojca miał na miejscu, matka nie żyła, a Hermiona nie chciała go znać. Bolało. To tak cholernie bolało. Dlaczego? Przecież był przyzwyczajony do braku uczuć. Lucjusz zawsze się starał, żeby nikt w domu nie czuł się kochany. Co ona z nim zrobiła? Powinien nic nie czuć, a czuł wszystko.
Już nie zamierzał się bronić. Miał gdzieś, ile dostanie. Nawet jeśli dożywocie, trudno. A może Pocałunek Dementora? Podobno jedno z najgorszych rzeczy, jaka może się człowiekowi przytrafić. Stracić duszę, wspomnienia, sens życia. A może on właśnie tego potrzebował? Nie będzie już czuł nic. Będzie tylko istniał, egzystował jak roślina, w nieświadomości.
A może lepiej będzie to po prostu skończyć? Tak teraz, tutaj. Z pewnością coś się znajdzie.
  
*-*-* 
 
- Blaise, możemy porozmawiać?
- Teraz? – Zapytał z niedowierzaniem. Czyżby panna Granger miała gdzieś to, że może stracić punkty, a nawet zarobić szlaban.
- Po zajęciach. W Pokoju Życzeń.
- Jasne. Wiem, gdzie to jest.
Prosto po zajęciach ruszyła w miejsce spotkania. Coś jej nie dawało spokoju i musiała to wszystko koniecznie wyjaśnić. Przeszła kilka razy obok ściany, myśląc o jakimś miejscu, gdzie mogliby porozmawiać. Pojawiły się drzwi i weszła do środka.
Rozejrzała się wokół. Ostatnio, gdy tu była, wszystko płonęło. Bała się, że pokój nie zadziała. A jednak. W końcu magia. Ciekawe, czy musieli go odbudowywać.
- Fajnie tu. – Powiedział Zabini, zamykając za sobą drzwi.
Było to coś na kształt salonu. Kominek, dwa fotele, stolik, dywan. Wszystko w odcieniach beżu. Przypomniała sobie swój dom. U niej było podobnie.
Zajęli fotele, a na stoliku pojawiły się dwie filiżanki z herbatą. Uśmiechnęła się. Magia tego pomieszczenia wciąż ją zdumiewała.
- To o czym chciałaś pogadać?
- Nie bardzo wiem, od czego zacząć.
- Najlepiej od początku.
- Możesz mi przypomnieć, jak się pogodziliśmy? – Tak. To było chyba dobre słowo.
- A ty nie pamiętasz?
- Nie bardzo.
- To opowiedz, co pamiętasz.
- Tylko tyle, że ktoś mnie zaprowadził do waszego przedziału i ty już tam byłeś.
- To nie jest tak źle. Kto cię tam przyprowadził? Draco Malfoy we własnej osobie.
- Niemożliwe. Nie pozwoliłabym na to.
Blaise był rozdarty. Z jednej strony obiecał, że nic jej nie powie, ale z drugiej miał już tego wszystkiego dosyć. Powinna znać prawdę. Tu i teraz. Nie było żadnego Pottera, który nagle zmieniał temat. Zupełnie, jakby było mu na rękę, że nic nie pamięta.
- Hermiona, musimy poważnie pogadać. Mam dosyć tych zagadek i wiem, że złamię teraz obietnicę, ale powinnaś wiedzieć.
- Co takiego?
Nie wiedział, jak jej to powiedzieć. To z pewnością będzie dla niej duży szok.
- Widzisz. Co byś powiedziała na to, jakbym stwierdził, że kiedyś przyjaźniłaś się z Malfoy’em, Ron i Harry nie mogli tego zaakcpetować, Carrow porwał cię, żeby się zemścić na Smoku i zmienił ci pamięć.
- Powiedziałabym, że jesteś zdrowo stuknięty.
- No to będę zdrowo stuknięty. – Uśmiechnął się blado.
Cisza trwała dobrą chwilę, zanim do dziewczyny to wszystko dotarło. Drżącymi rękami wzięła filiżankę i upiła łyk herbaty. Starała się uspokoić, ale nie bardzo jej to wychodziło. Jak ona mogła się przyjaźnić z Draco? To niemożliwe. Blaise z pewnością próbuje sobie z niej żartować.
- Powiedz, że to żart.
W zamian podał jej pogniecione zdjęcie. Całkiem niedawno Draco cisnął nim w niego, gdy się pokłócili o to, czy Hermiona ma się wszystkiego dowiedzieć. To było dokładnie to zdjęcie zrobione przez szpiega Carrowa.
- Niemożliwe. – Wyszeptała, widząc siebie na zdjęciu z Malfoy’em. Oni się całowali! Dlaczego nic nie pamięta?
- Carrow namieszał w twojej pamięci.
Przypomniała sobie ten moment w szpitalu. Te trzy słowa. Czyżby to ten Ślizgon wypowiedział? To było bez sensu. Nie mogła się całować z wrogiem. To na pewno jest jakiś fotomontaż. Skoro w świecie mugoli można tak łatwo przerobić zdjęcia to tutaj nie?
Ale to by wyjaśniało jej dziurę w pamięci. Coraz więcej tych pytań i dwa razy tyle odpowiedzi, których ona nie rozumiała. Czyżby jej sny naprawdę miały z tym coś wspólnego?


Te kilka dni upłynęło jej na rozmyślaniu. Stale próbowała rozwiązać tą zagadkę. Im więcej myślała, tym bardziej wydawało jej się bezsensowne usuwanie jej wspomnień. Przecież ona nie mogła się aż tak stoczyć, żeby pocałować wroga. No dobra. Może i zawarli sojusz, ale nigdy by się nie posunęła do takiego czegoś. Za wiele cierpienia otrzymała ze strony Malfoy’ów. Mimo to postanowiła się pojawić na rozprawie.
Gdy nadszedł dzień procesu, nie mogła się na niczym skupić. Była przerażona. W co ona się wpakowała? Jeszcze nigdy nie zeznawała. Bała się, że coś pójdzie nie tak. Zamierzała powiedzieć tylko to, co pamiętała. Niewiele tego było, ale ostatnio pojawiło się kolejne wspomnienie. Pamiętała dokładnie, jak wyglądało pomieszczenie, w którym była uwięziona. Czyżby zaczynała wracać jej pamięć? Widocznie Śmierciożercy nie mieli aż tak dobrych zaklęć.
Drogę do Ministerstwa pamiętała, jak przez mgłę. Zanim się zorientowała, już była pod salą rozpraw. Zastanawiała się, czy będzie to wyglądać jak na mugolskich filmach.
Gdy weszli do środka, wszyscy już byli na miejscach. Oczywiście wyrok miał wydać sam Minister Magii. Hermiona zastanawiała się, kim on w ogóle jest. Zdała sobie sprawę, że sporo rzeczy zaniedbała w ostatnim czasie.
Minister wstał.
- Rozpoczynam proces w sprawie zabójstwa. Czy oskarżony Draco Malfoy przyznaje się do winy?
Hermiona spojrzała w jego stronę. Siedział na krześle dla skazańców, do którego był przykuty łańcuchami. Popatrzył na nią, a potem w stronę Ministra.
- Przyznaję się. – Odpowiedział bez cienia strachu i zawahania. Hermiona była pod wrażeniem. To na pewno był ten sam Malfoy? On się właśnie przyznał.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Uprowadził jedną z uczennic Hogwartu. Musiałem ją ratować.
- Czy ta uczennica jest tu dzisiaj i może to potwierdzić?
- Tak. Nazywa się Hermiona Jane Granger.
Skąd on znał jej drugie imię? Nie pamiętała, że kiedyś mu je powiedziała.
- Czy oskarżony zdaje sobie sprawę, że powinien powiadomić odpowiednie służby?
- Tak.
- Więc dlaczego oskarżony tego nie zrobił?
- Nie miałem czasu. On by ją zabił.
Dalej był przesłuchany Blaise, który potwierdził wersję Malfoy’a. Harry również. Tylko dodał niepotrzebnie napaść na Weasley’a. Oczywiście to wszystko było dokładnie notowane. Hermiona przysłuchiwała się zeznaniom i jednocześnie obserwowała Draco, gdy tylko nikt nie patrzył. Zastanawiała się, czy to prawda, że on i ona kiedyś mieli się ku sobie. Owszem, był przystojny i pewnie łamał wiele kobiecych serc, ale ona nie mogła się w nim zakochać. Po prostu nie mogła. Możliwe, że Zabiniemu się coś tylko wydawało i myślał, że taka jest prawda. Malfoy znowu zupełnie ją ignorował. Tak, jakby jej wcale tam nie było. To ją tylko utwierdzało w przekonaniu, że nie była dla niego nikim ważnym, a to zdarzenie w szpitalu to tylko jej wyobraźnia pod wpływem szoku.

*-*-*

Gdy tylko usiadł na krześle, łańcuchy oplotły jego ręce i nogi. Uśmiechnął się pogardliwie. Zupełnie jakby chciał uciec. Ale nawet bez tego cyrku nie miał by na to szans. Wszędzie było pełno Aurorów. Rozejrzał się po sali. Większość już się zebrała, ale jej nigdzie nie było. Czyżby nie zamierzała się jednak pojawić? Tak bardzo pragnął ją zobaczyć. Ten ostatni raz. Potem będzie musiał zapomnieć.
Nie rozumiał, po co znowu zadawali mu te same pytania. Przecież już mówił im to tyle razy i nie zamierzał się tego wypierać. Nie miał pojęcia, że Zabini powiedział Hermionie o wszystkim.
A jednak przyszła. Spojrzał na nią i przed nią przyznał się do winy. Musiał jej udowodnić, a może nawet też sobie, że nie jest tchórzem. Widział zdumienie na jej twarzy. Słuchał zeznać Diabła i Pottera. Teraz to on był zaskoczony, że Wybraniec się za nim wstawił. Chociaż niepotrzebnie opowiadał o Wieprzleju. Przyszedł czas na Hermionę. Teraz mógł otwarcie się jej przyglądać. Tęsknił za nią, ale ona już nigdy nie miała być jego. Pewnie nawet jakby go pamiętała, zostałby odrzucony. Jaka kobieta chciałaby być z facetem, który sprowadził na nią takie niebezpieczeństwo?
- Pani godność?
- Hermiona Jane Granger, uczennica siódmego roku w Hogwarcie.
- Czy to pani została porwana przez sługę Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, Amycusa Carrowa.
- Tak.
- Proszę opowiedzieć, co pani pamięta.
- Ja… – Spojrzała na Malfoy’a. Smutek bił z jego oczu, ale nie wiedziała, dlaczego. Czyżby już pogodził się z losem. – … niewiele pamiętam. Wiem tyle, że wypiłam coś z eliksirem usypiającym i kiedy się obudziłam, już byłam w jakiś lochach. Carrow ze mną rozmawiał, ale nie pamiętam dokładnie o czym. Pamiętam tylko to, że jak będę posłuszna, to może mnie nie zabije. I był tam też Wiktor Krum, ale proszę go surowo nie karać. On mu pomagał, bo był szantażowany.
- W jaki sposób szantażowany?
- Ten Śmierciożerca zagroził, że zabije jego młodszą siostrę.
Mówiła i mówiła. Odpowiadała na coraz to bardziej wymyślne pytania. Nie wiedziała czemu, ale obecność oskarżonego Ślizgona dodawała jej otuchy. W końcu pozwolili jej usiąść.
Zastanawiała się tylko, po co wezwali też Weasley’a. Na szczęście on o niczym nie wiedział i tylko robił z siebie ofiarę brutalnej napaści.
- Kto z przysięgłych uznaje winę oskarżonego? – Padło w końcu to pytanie, a większość osób podniosła rękę. – Wobec tego oskarżonego Draco Malfoy’a uznaje się za winnego zarzucanego mu czynu. Jednak biorąc pod uwagę okoliczności, postanowiono dać łagodny wymiar kary. Pięć lat w Azkabanie powinno dać panu wystarczającą lekcję.
Draco patrzył dumnie podczas ogłaszania wyroku. Spodziewał się wiele więcej. Pięć lat. Da radę.
Obejrzał się, kiedy dwóch Aurorów wyprowadzało go z sali. Chciał jeszcze raz ją zobaczyć, ale zniknęła w tłumie.
Trafił do dawnej celi. Jutro mieli go odtransportować do Azkabanu.
- Masz gości. Dziesięć minut.
Spojrzał zaskoczony na wchodzącą Hermionę i Diabła.
- Jak się czujesz, stary? – Zapytał Zabini.
- Lepiej być nie mogło. Pięć lat. To tyle, co nic.
Zapadła cisza. Zabini udawał, że interesuje go pajęczyna w kącie, dając tym samym trochę czasu dziewczynie.
- Dziękuję ci. – Wydusił w końcu z siebie Draco. – To wszystko dzięki tobie.
- Nie ma sprawy. Podobno kiedyś się przyjaźniliśmy. Blaise mi powiedział. W takim razie uznaję to wszystko za zawieszenie broni.
Był jednocześnie wściekły i szczęśliwy, że mógł się z nią pożegnać.
- To ja już pójdę. – Powiedział Zabini. Chciał dać im jeszcze chwilę na pożegnanie. – Trzymaj się.
Wymienili przyjacielski uścisk i wyszedł.
- Ja też już będę się zbierać.
- Do widzenia, Hermiono.
- Żegnaj.
Zanim pomyślał, objął ją i przytulił do siebie. Widział w jej oczach niepewność. Tak bardzo chciał ją pocałować, ale oparł się pokusie. Złożył pocałunek na jej włosach i ją puścił.
- Żegnaj. – Wyszeptał, kiedy drzwi się za nią zamknęły. Wiedział, że chociaż będzie bardzo się starał, to nigdy o niej nie zapomni. Nigdy.
Teraz miał dziewiętnaście lat. Skończy odsiadkę w wieku dwudziestu czterech lat. A potem czeka go całe życie bez niej.

*-*-*

Uległa Blaisowi, który bardzo chciał się pożegnać z Draco. W sumie też go chciała o coś zapytać, ale zabrakło jej odwagi. Chciała wiedzieć, czy to prawda, że byli kimś więcej niż przyjaciółmi, ale obecność Diabła odebrała jej śmiałość. Pozwoliła się przytulić, chociaż dziwnie się z tym czuła. Z jednej strony to było bardzo przyjemne, a z drugiej to był jej dawny wróg.
Ostatni raz obejrzała się i spojrzała na zamknięte drzwi.
Żegnaj, powiedziała w myślach, a po jej policzku nie wiedzieć, czemu, spłynęła łza. Szybko otarła ją wierzchem dłoni i podążyła za Zabinim.

2 komentarze:

  1. Witaj.
    Przeczytałam część pierwszą. Pozwoliłam sobie nie komentować każdego rozdziału, lecz skupiłam się na przeczytaniu wszystkich rozdziałów. Było ich 16, więc trochę czasu mi to zajęło. Początkowo byłam zaskoczona zachowaniem zarówno Hermiony jak i Rona. Ron taki zaborczy, zazdrosny? Wow, wreszcie ktoś pokazał, że ma charakter. Szkoda tylko, że tak bardzo rani przy tym Hermionę. Ponadto musisz zwrócić uwagę na końcówki wyraz, które pokazują czy to mówi dziewczyna czy chłopak - znalazłam parę błędów typu, kiedy mówi chłopak znajdują się wyrazy z końcą "mówiłam" (przypadkowy przykład). Malfoy faktycznie się zmienił. Jestem w szoku. I musze przyznać, że podoba mi się Twoje opowiadanie :) . Każdy z bohaterów jest zupełnie inny niż się spodziewałam. Brawo !

    KAKTUS W SERCU.

    OdpowiedzUsuń
  2. Według mnie jest to jeden z najlepszych fanfiction o Hermionie i Draco. Czuję jakbym czytała naprawdę świetną książkę, strasznie wciąga :) teraz biorę się za drugą część :) już nie mogę się doczekać co wydarzy się dalej ;)

    OdpowiedzUsuń