Dni mijały, a dziewczyna coraz bardziej martwiła się o
Draco. Odkąd wyjechał nie dostała od niego żadnej wiadomości. Nie miała pojęcia
nawet, czy jest cały i zdrowy. Tyle razy już wyrzucała sobie, że powinna z nim
jechać. Jak mogła pozwolić na to, żeby ktoś ryzykował życie dla niej? Od zawsze
była samodzielna i potrafiła o siebie zadbać. W dodatku wciąż miała problem z
Wiktorem. Unikała go jak tylko mogła. Wiedziała, że odmowa za bardzo go zrani,
a ona nie chciała ranić ludzi. To wszystko nie miało sensu. Musiała wybierać
pomiędzy swoim szczęściem, a jego. Była przy nim szczęśliwa. Nie mogła
zaprzeczyć. Czuła, że jej uczucie do niego powoli się wypala. Przez chwilę
nawet myślała, czy by nie poradzić się Zabiniego, ale ostatecznie zrezygnowała.
To jej życie i to ona była odpowiedzialna za każdą decyzję.
- Biblioteka jest już zamknięta. – Usłyszała za sobą
głos pani Pince i podskoczyła. Nie miała zamiaru przecież aż tyle tu siedzieć.
Zerwała się i pośpiesznie zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Przepraszam, już sobie idę. – Wymamrotała i ruszyła
w stronę drzwi. Co się z nią dzieje? Zmarnowała tyle czasu, nie zrobiła pracy
domowej na eliksiry i w dodatku nie potrafiła się pozbyć uczucia niepokoju.
Całą drogę przyświecała sobie różdżką. Musiała być
naprawdę późna godzina, skoro na korytarzach panowały takie ciemności. Była już
prawie pod drzwiami, kiedy usłyszała w pobliżu jakiś dźwięk. Pomyślała, że jej
się przesłyszało, ale i tak postanowiła to sprawdzić. Właściwie to powinna
zrobić obchód, o którym oczywiście zapomniała. W dodatku musiała kontrolować
korytarze sama, bo Ślizgonowi zachciało się polować na Śmierciożercę, a
profesor McGonagall jeszcze nie wyznaczyła zastępcy. No nic. Z pewnością
powinna sprawdzić te odgłosy, bo teraz od niej zależało, czy uczniowie mogą
spać spokojnie. Im bliżej podchodziła, tym wyraźniejsze były odgłosy. Ostrożnie
uchyliła drzwi do jakiejś komórki.
Jej oczom ukazał się widok Ginny obściskującej się z
jakimś facetem. W pierwszej chwili nie rozpoznała go, ale już po chwili
wiedziała. Gdy tylko zorientowali się, że zostali nakryci, szybko zaczęli się
ubierać.
- Tylko nie mów Harry’emu. – Wyszeptała przerażona
ruda. Zupełnie, jakby Potter już nie wiedział o romansach swojej dziewczyny. A
może nie wiedział? W tej chwili mało ją to obchodziło.
- Masz u mnie szlaban w piątek o siedemnastej,
Weasley. A pan zostaje. Mamy do pogadania. – Jej oczy pałały gniewem.
- Ale w piątek jest wypad do Hogsmeade.
- Nie interesuje mnie to.
- Ale ja nie mogę. Umówiłam się z Harrym.
- Minus pięć punktów za dyskusje. – Powiedziała zimno
Hermiona, a Ginny otworzyła szeroko usta ze zdumienia. Jej byłej przyjaciółce
zawsze zależało na punktach i wygranej Gryffindoru, a odejmując jej punkty,
odejmuje je też sobie.
- Ale…
- Minus dziesięć. Masz coś do dodania, panno Weasley?
- Nie.
Uciekła tak szybko, jakby sam diabeł ją gonił.
- Powiedz mi tylko jedno: dlaczego? – Spojrzała w oczy
Wiktorowi. Miała ochotę się rozpłakać, ale twardo i uparcie stała przed nim.
Należały jej się jakieś wyjaśnienia.
- Nie wiem.
- Z tego co wiem, to ty mnie poprosiłeś o rękę, ale
jak widzę nic to dla ciebie nie znaczy. Dziękuję, że pomogłeś mi się pozbyć
złudzeń.
- Hermiona, ty nic nie rozumiesz. Ja musiałem tak
zrobić.
- Musiałeś mnie zdradzić?! Jesteś zwykłym dupkiem.
- Kocham cię. Przepraszam. Wybaczysz mi?
Wymierzyła mu siarczysty policzek i odeszła.
Rzuciła się na łóżko i płakała. Jak on mógł jej to
zrobić?
A ty? Już nie pamiętasz o Draco?
Głupia podświadomość. A jednak miała rację. Może on się
o tym dowiedział i chciał jej w ten sposób wymierzyć karę? Niemożliwe. Po
prostu by przyszedł porozmawiać. Tylko co, jeśli Ginny jest tylko jedną z wielu
jego kochanek?
- Wszystko w porządku?
- Blaise? Co ty tu robisz?
- Pomyślałem, że sprawdzę, co u ciebie. Widzę, że nie
jest najlepiej. Co się stało?
- Wiktor mnie zdradził. – Zaniosła się płaczem.
Objął ją, a ona się w niego wtuliła. Tego właśnie
potrzebowała. Tylko dlaczego to nie może być Draco?
- Z Ginny. – Dodała po chwili.
- To już nie Victoria?
- Kto?
- Nieważne. Tak do siebie powiedziałem.
- Ty coś wiesz. – Popatrzyła na niego, a on skinął
głową. – No więc?
- Ginny nie jest pierwsza.
- I ty dopiero teraz mi to mówisz?
- Na to wygląda. – Uśmiechnął się niepewnie.
- Wyjdź.
- Ale…
- Chcę być sama.
Zamknęła oczy, a cichy dźwięk zamykanych drzwi upewnił
ją, że jest sama. Po jej policzkach płynęły coraz to nowe łzy. Wyjęła kieliszek
i butelkę z ulubionym winem. Nalała po brzegi i wypiła za jednym zamachem.
Zdecydowanie tego jej teraz trzeba. Z kolejnym pełnym kieliszkiem w jednej ręce
i butelką wina w drugiej ruszyła w stronę łazienki. Zdecydowanie musi się
odprężyć. W oczekiwaniu, aż wanna napełni się gorącą wodą, opróżniła kolejny
kieliszek. Czuła już lekkie zawroty głowy, ale je uparcie ignorowała i nadal
popijała wino. Chciała się upić. Upić i zapomnieć. Upić i nie czuć. Wiedziała,
że problem nie zniknie. Że wróci jutro z większą siłą. Że to nie jest
rozwiązanie. Ale czuła się taka słaba. Potrzebowała chwili wytchnienia.
Zanurzyła się po szyję w wannie pełnej wody i piany.
Westchnęła. Dlaczego to wszystko musi być tak popieprzone? Taki krótki czas, a
tak wiele wydarzeń. I pomyśleć, że jeszcze chwilę wcześniej zastanawiała się,
jak nie zranić Wiktora, a tymczasem on zranił ją. Dlaczego to tak cholernie boli?
Przecież nie kochała go. Teraz była tego pewna. Bo zranił jej dumę? To było bez
sensu. Dorosłość jest zdecydowanie za trudna.
Kolejny łyk, kolejna łza. To dawało jej ulgę.
A może by to zakończyć? Nie męczyć się. Wystarczy tak
niewiele.
Potrząsnęła głową. Nie! Musi być silna. Tak nie można.
Miała trudności w założeniu koszulki nocnej. To pewnie
przez to wino. Ostatecznie zadowolona pomknęła do swojej sypialni. Rozglądała
się po pokoju i w końcu dostrzegła to, czego szukała. Kolejna butelka.
Otworzyła je zaklęciem i chichotając przelewała do kieliszka. Dopiero, kiedy
dotarła do połowy, zrozumiała, że coś jest nie tak. Czuła, że odpływa. Osunęła
się na podłogę. Nie mogła się ruszyć. Chciała krzyczeć, ale coś nie pozwalało
wydobyć jej z siebie głosu. Ostatnie, co widziała, to postać kierującą się w
jej stronę. Potem zapadła ciemność.
*-*-*
Draco chodził bez celu po ulicy. Co on sobie myślał?
Że tak po prostu odnajdzie Amycusa? Postąpił zbyt pochopnie. Bez żadnego planu.
Bez żadnego punktu zaczepienia. A jeśli on w tym czasie zrobi coś Hermionie?
Musi go odnaleźć, zanim zrobi komukolwiek krzywdę. Doskonale też zdawał sobie
sprawę, że nie może się zgłosić z tym do Ministerstwa Magii, bo tylko go
wyśmieją, a może nawet jego wsadzą na kilka lat do Azkabanu. Był zdany tylko i
wyłącznie na siebie. Nagle ogarnęło go jakieś dziwne uczucie niepokoju, ale
odsunął od siebie tą myśl. Musi się skupić. Musi odnaleźć Carrowa zanim będzie
za późno. W pewnym momencie wpadł na jakąś kobietę.
- Przepraszam. Zamyśliłem się.
- Nic się nie stało. – Uśmiechnęła się do niego. Nie
wiedział, dlaczego, ale coś w niej przypominało mu Granger. Kobieta była od
niej znacznie starsza, ale miała te same oczy i uśmiech.
- Jest pani pewna?
- Oczywiście. A teraz proszę wybaczyć. Mąż niedługo wróci
z pracy i chciałabym coś ugotować.
- No tak. Jasne. Do widzenia.
Długo jeszcze zerkał w stronę oddalającej się kobiety.
Dlaczego tak bardzo przypominała mu Hermionę? A może to był ktoś z jej rodziny?
A jeśli to jej matka? Niemożliwe. Gdyby tak było, ona by o tym wiedziała.
Przecież ich szukała.
- Pan Draco Malfoy? – Podszedł do niego jakiś
młodziak. Miał pewnie nie więcej niż piętnaście lat i wyglądał na dość
przestraszonego.
- Tak, a o co chodzi?
- Mam to przekazać. – Wręczył mu kopertę i już go nie było.
Draco zdążył jeszcze dostrzec cień przemykający między budynkami. Miał dziwne
wrażenie, że w kopercie nie będzie dobrych wiadomości, ale stwierdził, że
przeczyta to, gdy tylko wróci do hotelu. Uznał, że nie ma sensu tak dłużej
stać. Tym bardziej, że nie było zbyt ciepło.
Nalał sobie szkockiej i usiadł na fotelu. Zastanawiał
się, gdzie może szukać mordercy. Musi być gdzieś blisko, skoro zamordował jego
matkę i stara się dorwać Granger.
Wyjął z kieszeni kopertę i przyjrzał jej się uważnie.
Nie rozpoznał pisma, ale widniał na niej symbol Śmierciożerców. Poczuł zimny
dreszcz, gdy zobaczył zawartość. Było tam zdjęcie skrępowanej Granger i jakiś
list. Zaczął czytać.
Panie Malfoy,
mam nadzieję, że cieszy się Pan pełnym zdrowiem. Muszę
przyznać, że Pana wyjazd z Hogwartu nie był najlepszym pomysłem i byłem bardzo
zawiedziony, kiedy tam dotarłem. Myślałem, że spotkamy się w cztery oczy.
Tymczasem trafiłem na Pana przyjaciółkę. To taka urocza dziewczyna. Słodka i
niewinna. Zupełnie jak moja Kath. Nie zapomnę tego, co nam zrobiłeś. Ale nie
martw się. Nie zamierzam jej jeszcze zabijać. Chcę, żebyś na to patrzył. Chcę,
żebyś czuł to samo, co ja, kiedy mi ją odebrałeś. Po wszystkim pozwolę Ci
odejść. Tak. Będziesz żył i cierpiał.
Do zobaczenia wkrótce.
Amycus Carrow.
Nie myślał. Po prostu się teleportował przed bramy
Hogwartu. Wbiegł do zamku i popędził prosto w stronę ich dormitorium. Musiał
się upewnić, że nic jej nie jest. Blaise miał jej pilnować. Przecież gdyby się
coś stało, by go powiadomił. To zdjęcie na pewno jest fałszywe. Czyżby? To
dlaczego teraz pędził jakby go sam diabeł gonił, żeby się upewnić, że jest cała
i zdrowa?
Wpadł do środka, ciężko dysząc. Przez chwilę nie mógł
z siebie wydusić słowa. Poczekał, aż uspokoi mu się oddech.
- Hermiona? – Zawołał, ale nie dostał odpowiedzi.
Ruszył do jej sypialni i chwycił za klamkę. Drzwi ustąpiły, ale wewnątrz było
pusto. Rozejrzał się wokół, ale nigdzie nie było śladu dziewczyny. Zauważył za
to rozlane wino na dywanie, które na pierwszy rzut oka przypominało mu ślady
krwi. To nie może być prawda. On nie mógł jej zabrać. Wziął do ręki butelkę i
uważnie powąchał jej zawartość. Granger, pomyślał z bólem. Jak taka zdolna
uczennica nie wyczuła środka odurzającego?
Ze łzami w oczach pobiegł do lochów. Wpadł jak burza
do sypialni chłopaków i złapał śpiącego przyjaciela za kołnierz.
- Miałeś jej pilnować. – Syknął.
- Ale o co chodzi?
- O Hermionę.
- Przecież śpi u siebie. – Wymruczał Zabini i chciał
się z powrotem położyć, ale Draco mu na to nie pozwolił.
- Nie ma jej tam.
- Jak to?
Do Blaisa zaczynało w końcu docierać, że dzieje się
coś niedobrego.
- Daj mi chwilę. Ubiorę się i wszystko mi
wytłumaczysz.
Niecałe pięć minut później Diabeł był już w pokoju
wspólnym.
- Co ty tu robisz? – Zapytał Blaise. Teraz był nieco
zdziwiony widokiem Malfoy’a. Przecież tamten wyruszył z misją ratunkową.
- Hermiona została uprowadzona.
Oczy Blaisa zrobiły wielkie jak spodki od filiżanki.
- Ale jak to? Przecież dopiero była u siebie. I to w
dosyć bojowym nastroju.
- Ale teraz jej nie ma. – Blondyn rzucił mu na kolana
zdjęcie i list. – Miałeś jej pilnować.
- Stary, uspokój się i daj pomyśleć. Z listu wynika,
że Granger nic się nie stanie, dopóki Carrow nie dorwie ciebie.
- Dlatego ja muszę go dorwać pierwszy.
- Ale nie wiesz, gdzie go szukać.
- Jest gdzieś tutaj. W Hogwarcie.
- Skąd wiesz?
- Nie mógłby tak po prostu wynieść nieprzytomnej
dziewczyny z zamku. Przecież każdy by zwrócił na niego uwagę.
- Może ma wspólnika.
- Jak mogłem być taki głupi? Jak mogłem ją tu zostawić
samą? Powinienem to przewidzieć.
- Nie obwiniaj się.
- Łatwo ci mówić. Prosiła mnie, żebym został.
- Teraz nic na to nie poradzisz. Musimy po prostu ją
znaleźć.
- Wiem! Co powiesz na dom Czarnego Pana?
- Przecież to ruina. Został zniszczony zaraz po jego
upadku.
- Jesteś pewien, że nic się tam nie zachowało?
- Nawet jeśli, to czemu akurat tam?
- Nie wiem. Po prostu miejsce ze zdjęcia wydawało mi
się jakieś dziwnie znajome. Jestem prawie pewien, że to tam.
- Ale dlaczego?
- Ty mi powiedz. Podejrzewam, że Carrow nie bez powodu
poluje na ciebie. Powiesz w końcu, o co chodzi?
- O Kathleen.
- Co?
- Narzeczoną Carrowa.
- Co z nią?
- Nie żyje.
- Ale jak to?
- Po prostu się z nią przespałem, nakrył nas jej
narzeczony i zaczął rzucać avadą na wszystkie strony. W końcu któreś zaklęcie
ją trafiło. Teraz obarcza mnie winą. Ale może to i prawda. A teraz chce zabić
Granger, żebym cierpiał tak samo jak on.
- Ale ty i Hermiona nic nie…
- A czy to ważne? Byłem z nią po prostu za blisko.
- Czyli chcesz powiedzieć, że niewinna dziewczyna może
umrzeć przez głupi romans?!
- Musisz pomóc mi ją znaleźć.
Bardzo fajny rozdział. Mam nadzieję, że Hermionie nic się nie stanie.
OdpowiedzUsuńhttp://dramionecosconiepowinnosiezdarzyc.blogspot.com