Miłość jest warta każdego cierpienia



Wszystko zaczęło się, gdy powróciła do pracy po dłuższym urlopie. Hermiona pracowała jako Uzdrowicielka w szpitalu Świętego Munga.
- Hej, Mionka. – Przyjaciółka Isabelle pocałowała ją w policzek. – Jak tam wakacje?
- Samotnie.
- Znajdziesz tego jedynego.
Nie miała nikogo od czasu zerwania z Ronem. Chociaż doskwierała jej samotność, nigdy nie tęskniła za byłym chłopakiem. Za bardzo się różnili, żeby mogli być razem. Każde kolejne próby odnalezienie miłości kończyły się fiaskiem. Miała wrażenie, że nie jest jej pisane długie, szczęśliwe życie z mężem u boku i gromadką dzieci.
- Jakieś nowinki na oddziale?
- Mamy nowego pacjenta. Przybył do ciężko poturbowany. Podejrzewamy, że wpadł pod ten samochód. Te wynalazki mugoli przyprawiają mnie o gęsią skórkę.
- Nie zapominaj, skąd jestem. – Uśmiechnęła się dziewczyna. Przyjaciółka z pewnością nie miała zamiaru jej obrażać. – Nie wyglądasz jednak na przekonaną o złośliwości tych wynalazków. Przystojny?
- Nawet nie wiesz jak. – Westchnęła Isabelle. – Zresztą sama się przekonasz. Dzisiaj ty masz tam dyżur.
- Opanuj się. Co powie na to twój mąż?
Roześmiały się obie.
- Tak. Jest poza moim zasięgiem. Ale może ty…? – Popatrzyła znacząco na Hermionę.
Miona szybko przebrała się w szpitalny strój i skierowała się na obchód sal, które jej powierzono. Zamieniała kilka zdań z niektórymi pacjentami, którzy za nią przepadali. Ciężko w dzisiejszych czasach o miły personel. Salę z obiektem westchnień Uzdrowicielek zostawiła sobie na koniec. W końcu z zaciekawieniem zajrzała do środka.
- Malfoy?
- Granger? Co ty tu do cholery robisz?
- Ja tu pracuję, a ty jesteś moim pacjentem, więc radzę uważać na słowa.
Spodobała mu się, ale nie mogła o tym wiedzieć. Teraz, kiedy jego ojciec nie żył, nie musiał zwracać uwagi na czystość krwi. Zmienił się, ale w stosunku do dziewczyn był nadal tym samym flirciarzem, co za dawnych czasów.

Nie wiedziała, jakim cudem udało jej się z nim dogadać. Cały jego pobyt w szpitalu upłynął na dosyć miłych żartach i pogawędkach. Polubiła go, a może nawet łączyło ich coś więcej. Nie raz łapała się na tym, że myśli o Malfoy’u w zakazanej przez nią samą kategorii. Już tak dawno nikogo nie wpuszczała do swojego serca i teraz również się bała, ale nic nie mogła poradzić. Miała tylko nadzieję, że on nic nie dostrzegał.
W ostatnim dniu przyszedł się pożegnać z pielęgniarkami i Hermioną. Wręczył jej mały bukiecik róż i wyraził nadzieję, że spotkają się na jakiejś romantycznej kolacji. Pod presją koleżanek się zgodziła. Inaczej by ją zlinczowały. Każda by chciała być teraz na jej miejscu. Każda marzyła o nim, bez względu na to czy była singielką, czy mężatką.
Wróciła do domu, bukiecik wstawiła do wody i zaczęła myśleć nad tym, czy na pewno dobrze robi. Pamiętała liczne wybryki Malfoy’a. Nie chciała być jedną z wielu. Chciała być w końcu prawdziwie kochana. Chciała w końcu się o kogoś troszczyć i żeby ten ktoś dbał o nią.
Rozczesała włosy i związała je w koka. Już siedziała w wielkiej wannie, którą pozwoliła sobie kupić po rozstaniu z Ronem jako wynagrodzenie za zmiany, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
Mrucząc z niezadowoleniem pod nosem, założyła szlafrok i poszła otworzyć. Była pewna, że to Isabelle. Pewnie chciała się dowiedzieć, jak stoją sprawy pomiędzy nią a byłym Ślizgonem.
- Co ty tu robisz? – Zapytała zdziwiona, kiedy zobaczyła, że gość nie jest jej przyjaciółką.
- Miłe powitanie. – Powiedział Malfoy z ironicznym uśmiechem i bezceremonialnie wszedł sobie do mieszkania.
- Skąd wiedziałeś, że tu mieszkam?
- Twoje przyjaciółki są bardzo pomocne.
Zaklęła pod nosem.
- Usiądź, skoro już tu jesteś. Zaraz wrócę.
- Nie musisz. Do twarzy ci w tym.
Zarumieniła się i uciekła do sypialni. Pośpiesznie narzuciła na siebie dżinsy i niebieską koszulę w kratę.
- O co chodzi?
- Chciałem dokładniej ustalić termin naszej randki.
- Mogłeś zadzwonić.
- Nie bądź taka chłodna. Nie zrobię ci krzywdy. – Pogładził jej policzek wierzchem swojej dłoni. Zadrżała, ale nie ze strachu. Oblała ją fala pożądania. Chciała znaleźć się bliżej niego, poczuć smak jego ust. Chyba czytał w jej myślach. Pocałował ją delikatnie, ale jednocześnie namiętnie.
- Środa o dwudziestej w restauracji za rogiem. Nie spóźnij się.
Została sama, będąc jeszcze pod wrażeniem jego umiejętności w całowaniu. W następnej chwili przeklinała Malfoy’a i jego bezczelność. Tyle czasu budowała wokół siebie mur odgradzający ją od miłości, a ten zburzył to jednym dotknięciem bladych ust. Postanowiła, że nie pójdzie na tą randkę. Niech nie myśli, że dostanie wszystko, co chce.
Nie wiedziała jednak, że nim także wstrząsnął ten pocałunek. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego do dziewczyny.
W środę czekał niecierpliwie przy stoliku. Na każde otwarcie drzwi kierował tam swój wzrok, by dowiedzieć się, że nowoprzybyła osoba to nie Hermiona. Spóźniała się już pięć minut. Niby to tylko pięć minut, ale dla niego trwało to całe wieki. Bał się, że go jednak wystawiła.
Pomimo postanowienia stała pod szafą i szukała swojej ulubionej sukienki wieczorowej z ciemnoczerwonego materiału, doskonale uwydatniając jej nienaganną figurę. Do tego czarne szpilki i czarna kopertówka. Włosy upięła w niedbały kok i zrobiła sobie lekki makijaż.
Drżącą dłonią otworzyła drzwi restauracji. Był tam. Zrobiła na nim wrażenie. Widziała to w jego oczach.
- Przyszłaś.
- A miałam wyjście? Koleżanki by mnie zabiły. – Zaśmiała się, a on czuł, że wpada w coś dziwnego.
Opisywali dzieje swojego życia i nawet się nie spostrzegli, kiedy skończyli nawet deser. Powoli trzeba było się zbierać, ale on nie miał zamiaru tak kończyć tego wieczoru. Było ciepło.
- Co powiesz na spacer?
- Właściwie czemu nie.
Jej też nie chciało się wracać do pustego domu. Wbrew wszystkiemu towarzystwo Draco jej odpowiadało.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Już to zrobiłeś.
- To mogę ci zadać drugie pytanie? – Nie mógł się nie roześmiać, kiedy uświadomił sobie kolejny błąd.
- O co chcesz zapytać?
- Dlaczego nie ma przy tobie faceta?
- Żaden nie spełnia wymagań. – Uśmiechnęła się.
- A ja bym się nadawał? – Zbliżył się do niej. Ich usta dzieliły centymetry.
- Nie wiem.
Jak przez mgłę pamiętała, jak znaleźli się u niej w mieszkaniu. Wiedziała tylko, że chce być jak najbliżej niego.

Byli parą od ponad roku. Kochała go, ale coś pomiędzy nimi zaczęło się psuć. Częściej się kłócili niż byli zgodni. Chciała jakoś to naprawić, ale Draco jej w tym nie pomagał. Powoli zaczął znikać z ich życia romantyzm. Ona pracowała nadal w szpitalu, on w Ministerstwie Magii. Mijali się. Wymykał jej się, a ona nie wiedziała, jak go zatrzymać.
- Draco, możemy porozmawiać? – Zaczęła delikatnie.
- Później. Teraz jestem zajęty.
I tak na okrągło. Jak to się stało?
W pracy mówiła, że wszystko jest w porządku. Tylko Isabelle znała prawdę i szczerze jej współczuła. Ciężko było jej się skupić na pracy, więc wzięła wolne na kilka dni.

Przygotowała kolację z winem i świecami. Miała nadzieję, że to go jakoś pobudzi do życia. Nie pomyliła się zbytnio. Przez chwilę miała przy sobie dawnego Malfoy’a.
- Kocham cię. – Wyszeptała mu do ucha. Uśmiechnął się.
Zaciągnęła go w kierunku sypialni.
Rankiem chyba nic nie było jej w stanie zepsuć humoru. Przygotowała śniadanie dla dwóch osób.
- Dzień dobry. Co tak ładnie pachnie?
Uśmiechnęła się.
- Siadaj. Już podaję.

(miesiąc później)
Przeciągała się w łóżku. Draco już dawno nie było. Pewnie siedział teraz nad masą papierów. Miała jeszcze jakieś dwie godziny do rozpoczęcia dyżuru. Powoli zjadła śniadanie i się przygotowała. Do szpitala dostała się przez kominek. Gdy z niego wychodziła, lekko się zachwiała i poczuła mdłości. Szybko pobiegła do łazienki.
- Miona, wszystko ok.? – Jej przyjaciółka była zaniepokojona stanem dziewczyny.
- To pewnie przez to podróżowanie za pomocą Fiuu.
- A może jesteś w ciąży?
- Bzdura. Biorę pigułki.
- Jesteś pewna, że o żadnej nie zapomniałaś?
- Tak. – Odpowiedziała z małą niepewnością. A jeśli ona ma rację? – Nie.
Zaczęła liczyć.
- Mam do ciebie prośbę. – Rzekła po chwili ciszy. – Mogłabyś to sprawdzić?
- Jasne.
Czekała lekko zestresowana na wyniki. Widziała, jak jej przyjaciółka zbliża się do niej z uśmiechem. Wszystko w porządku. Nie mogła być w ciąży. Mimo wszystko chciała to usłyszeć.
- I co? – Dopytywała się.
- Jesteś w ciąży.
- Ale…
- Badania nie kłamią.
Pomimo tego, że nie planowała dziecka, to jednak teraz przepełniała ją radość. Nie mogła się doczekać, kiedy powie o tym chłopakowi. Z pewnością się ucieszy.
- Leć do niego. Zastąpię cię. – Zaśmiała się tamta.
- Jesteś kochana! – Wykrzyknęła Hermiona i już jej nie było.
Z hukiem otworzyła drzwi i zaczęła go szukać. Miał dzisiaj wolne i doskonale o tym wiedziała. Musi być gdzieś w domu.
- Draco! Draco, muszę ci coś… powiedzieć. – Dokończyła cicho. Była w szoku. Kiedy ona była w pracy, jej ukochany zabawiał się w najlepsze z Kathleen, jej znajomą z pracy.
- To nie jest tak jak myślisz. – Wyrzucił z siebie blondyn, w pospiechu zapinając spodnie.
- Ty więcej nic nie mów.
- Hermiona, proszę. Wszystko ci wytłumaczę.
- Tu nie ma co tłumaczyć. Jesteś zwykłym dupkiem, a ja ci zaufałam.
Zapłakana złapała jedną z podręcznych walizek i zaczęła pośpiesznie wrzucać swoje rzeczy do środka.
- Kochanie, nie wygłupiaj się. Porozmawiajmy.
Plask! Jej dłoń wylądowała z hukiem na jego policzku. Wybiegła i teleportowała się do swoich rodziców.
- Hermiona, co się stało? – Zapytała jej matka, widząc, w jakim stanie jest jej córka.
- Draco mnie zdradził. – Rozpłakała się na dobre.
- Cicho, córeczko. Będzie dobrze.
Kobiety się przytuliły.
- Mamo. – Powiedziała po chwili młodsza z nich.
- Tak?
- Mogę tu zostać.
- Oczywiście, kochanie.
- Ale jest ze mną jeszcze ktoś.
- Gdzie? – Matka zaczęła się rozglądać po salonie.
- We mnie. Jestem w ciąży, mamo.
- Możesz być pewna, że ja i tata ci pomożemy.
- Dziękuję.

(6 lat później)
Właśnie wyprowadziła się z synkiem do niewielkiego mieszkania, ale dla dwóch osób było wystarczające. Nie chciała dłużej mieszkać u rodziców. Chciała być samodzielna.
Z opowiadań koleżanek z pracy dowiedziała się, że Malfoy właśnie wrócił ze swoją narzeczoną z długich wakacji. Miała tylko nadzieję, że nie będzie musiała go widywać. Jego wspomnienie nadal bolało. Nie mogła jednak być na niego wściekła, bo dał jej największy skarb na świecie – Syriusza. Był strasznie podobny do niego. Jedynie oczy i usta miał po niej. Pomimo tego, że tak bardzo przypominał ojca, nie mogła go nie kochać. Syn sprawiał, że jej życie stało się lepsze.
- Mamo, musimy już iść.
- Oczywiście synku. – Odprowadziła go do babci i udała się do pracy. Zaklęła, gdy zobaczyła właśnie ojca małego Syriusza, trzymającego za rękę jakąś lalkę. Przynajmniej nie była to Kathleen. Miała nadzieję, że jej nie zauważy.
- Hermiona, zaczekaj. – Zawołał za nią, a ona przyspieszyła. Nie miała zamiaru z nim rozmawiać. Na nieszczęście zatrzymało ją czerwone światło.
- Dobrze wyglądasz. – Powiedział.
Dotarło do niej, jak bardzo jej go brakuje. Tak bardzo tęskniła za jego zapachem, dotykiem, głosem, obecnością.
- Dzięki. – Powiedziała chłodno.
- Co u ciebie słychać?
- W porządku.
- A właśnie. To jest Kate, moja narzeczona.
- Cześć.
- Draco mi wiele o tobie opowiadał. Mówił, że jesteś najlepszą Uzdrowicielką.
- Nie wiedziałam, że tak dobrze wyrażasz się o swoich byłych.
- Było, minęło.
- Faktycznie.
- A ty poznałaś już mężczyznę swojego życia? – Bardzo go to ciekawiło. Bał się odpowiedzi. Pomimo tego, że tyle lat minęło, nadal ją kochał. Głupi był. Jeden wybryk i stracił ukochaną na zawsze. Nie wiedział, dlaczego to zrobił. Pamiętał, że Kathleen weszła i tak po prostu zaczęła się rozbierać i do niego dobierać. Zareagowała jego męska część natury. Teraz był pewien, że jakby mógł cofnąć czas, to nigdy by do tego nie dopuścił. Myślał, że przy Kate o wszystkim zapomni, ale nie było dnia, żeby tego nie wspominał. Przy niej był szczęśliwy.
- Jest taki jeden. Najwspanialszy mężczyzna na świecie. – Uśmiechnęła się do siebie. Przypomniało jej się, jak Syriusz obiecał, że się nią zaopiekuje, kiedy się przeziębiła.
- Mam coś twojego. Pomyślałem, że chciałabyś to odzyskać, ale zostało u mnie w domu. Może chciałabyś się spotkać?
Zauważyła, że nie powiedział „u nas” tylko „u mnie”. Czyżby nie mieszkał z Kate?
- Co to jest?
- Wisiorek, który dostałaś od mamy na święta.
Tyle czasu go szukała, a tymczasem miał go Malfoy.
- Kiedy?
- O której kończysz pracę?
- O szóstej.
- Będę przed szpitalem.
W pracy nie mogła się skupić. Wszystko do niej wróciło. Od nowa rozdrapywała zabliźnione już rany. Z niecierpliwością czekała na koniec pracy.
Zadzwonił jej telefon.
- Cześć, skarbie. Co się stało?
- Mogę zostać dzisiaj na noc u babci? – Zapytał ją syn.
- Jeśli babcia nie ma nic przeciwko, to w porządku.
- Dzięki.
Rozłączyła się i westchnęła. Czekała ją samotna noc spędzona na wspominaniu dawnego życia przy butelce wina, które zamierzała kupić zaraz po pracy.
- To chyba twoje. – Powitał ją Draco, pokazując jej złoty wisiorek o kształcie róży.
- Dzięki.
- Dasz się odprowadzić?
Chciała mu odmówić, ale nie potrafiła. Chciała być blisko niego, nawet jeśli później będzie cierpiała.
- No dobrze. Ale idziemy jeszcze do sklepu.
Opowiadał dużo o sobie i swoim związku. Udawała, że to nie wywarło na niej żadnego wrażenia, chociaż jej serce krwawiło.
- Mogę wejść. – Spytał, kiedy już stała przed drzwiami w domu z butelką słodkiego, czerwonego wina. Zgodziła się.
Wyjęła dwa kieliszki i nalała. Przypomniała jej się ta noc, kiedy powstał Syriusz.
- Ładne mieszkanie.
- Dzięki.
- Nie mieszkasz, że swoim facetem?
- Czemu pytasz?
- Nie widzę żadnych śladów dowodzących, że mieszka tu jakiś mężczyzna.
- Spostrzegawczy jesteś.
- Co to? – Pokazał na rysunek, który Syriusz namalował jej na dzień matki. Przedstawiał jakieś dwie postacie i napis „kocham Cię, mamo”.
- Nic takiego. – Szybko zabrała mu sprzed oczu. Nie chciała, żeby dowiedział się o Syriuszu. Jeszcze by jej odebrał syna.
Po kilku kieliszkach byli już nieźle wstawieni.
- Miona, muszę ci coś powiedzieć, dopóki nie wytrzeźwiałem.
- Co takiego?
Zamiast odpowiedzi ją pocałował. Udali się do sypialni, a Hermiona poczuła, że lata. Przez chwilę znowu mogła być szczęśliwa.
Obudziła się na kacu. Sięgnęła pamięcią wstecz i szybko wyskoczyła z łóżka. Jego już nie było. Mogła się tego spodziewać. Zrezygnowana nałożyła szlafrok i udała się do kuchni. Tam miała jeszcze jakiś zapas eliksiru na kaca.
- Draco? Nadal tu jesteś?
- Zrobiłem śniadanie. Siadaj. Wiem, że powinienem odejść, zanim twój facet się zjawi, ale nie mogłem.
- Syriusz. – Przypomniała sobie Hermiona. Powinna być już w drodze po syna. Już miała się ubierać, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Cześć, kochanie. Pomyślałam, że tym razem ja odprowadzę Syriusza.
- Dziękuję.
- Co on tu robi? – Mama Hermiony dopiero teraz zauważyła Draco.
- Porozmawiamy później.
- Jasne. Do widzenia, córeczko.
- Jak tam było u babci? – Zapytała syna, kiedy drzwi za jej matką się zamknęły.
- Super. Byłem z dziadkiem z zoo i widziałem żyrafy i… – Umilkł, kiedy zobaczył, że obcy mężczyzna się mu przygląda. – Mamusiu, kim jest ten pan?
- Chyba jestem twoim tatą. – Powiedział Draco, widząc, że dziewczyna nie chce odpowiedzieć. – Zgadza się?
Nie mógł się pomylić. Syriusz był zbyt do niego podobny.
- Tak.
Była wściekła na Malfoy’a. Teraz będzie musiała tłumaczyć synowi, dlaczego jego tatuś nie może z nimi mieszkać.
- Mogę porozmawiać z twoim tatą na osobności?
Nie odpowiedział, tylko poszedł do swojego pokoju.
- I co narobiłeś?!
- Mam syna?
- Tak. Masz syna. Jakbyś mnie wtedy nie zdradził, to byś się szybciej o tym dowiedział.
- Przepraszam.
- Przepraszam nie załatwi sprawy. Teraz będę mu tłumaczyć, dlaczego jego tatuś z nami nie mieszka.
- To mój syn.
- I co z tego?!
- Chcę się nim opiekować.
- Nie odbierzesz mi dziecka. – Krzyknęła.
- Ale ja ci nie chcę go odbierać. Chciałbym się z nim widywać.
Zabolało. Idiotka, pomyślała o sobie Hermiona. Myślałaś, że jak się dowie o dziecku, to do ciebie wróci?
- Hermiono, ja… Ja cię nadal kocham.
- A Kate?
- To tylko pusta lala, której zależy na moich pieniądzach. Myślałem, że przy niej o tobie zapomnę, ale nie potrafiłem. Chcę się zaopiekować tobą i naszym synem. Zgódź się, proszę.
- Zawiodłeś mnie.
- Wiem, ale zrobię wszystko, żeby to naprawić. Nawet nie wiesz, jak żałuję tego, co zrobiłem.
- Ja… Nie wiem, co powiedzieć.
- Mamo, zgódź się. – Syriusz nie mógł udawać, że ich nie słyszy.
- Chyba zostałam przegłosowana.
- Kocham cię, Hermiono.
- Ja też cię kocham, Draco. Przez te wszystkie lata cię kochałam.
Pocałował ją i przytulił ich do siebie. Wiedziała, że teraz już będzie tylko lepiej.

1 komentarz:

  1. Początek mi się spodobał. Jest też happy end ale jakoś ta miniaturka do mnie nie przemawia. Rozchodzą się bo ją zdradził potem jedna rozmowa i bum powrót po latach choć ma inną. Trochę prostolinijne, ale ma swój urok. Czyta się przyjemnie. Pzdrawiam
    La Catrina

    OdpowiedzUsuń