Rozdział 1.



Hermiona z westchnieniem ulgi odstawiła kufer na podłogę. Te wakacje miała spędzić w Norze razem ze swoimi przyjaciółmi i chłopakiem Ronem. Dziwnie było żyć ze świadomością, że Voldemorta już nie ma i nie muszą już się martwić o to, że w każdej chwili może zaatakować. Cały świat czarodziejów odzyskał w końcu upragniony spokój. Większość Śmierciożerców zostało skazanych na pobyt
w Azkabanie. Garstce popleczników Czarnego Pana udało się udowodnić, że zostali do służby zmuszeni
i zostali uniewinnieni.
Nagle przemyślenia dziewczyny zostały przerwane przez brutalne wtargnięcie do pokoju dwóch rudzielców.
- Miona! – Ginny rzuciła jej się na szyję.
- Ehm. Może dasz jej się przywitać z kimś innym? – Rzucił Ron i wyrwał swoja dziewczynę z uścisku jego siostry. – Cześć, kochanie. – Powiedział i ją pocałował.
- Zostawcie coś sobie na później – zaśmiał się czarnowłosy chłopak, który właśnie wkroczył do pomieszczenia.
- Harry! – Hermiona przytuliła mocno przyjaciela.
- Czy mi się wydaje, czy Wybraniec jest ważniejszy ode mnie? – Powiedział urażony Weasley, a wszyscy się roześmiali.
Wszyscy zaczęli wspominać, jak to było kiedyś. Śmiali się, żartowali. Czuli się wyjątkowo dobrze.
- Żałuję tylko, że nie mogłam ukończyć Hogwartu. – Powiedziała smutno brązowooka.
- Daj spokój, skarbie. I tak byś miała same wybitne.
- Ale na papierze.
W tej chwili jakby na życzenie przez otwarte okno wleciały cztery sowy. Każdy odwiązał od ich nóżek list zaadresowany do siebie, a ptaki odleciały.
- To listy z Hogwartu. – Zdumiał się Harry, kiedy zobaczył pieczątkę.
Hermiona już czytała swój list, kiedy oni dopiero siłowali się z kopertą.

Szanowna Panno Granger,
Uprzejmie informuję, że po wojnie z Voldemortem szkoła została odnowiona i zostało wznowione nauczanie. Jako, że Pani nie ukończyła nauki w Hogwarcie, może Pani przystąpić do kontynuacji szkolenia
i zakończenia nauki poprzez egzamin końcowy. Ze względu na wyniki z ostatnich lat została Pani mianowana Prefektem Naczelnym. O szczegółach dowie się Pani w szkole.
Do listu został dołączony spis książek i rzeczy potrzebnych do szkoły.

Z poważaniem
Prof. M.McGonagall

- Prefekt Naczelny? – Ron gapił się z niedowierzaniem na list.
- Gratulacje, Hermiono! – Wrzasnęła Ginny. – Musimy to uczcić. Idziemy na imprezę.
Hermiona długo stała przed lustrem i przymierzała kolejne części garderoby, żeby je w końcu odrzucić. W końcu zdecydowała się na koronkową, zieloną koszulkę na ramiączkach i czarne spodenki. Do całości wzięła czarne sandałki na szpilkach. Potem przyszła kolej na fryzurę i makijaż. Postawiła na luźnego koka i mocniejszy makijaż. W końcu raz na jakiś czas mogła zaszaleć.
Wszyscy byli pod wrażeniem wyglądu Hermiony. Ron był wyraźnie zadowolony, że to on ma tak piękną dziewczynę.
- Co tak stoicie? Mieliśmy chyba iść na imprezę? – Zaśmiała się.
Teleportowali się przed ich ulubionym mugolskim klubem. Jak zwykle po wejściu na chwilę oszołomiły ich kolorowe światła. Ludzi o dziwo wcale nie było dużo, więc mogli sobie swobodnie tańczyć bez obaw, że kogoś przy tym zadeptają. Ron z poczucia obowiązku zatańczył ze swoją dziewczyną kilka piosenek i usiadł. Nienawidził tańca, ale nie pozwalał się do niej nikomu zbliżać z wyjątkiem Harry’ego. Ten natomiast miał przy sobie Ginny, więc przez większość czasu Hermiona po prostu się nudziła.
-Idę po drinka. Chcesz coś? – Zapytała Rona.
- Nie, dzięki.
Pocałowała go przelotnie w policzek i skierowała się w stronę baru.
- Martini z lodem, proszę. – Rzuciła w kierunku barmana. Była zła na Rona. Chciała się wyszaleć, a ten ją olał. W sumie to może nawet i lepiej, bo tańczył koszmarnie. Postanowiła, że kiedyś nauczy go w końcu tańczyć.
Upiła łyk swojego martini. Nie zamierzała jeszcze wracać do stolika, gdzie rudzielec tylko nudził jej do ucha. Kochała go, ale dzisiaj działał jej na nerwy. Zanim się obejrzała, kieliszek był pusty. Już miała zamawiać następnego, kiedy ktoś chwycił ją za rękę i pociągnął na parkiet. Chciała zaprotestować, ale na nic to się zdało. Blondyn był silniejszy i pewnie chwycił ją w talii. Z głośników popłynęła szybka piosenka w latynoskich rytmach. Dziewczyna zapomniała o swoim zazdrosnym chłopaku i innych problemach. Dała się ponieść muzyce, a partner był doskonałym tancerzem. Żałowała, że piosenka tak szybko się skończyła. Co prawda następna już leciała, ale Ron by ją chyba zabił. Już i tak pewnie był wściekły. Nieznajomy jednak ani myślał jej odpuścić. Ponownie ją poprowadził. Hermiona już dawno nie tańczyła z kimś tak dobrym w te klocki. Nagle on spojrzał jej prosto w oczy i niemal utopiła się
w jasnobłękitnych oczach. W sumie to ciężko było określić, czy są szare, czy niebieskie, ale patrzyły na nią tak inaczej. Nie umiała tego opisać.
Nagle poczuła, że jakieś inne ręce oplatają ją w pasie i odciągają od tego tancerza, bo przecież nikt inny tak nie tańczy. Musiał być z zawodu tancerzem.
- Koleś znajdź sobie inną dziewczynę. Ta jest moja. – Rzucił się w jego stronę Ron.
- Ron, przestań! To tylko taniec. – Próbowała załagodzić sytuację Hermiona, ale nim zdążyła powstrzymać ukochanego, ten już wymierzył cios prosto w twarz blondyna.
- Mam nadzieję, że sobie to przemyślisz następnym razem, kiedy będziesz się dobierał do mojej dziewczyny.
- Ron, uspokój się, proszę. On nie zrobił nic złego. Przepraszam za niego. Ja nie wiem, co mu się stało. – Nie wiedziała już, czy ma uspokajać ukochanego czy przepraszać tamtego.
- Nigdy więcej jej nie dotykaj. – Groził dalej. – A z tobą, kochanie, to policzę się w domu.
Dziewczyna zadrżała. Bił od niego taki chłód. Zaczęła się go bać.
- Wychodzimy. – Pociągnął ją za rękę. Odwróciła się jeszcze raz w stronę nieznajomego. Na krótką chwilę ich oczy się spotkały.
- Przepraszam. – Powiedziała bezgłośnie.
Teleportowali się bez słowa do Nory i wtedy dopiero się zaczęło.
- Jak mogłaś mi to zrobić?! – Zaczął krzyczeć Ron.
- Ron, ja nie wiem, o co ci chodzi. Ja z nim tylko tańczyłam. O co ty się tak wściekasz?
- Tylko taniec?! To jest taniec?! Takie ruszanie się to jest taniec?!
- Jakbyś się w końcu nauczył tańczyć, to byś wiedział! – Rzuciła Hermiona z gniewem w oczach.
- Ty go normalnie uwodziłaś! I dałaś się jemu uwodzić! Jak mogłaś o mnie zapomnieć?!
- Przecież ja o tobie nie zapomniałam, a taniec to chyba nie jest przestępstwo.
- Nie, dopóki jest normalny. Ale ty tańczyłaś jak zwykła mugolska dziwka!
Łzy popłynęły z oczu dziewczyny. Chciała wybiec i uciec jak najdalej od niego. Przecież ona nic złego nie zrobiła. Ruszyła w stronę drzwi.
- Nienawidzę cię. Zawsze wszystko psujesz. – Szlochała.
Już chciała wybiec, kiedy złapał ja z całej siły za nadgarstek.
- Puszczaj. To boli.
- Ma boleć. Zasłużyłaś. A teraz przeproś.
Przeprosiła. Bała się go. Po raz pierwszy w życiu bała się własnego chłopaka, a to przecież przy nim powinna czuć się bezpiecznie.
- Grzeczna dziewczynka. – Przytulił ją. – Przepraszam, że się tak zdenerwowałam, ale jesteś bardzo atrakcyjna i nie pozwolę, żeby ktokolwiek mi ciebie odebrał. Bardzo cię kocham, ale kara musiała być.
W tym momencie do Nory wróciła Ginny z Harrym. Dziewczyna ukradkiem wytarła łzy, żeby przyjaciele tego nie widzieli.
- Czemu tak szybko uciekliście, gołąbeczki? – Spytała dość pijana Ginny.
- Skarbie, chyba przeszkadzamy. Chodź. Położymy się spać. – Harry wziął Ginny na ręce.


*-*-*

 Blondyn z przejęciem oglądał swoje odbicie w lustrze. Stale coś mu nie pasowało w wyglądzie. To kosmyk układał się nie tak, jak on chciał, to znów stwierdzał, że koszula nie pasuje do spodni, po czym ją zdejmował i szukał następnej. Ostatecznie zdecydował się na błękitną koszulę, a jego oczy nabrały niebieskiego odcienia.
- Co ty w kobietę się zamieniasz? – Zaśmiał się jego przyjaciel, który znikąd pojawił się za jego plecami.
- Blaise nie strasz przyzwoitych czarodziei.
- Oj nie gadaj tyle, tylko chodź. Panienki czekają. – Zabini puścił mu oczko.
- Jeszcze pomyślę, że mnie podrywasz. – Zaśmiał się Malfoy. – Chociaż w sumie to kto by się mi oparł.
- Chodź no.
Wyszli na świeże powietrze. Do najbliższego klubu nie mieli daleko, więc postanowili się przejść. Wiadomo, że nie było to bezinteresowne. Oglądali się niemal za każdą dziewczyną w krótkiej spódniczce.
- Coś czuję, że tu będzie niezły połów. – Odezwał się brunet.
- Mam taką nadzieję, stary.
Ochroniarz wpuścił ich przed innymi. Dobrze ich znał. Byli tu stałymi bywalcami. Można powiedzieć, że nawet im zazdrościł powodzenia u atrakcyjnych kobiet. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby wyszli bez towarzystwa dziewczyn, a co ciekawsze to nigdy nie były te same panienki, co ostatnim razem.
Spokojnie podeszli do baru, nic nie robiąc sobie z uwodzicielskich spojrzeń dziewczyn. Dzisiaj Malfoy nie miał ochoty na pierwszą lepszą. Dostał list z Hogwartu, że jest przyjęty na listę uczniów i to
w dodatku na Prefekta Naczelnego. Już sobie wyobrażał własną sypialnię i ilość dziewczyn, które się przez nią przewiną. W dodatku ta władza, którą będzie miał teraz nad młodszymi uczniami. Będzie zupełnie bezkarny. Aż zacierał ręce na myśl o tym, jak będzie mógł dokuczać Potterowi i Wiewiórowi. Miał pewność, że któryś z nich zostanie Prefektem Naczelnym, a tymczasem to miała być jakaś dziewczyna. W każdym razie było co świętować i zamierzał to zrobić z najbardziej atrakcyjną dziewczyną w klubie.
Usiadł na stołku przy barze i zamówił sobie mugolskie piwo. Nie smakowało tak dobrze jak to kremowe, ale nie narzekał. Zdążył się już przyzwyczaić. Do tej pory nie mógł pojąć, że będzie miał kiedyś tyle do czynienia z mugolami. Zdążył się już przyzwyczaić. Chciał zrobić na złość ojcu, który obecnie siedział w Azkabanie.
Zaczął rozglądać się za kimś ciekawym, powoli popijając piwo. Kątem oka dostrzegł Zabiniego z jakąś szlamą na parkiecie. Widać było, że laska jest już jego. Jakie one były naiwne. Złośliwy uśmiech pojawił się na jego ustach. Ignorował natrętne spojrzenia dziewczyn. Każda dzisiaj miała w sobie coś, co go odrzucało.
- Hej. Jestem Amanda. Zatańczymy? – Przysiadła się do niego brunetka. Na twarz nawet nie spojrzał. Zauważył tylko, że była bardzo skąpo ubrana. Bardzo krótka mini i bluzka z dużym dekoltem. Miała co eksponować. Malfoy wlepił wzrok w piersi dziewczyny, które niemal wyskakiwały spod tej szmatki. Była już chyba trochę podpita, bo w żaden sposób nie skomentowała jego spojrzenia. Za to wyraźnie oczekiwała odpowiedzi. Bez słowa pociągnął ją na parkiet i natychmiast tego pożałował. Dziewczyna nie potrafiła w ogóle tańczyć. Ruszała się nie do rytmu i cały czas deptała mu po palcach. Momentalnie stracił zainteresowanie nią. Zamierzał sobie jeszcze potańczyć przed wyjściem, a nie siedzieć i pić.
- Przerwa. – Zarządził po czterech piosenkach. Miał wrażenie, jakby palce u stóp miały mu za chwilę odpaść. W tym tempie to on za chwilę będzie miał obie stopy nie do odratowania. Jego buty były strasznie zdeptane. – Zaraz wracam. – Rzucił i poszedł ukryć się w łazience. Panienka nie spuszczała
z niego wzroku. Ciągle się uśmiechała.
Dopiero, kiedy zamknął za sobą drzwi łazienki, odetchnął z ulgą. Jak to możliwe, że czuł się tak zmęczony po zaledwie chwili tańca? Przecież to miał w swojej czystej krwi. Zupełnie nie wiedział, jak można aż tak nie mieć wyczucia rytmu. Jemu to przychodziło zupełnie naturalnie.
Nagle drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wparował Blaise z dziewczyną uwieszoną na nim.
- Stary, gdzie masz panienkę? – Brunet był szczerze zdziwiony. – Dopiero widziałem cię z tą niunią. Spławiła cię? – Zaśmiał się.
- Chyba ja ją.
- Niech ci będzie. – Zgodził się z nim. – A teraz wybacz, ale mam pewne hmm… Zobowiązanie. – Rzucił ukradkowe spojrzenie na dziewczynę.
- Jasne. Nie żałuj sobie.
Blondyn udał się w kierunku baru. Rozglądał się za tą Amandą i zobaczył ją na parkiecie z jakimś innym frajerem, którym poruszał się równie dobrze jak ona. Pasowali do siebie.
Nagle przy barze zobaczył dziewczynę, która była chyba najbardziej atrakcyjną laską nie tylko w klubie, ale i poza nim. Piła jakiegoś drinka i od czasu do czasu oglądała się na lożę w kącie sali. Nie namyślał się długo, tylko od razu porwał ją na parkiet. Z początku szło dość opornie, ale potem tańczyła tak, jak jeszcze żadna. Kusiła go, uwodziła, przyzywała. Była niesamowita. Kogoś mu przypominała, ale nie mógł skojarzyć, kogo. Zresztą to teraz było nieważne. Kolejna piosenka i znów zawirowali na parkiecie. Okręcił nią kilka razy wokół osi. Nie gubiła się w tańcu.
Nagle ktoś odciągnął jego partnerkę od niego. Popatrzył zdziwiony na rudą grzywę. Od razu go rozpoznał. To był nie kto inny, a sam Wiewiór we własnej osobie. Coś krzyczał do niego, ale on nie zwracał na niego uwagi. Nagle poczuł cios i coś mokrego spływającego po jego twarzy. Otarł lepką ciecz dłonią. On krwawił przez tego zdrajcę krwi! Nie daruje mu tego!
Ona starała się uspokoić chłopaka i przeprosić go jednocześnie. Ale zaraz! Skoro to była dziewczyna Weasley’a, to znaczy, że tańczył ze szlamą Greanger. I to nie byle jaką szlamą. Zaczęła w końcu o siebie dbać i nawet mu się podobała. Patrzył, jak odchodzi z Królem Wieprzlejem. Widocznie go nie rozpoznała, skoro próbowała go przepraszać. Był z tego faktu jak najbardziej zadowolony. Tak powinno być. Czarodzieje brudnej krwi powinni przepraszać za wszystko. Zastanawiał się, jakim cudem rudy ją poderwał. Przecież była atrakcyjną dziewczyną. Czemu wybrała akurat takiego frajera? Własnie. Skoro już myśl o nim. Jeszcze się z nim policzy.
- Smoku, co ci się stało? – Z zamyślenia wyrwał go głos kumpla.
- Co? A nie to nic. Jeszcze sobie to odbiję.
- Kim była ta dziewczyna, z którą tak wywijałeś?
- Nieważne. Pogadamy później.

Sprawdził, czy nikogo nie ma i wyciągnął różdżkę. Jednym zaklęciem naprawił sobie nos, a drugim oczyścił się z krwi. Był na siebie wściekły, że nie oddał Weasley’owi tego, co mu się należało. Był pewny, że ten rudzielec nie miał by z nim najmniejszych szans, a jednak nie zrobił nic.
Westchnął i sprawdził, czy nie ma jeszcze w jakimś miejscu krwi.
Był taki zdenerwowany. Zdecydowanie potrzebował czegoś mocniejszego niż piwo. Dopiero po kilku mocniejszych kieliszkach odzyskał dobry humor. Wziął kilka dziewczyn na parkiet. Były wniebowzięte tym wyróżnieniem, ale tym razem wyszedł z lokalu bez lalki u boku. Miał ochotę tylko wrócić i pójść spać.

2 komentarze:

  1. Witam serdecznie,
    niestety dopiero teraz natknęłam się na tego bloga, a szkoda, bo rozdział 1 bardzo mi się spodobał. Troszeczkę denerwuje mnie niewyjustowany tekst, ale da się czytać. Cóż mogę ci powiedzieć? Właściwie to na początku nie mogę stwierdzić nic więcej niż to, iż zapowiada się ciekawie. Jedyne na, co mogłabym ci zwrócić uwagę do drobnostki, aczkolwiek nad nimi nie trzeba rozpaczać, więc sobie podaruje, ponieważ naprawdę nie mają większego znaczenia dla całości. Widzimy się przy ostatnim opublikowanym rozdziale, kiedy to wyrobię sobie opinię! :D
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie (http://historienadeser.blogspot.com/p/dwie-twarze-hermiony.html),
    Coco Deer

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy początek :)
    Lece czytać dalej.
    szkarlatna-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń