Kolejny rozdział gotowy. Nie będę się rozwodzić. Miłego czytania.
Oczywiście liczę na komentarze :)
__________________________________________________________
Słyszała
jak się wymyka i udawała, że nadal śpi. Pamiętała każdy szczegół z ich nocy i
teraz czuła zażenowanie i wstyd. Tak krótko się znali, a ona już pozwoliła mu
się omotać. Przypomniała sobie, co znaczy mieć tą drugą osobę obok siebie, ale
i tak nie powinna tego robić. Z jednej strony chciała wstać i go zatrzymać, ale
ta druga strona ją powstrzymała. Otworzyła oczy, kiedy tylko usłyszała trzask
zamykanych drzwi. Zrezygnowana wstała z łóżka i poszła do kuchni. Nie krępowała
ją własna nagość. W jej mieszkaniu i tak nikogo nie było. Nastawiła ekspres do
kawy i poszła pod prysznic. Jak ona uwielbiała wodę, która tak cudownie pozwoliła
jej się odprężyć. Wtedy przypomniało jej się spotkanie z rodzicami. Jak
przywrócić im pamięć? Wiedziała, że to nie będzie łatwe. Zaklęcie było bardzo
złożone i wymagało całkowitego skupienia. Szkoda, że to nie było tak łatwe, jak
Reparo. Jedno machnięcie różdżką i
już by byli rodziną. Potrzebowała wsparcia, a jej przyjaciele byli teraz tak
daleko. Przypomniała sobie, że nadal nie odpisała na list Harry'ego. Tak fajnie
by było zapomnieć o wszystkim i znowu się przyjaźnić. Tylko nie miała pewności,
że Wybraniec za chwilę nie wyskoczy z jakąś sceną zazdrości. Niby nic mu nie
obiecywała, ale źle się czuła z tym wszystkim. Nie lubiła, gdy ktoś przez nią
cierpiał.
Wyszła
z kabiny, ociekając wodą i z postanowieniem, że napisze wiadomość do
przyjaciela. Pewnie już się zaczął martwić.
Harry,
dziękuję
Ci za prezent urodzinowy. Założę sie, że Lisa maczała w tym palce.
Przemyślałam
sobie kilka spraw i myślę, że nadal chcę się z Tobą przyjaźnić. Tylko nie chcę
już więcej takich scen.
Twoja
przyjaciółka,
Hermiona
Wystawiła
kopertę z listem za okno i czekała. W powietrzu latało sporo sów, ale nie
wszystkie to te pocztowe. Dopiero po kilku minutach jakiś puchacz usiadł na
parapecie i wystawił nóżkę. Hermiona patrzyła jeszcze za odlatującym ptakiem,
popijając przesłodzoną jak zawsze kawę.
Nie
wiedziała, jak długo wpatrywała się w jeden punkt na niebie. Sowa już dawno
zniknęła, a ona wciąż nie mogła odejść od okna. Tak bardzo chciała wyjechać na
misję, ale teraz marzyło jej się spokojne biurko i sprawdzanie raportów. Gdyby
tylko wiedziała, jak bardzo pogmatwa sobie życie jednym wyjazdem, na pewno
zostałaby w domu. Tu była taka samotna, a tam miała Lisę. Właśnie! Dlaczego
napisała do Pottera, a nie do Lisy? W jej głowie rodziły się same pytania i
brak odpowiedzi na jakiekolwiek z nich.
A
może by tak wypełnić misję jeszcze dzisiaj i wrócić do spokojnego domu?
Właściwie to teraz pewnie nie jest spokojny. Ciekawe, czy przy pobycie
Zabiniego jeszcze stoi. I znowu to samo pytanie. Miała tylu wspaniałych
przyjaciół, a ona napisała do tego, który cierpiał w jej towarzystwie. Jeśli
myślała nad tym, żeby dać mu szansę, to po nocy z Hubertem jej przeszło. Nie
odwzajemniała jego uczuć. Huberta właściwie też nie kochała. Opętała ją
świadomość bezsilności i samotności, a on zdawał się jej tyle obiecywać.
Przyrzekła sobie, że to był pierwszy i ostatni raz, a ona ograniczy kontakt z
Adamsem do minimum. To trzeba skończyć, zanim na dobre się zacznie. Tylko co
powie współpracownikowi? Chyba najlepszym pomysłem będzie skłamać, że nic nie
pamięta. Nie miała ochoty się tłumaczyć, że to był tylko impuls.
Ubrała
ulubione dżinsy i czerwoną koszulę w kratę. Podwinęła rękawy i ulokowała się na
kanapie. Przywołała niedawno zaczętą książkę i pogrążyła się w lekturze.
Zastanawiała się po raz tysięczny, dlaczego w książkach to wszystko jest takie
proste. Miłość dosłownie spada z nieba, rodzina jest blisko, przyjaciele nie
domagają się więcej niż dostają. Życie idealne. Dlaczego jej nie może takie
być? Gdy tylko przekroczyła bramy Hogwartu, szanse na normalne życie zmalały
niemal do zera. Pierwszy rok nauki i kamień filozoficzny. Musiała pomóc
Harry'emu pokonać Voldemorta. Ich przyjaźń się zaczęła, kiedy obydwaj z Ronem
uratowali ją przed trollem. Drugi rok też nie był zbyt wesoły. Komnata tajemnic
i olbrzymi bazyliszek. Nawet spetryfikowana im pomogła. Kolejny rok też nie
należał do spokojnych, chociaż nie walczyli z Voldemortem. Później to już chyba
tradycja: Czara Ognia i śmierć Cedryka, odkrycie przepowiedni i śmierć
Syriusza, śmierć Dumbledore'a, poszukiwanie horkruksów, wielka bitwa o Hogwart.
Potem kontynuacja nauki, gdzie Ron totalnie się zmienił, a Harry zagubił. I ta
czarna dziura w pamięci. Do tej pory nie była nawet ciekawa, jakie wspomnienia
jej odebrano. Wystarczyło jej, że dotyczyły Malfoy'a, a tych miała dość.
Malfoy, który ją wyzywał, Malfoy, który jej groził, Malfoy - tchórz, Malfoy,
który nie pomógł, gdy była torturowana.
A
teraz, po pięciu spokojnych latach znowu wszystko się zaczyna. Dlaczego właśnie
ona?
Usłyszała
lekkie trzaśnięcie drzwiami i drgnęła. Zauważyła, że ciągle tkwi przy tym samym
zdaniu książki.
-
Przepraszam, że uciekłem, ale praca wzywa. - Hubert wyglądał na skruszonego.
-
W porządku. - Odpowiedziała, a on musnął ustami jej policzek.
-
Dobrze spałaś?
-
Chyba tak.
Teraz.
No już. Udawaj, że nic nie pamiętasz. W tej chwili.
Przełknęła
ślinę.
-
Hubert, mam pytanie.
-
Śmiało.
-
Co się właściwie wczoraj wydarzyło?
-
Nie pamiętasz?
Zrobiło
jej się gorąco. Miała wrażenie, że twarz ją pali.
-
Nie do końca.
-
Zawsze mogę odświeżyć ci pamięć. - Mrugnął do niej.
-
Hubert, ja...
-
Nie musisz kończyć. To był jeden jedyny raz. Obiecuję, że więcej cię nie dotknę.
Nie
o to jej chodziło. Owszem, chciała to wszystko puścić w niepamięć, ale liczyła,
że może spróbują się najpierw poznać. Dlaczego to jest takie skomplikowane?
Wiedziała, że jeszcze nie raz odtworzy w myślach tą pamiętną scenę, do momentu,
kiedy przestanie mieć wyrzuty sumienia.
-
Muszę się skupić na rodzicach. - Powiedziała w końcu. Jeśli to go zraniło, nie
dał tego po sobie poznać.
Rozległo
się głośne pukanie, a raczej walenie w drzwi.
-
Przepraszam cię na chwilę. - Poszła otworzyć. - Co tu robisz?
Była
zdziwiona, widząc Harry'ego w progu swojego tymczasowego lokum.
-
Pomyślałem, że musimy wyjaśnić sobie kilka spraw na spokojnie. Co powiesz na
jakiś obiad? Wyjdziemy i porozmawiamy. Jak za dawnych czasów.
-
Harry, nie obraź się, ale jestem trochę zajęta.
Brunet
spojrzał w głąb mieszkanka i zobaczył innego mężczyznę. W tym momencie wszystko
było dla niego jasne. Hermiona po prostu miała innego. Tylko dlaczego mu tego
nie powiedziała? Cholera. Był jej przyjacielem.
-
Jasne. - Mruknął i zaczął się wycofywać.
-
Przyjdź koło ósmej. Zrobię kolację.
Teleportował
się.
Kurwa,
zaklęła w myślach. To się robi coraz bardziej poplątane.
*-*-*
Nie
mógł spać. Gdy tylko zamykał oczy, pojawiały się kamienne, zimne ściany
Azkabanu, pusta cela. Miał wrażenie, że nadal przebywa w więzieniu, a zza ścian
słyszy krzyki skazańców. Dopiero po chwili zorientował się, że Blaise po prostu
zabawia się z kolejną panienką. Jak to się stało, że tak bardzo zaczął się
różnić od przyjaciela. Ich wspólne wypady należały do odległej przeszłości.
Wtedy był innym Malfoy'em. Był Ślizgonem, który miał wszystko gdzieś, a raczej
udawał, że ma gdzieś. Teraz pragnął tylko jednej i to w dodatku tej, która go
nie chce.
Przez bramę
widział swoją posiadłość. Bał się tam wejść, ale wiedział, że musi. Musi
przezwyciężyć ten lęk. Może w środku czeka na niego ukochana mama. Pociągnął za
klamkę i zamek ustąpił. Usłyszał ciche skrzypnięcie i już był w środku.
- Mamo?
- Tutaj, Draco.
Jestem w salonie.
Skierował się w
tamtą stronę. Tak bardzo chciał ją zobaczyć. Wiedział, że jej śmierć to fikcja.
Ona żyje.
Niemal wbiegł do
salonu. Na fotelu siedziała jego rodzicielka. Uśmiechała się do niego.
Wyciągnął do niej rękę, a wtedy ona przemieniła się w Granger. Ta tylko
spojrzała na niego obojętnie i odwróciła głowę. Chciał zwrócić na siebie jej
uwagę.
Odwrócił się na
chwilę i spojrzał ponownie. Nie było już Granger. Nie było salonu. Był znowu w
pustej celi zalanej wodą. Nad nim pochylał się dementor, próbując ukraść mu
duszę.
- Nie!
-
Nie!
Obudził
go jego własny krzyk. Rozejrzał się nerwowo i dopiero, gdy upewnił się, że nie
jest w Azkabanie, odetchnął. Próbował przełknąć ślinę, ale jego gardło było
niczym Sahara. Wstał z zamiarem poszukania wody. Ostatecznie odnalazł butelkę
wina pozostawionego przez Zabiniego i jego panienkę. Pociągnął łyk i skrzywił
się z niesmakiem. Co oni pili? Spróbował po raz drugi i dotarło do niego, że to
wino mugolskie. Pieprzony Zabini! Draco miał wrażenie, że jego kumpel stara się
przelecieć wszystko, co tylko się rusza. Ciekawe, czy już dobrał się do
Hermiony. Stop. To był jego najlepszy przyjaciel od lat. Nie zrobiłby mu
takiego świństwa.
Wyszedł
na balkon. Było mu zimno w samych bokserkach, ale nie zwracał na to uwagi. Był
zapatrzony we wschodzące słońce. Ciekawe, co go dziś czeka. Przed nim cały
dzień, który musi jakoś przeżyć. Może rozglądnie się za jakimś lokum. Nie miał
ochoty wracać do swojej rezydencji. Tam były zbyt bolesne wspomnienia. Nagle do
głowy zaświtał mu pomysł. Pojedzie zobaczyć Hermionę. Choćby z daleka. Był
ciekawy, jak jej się układa, ale nie mógł o wszystko wypytywać Blaisa. Poza tym
przyrzekł mu, że postara się zapomnieć o dziewczynie. Kto mógłby oprócz niego
wiedzieć, gdzie ona jest. No tak! Potter.
Nawet
nie pomyślał, kiedy stał w pełnym ubraniu przed kominkiem z garścią proszku
Fiuu. Chwilę później już był w salonie Pottera. Zdawał się nie zauważać
zdziwionej miny właściciela, kiedy spokojnie otrzepał się w popiołu i wyszedł z
kominka.
-
Malfoy? Co ty tu robisz?
-
Spokojnie. Chcę cię o coś zapytać.
-
Od kiedy to potrzebujesz mojej pomocy?
-
Chodzi mi o Hermionę.
-
Coś z nią nie tak? Co jej zrobiłeś?
-
Opanuj się, człowieku. - Powiedział Malfoy, widząc gwałtowną reakcję Wybrańca.
-
No mów, o co ci chodzi i znikaj.
-
Myślę, że na to potrzebuję dłuższej chwili.
-
Jasne.
Blondyn
rozsiadł się wygodnie w fotelu. Śpieszyło mu się poznać informacje, ale
denerwowanie byłego Gryfona sprawiało mu niejaką satysfakcję.
-
Pamiętasz wydarzenia sprzed pięciu lat?
-
Oczywiście. Przez ciebie Hermiona o mały włos nie straciła życia.
-
A ty jakoś się tym nie przejąłeś.
-
Jestem jej przyjacielem.
-
Nie pieprz. Nie rozmawialiście, dopóki Carrow nie wyczyścił jej pamięci.
-
Czego chcesz?
-
Chcę się dowiedzieć, gdzie teraz jest.
-
Niby dlaczego mam ci o tym mówić?
-
Bo jesteś mi winien przysługę.
-
Niby za co?
-
Chroniłem twój tyłek. Inaczej ten śmierciożerca już dawno by cię zabił.
-
Nawet jeśli powiem ci, gdzie ona jest, to co ci to da? Ona cię nie pamięta.
-
Pamięta. Ale to, jakim musiałem być, a nie to jakim jestem.
-
Dla mnie zawsze będziesz dupkiem.
-
I wzajemnie Potter, ale Hermiona coś dla mnie znaczy. Chcę ją zobaczyć.
Nie
wiedział, czy to wyraz jego oczu, czy ton głosu, ale coś w końcu przekonało
bruneta.
-
Za kilka minut się do niej wybieram. Możesz się teleportować ze mną. Ale musisz
mi coś obiecać.
-
Co?
-
Nie będziesz jej nękać.
-
Da się załatwić.
Schował
się za płotem i obserwował, jak drzwi się otwierają. Wyładniała. Ogarnęła go
ochota, żeby podejść do niej i pocałować w te usta, które już raz całował.
Przypomniał sobie ich smak i z trudem powstrzymał się, żeby nie urzeczywistnić
swoich zamiarów. Widział, jak rozmawia z Potterem, który po chwili się
teleportował. Patrzył jeszcze przez chwilę i podziwiał jej zgrabną figurę.
Zrozumiał, co znaczy tęsknota. Popatrzyła się w miejsce, gdzie się ukrywał.
Zupełnie, jakby wiedziała, że on tam jest. Patrzył jak się odwraca i chyba z
kimś rozmawiała. Tym kimś okazał się nawet przystojny facet, ale na oko widać,
że był dużo starszy od niej. Uśmiechnęła się, gdy coś powiedział. Miała śliczny
uśmiech.
Poczuł
mocne ukłucie zazdrości i ból, kiedy tamten zbliżył się, żeby ją pocałować.
Zrobiła szybki unik i pocałowała go w policzek. Tamten tylko skinął głową i
sobie poszedł, a ona przestała się uśmiechać. Jeszcze raz rozejrzała się wokół,
jakby czuła jego obecność. Potem zniknęła w domu.
Draco
zastanawiał się czy nie podejść bliżej i nie zapukać, ale pozostał na miejscu.
Jeszcze przez chwilę patrzył na miejsce, gdzie zniknęła i teleportował się do
pierwszego lepszego baru, który mu przyszedł do głowy.
Bardzo fajna historia, zacząłem czytać od 2 części jednak tak mnie wciągnęła, że przeczytałem wszystko :). Wielki plus za to co tworzysz :) mam nadzieję że kiedyś napiszesz swoją książkę. 9.5/10 :) Polecam :]
OdpowiedzUsuńojej...ale mnie trzymasz w niepewności .... chciałabym, żeby Hermiona w końcu spotkała się z Draco ...a rozdział fajny, lekki, przyjemny i spokojny w porównaniu ze niespodziankami w poprzednich :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ! :D
Twojego bloga znalazlam już wczoraj, ale dopiero dziś zdołałam przeczytać wszystko. Bardzo mi się podobało, choć troszkę mnie razi nie wyjustowany tekst... :P
OdpowiedzUsuńHistoria bardzo ciekawa, masz niesamowitą wyobraznię i piszesz przede wszystkim lekko i zrozumiałym piórem. :) Uwielbiam Dramione i nigdy mi się nie znudzi, wciąż szukam historii, które mnie zaskoczą i nie będa oklepane, czy dziecinne. Twój blog to pokazuje na 5 z dużym plusem.
Uwielbiam Dracona <3 Czekam na kolejną notkę i ciekawe, czy jednak się spotkają i w jakiej atmosferze to przebiegnie. Ron to taki dupek, jak czytałam na początku jak ją traktował... Jak można być takim bucem? Yh jakoś nigdy za jego postacią nie przepadałam... I ta dziwna sytuacja Harryego i Ginny, jak obydwoje mieli kogoś na boku, a i tak ze sobą byli i dziubkowali, cóż życie.
:* Od teraz już na bieżąco :D
szepty-losu
dzięki. Do kolejnego rozdziału zastosuję wyjustowanie i zobaczymy, jak to bedzie wyglądać, bo szczerze mówiąc, to nawet o tym nie myślałam :)
Usuń;) ja na początku blogowania też nie justowałam, ale potem miałam parę niemiłych komentarzy, które mi utrwaliły tę zasadę xD No i potem się przekonałam, że to czysto i przejrzyście wygląda ;) :* weny
UsuńFajnie fajnie. Powiem ci szczerze ze druga czesc jest lepsza niz pierwsza. Lepiej piszesz i to widac. Opisy uczuc sie pojawiły. Jest super i czuje ze z kazdym rozdzialem bedzie coraz lepiej : ) i czekam az ona w koncu sobie przypomni !! :D
OdpowiedzUsuńjulia-lili--potter.blogspot.com/