W rytmie salsy



Hermiona siedziała przed ogromną stertą ciuchów i usiłowała znaleźć coś odpowiedniego. Za dwie godziny powinny być z Ginny na miejscu, a tymczasem ona nie może znaleźć odpowiedniego stroju. W końcu zdecydowała się na krótkie spodenki i czerwoną bokserkę. Do tego zwykłe sandałki na niewielkim obcasie. W końcu było lato i wybierały się z Ginny na imprezę do jednego z ulubionych klubów.
- Hermiona, pośpiesz się! Oni już czekają pod klubem. – Pospieszała ruda przyjaciółkę. Mówiąc oni, miała na myśli Rona i Harry’ego.
- Idę!
Dziewczyny teleportowały się w pobliskiej uliczce i skierowały się w stronę przyjaciół. Hermiona patrzyła na Rona z pewnym znużeniem, kiedy Ginny witała się z Harrym. Nie rozumiała tego, jak mogą się tak obściskiwać na środku ulicy. Przecież nie widzieli się zaledwie kilka godzin poświęconych na przygotowania do balangi.
- Colin i Sophie już czekają.
- Kto? Jak mogliście ich zaprosić? – Spytała Miona, starając się  nie podnosić głosu. W głębi duszy była wściekła i najchętniej by ich zabiła na miejscu. Colin starał się o dziewczynę, ale ona bała się związku. Dał jej czas i gdy spotkali się w końcu, a ona oznajmiła mu, że chce spróbować, on stwierdził, że woli inną. Pomimo tego, że była nim tylko zauroczona, to bolało. Poczuła się jak zabawka, która jest fajna, dopóki nie znajdzie się lepszej. Upokorzył ją, a jej najlepsi przyjaciele zaprosili jego i Sophie do towarzystwa. Jak mogli jej to zrobić?!
- Nie gniewaj się, Mionka. Wpadli z wizytą i głupio było tak.
- Jasne.
Weszli jako pierwsi. Hermiona doskonale znała ochroniarzy, którzy uwielbiali jej towarzystwo. Kiedyś pracowała w tym klubie jako barmanka, ale ostatecznie zdecydowała się na ukończenie szkoły i pracę w Ministerstwie Magii.
Colin i jego dziewczyna byli tam po raz pierwszy i nie mogli się otrząsnąć z wrażenia, jakie wywarł na nich lokal. Hermiona starała się ich ignorować, ale nie mogła. Miała ochotę wyrwać pannie wszystkie kudły.
- Nie zwracaj na nich uwagi. – Doradzała Ginny.
- Wiem.
Z głośników popłynęła muzyka i Miona natychmiast chciała ruszyć na parkiet. Jednak jej towarzystwo nie było skore do tańca. Ginny musiała się najpierw odpowiednio przygotować procentami, reszta nie potrafiła tańczyć. Trudno. Pójdzie sama.
Widziała, że Colin ją obserwuje. Uśmiechając się do siebie, postanowiła, że pokaże mu, co stracił. Zaczęła poruszać biodrami do rytmu i już po chwili tańczyła tak, że chłopakom opadły szczęki. Nagle poczuła w talii czyjeś dłonie, ale nie sprawidziła, kim jest jej partner. Stwierdziła, że ma jeszcze chwilę czasu, a w razie jakby był nachalny, to ucieknie. W końcu jednak odwróciła się i ujrzała blond czuprynę i stalowe oczy wpatrujące się w nią z podziwem.
- Dobrze tańczysz. – Wyszeptał jej do ucha, a ona poczuła motylki w brzuchu.
- Ty też nie najgorzej. – Uśmiechnęła się.
Po zdecydowanie za krótkiej chwili piosenka się skończyła, a jej partner zniknął z parkietu. Szkoda, że nie poznała jego imienia.
- Kim był ten facet, z którym tańczyłaś? – Wypytywała ruda, kiedy ta wróciła do stolika.
- Nie mam pojęcia.
- Szkoda. Spodobałaś mu się.
- Mam nadzieję.
Roześmiały się obydwie, a słuchający ich ukradkiem Colin zakrztusił się piwem. Hermiona tylko popatrzyła na niego z pogardą. W tej chwili chłopak przestał ją interesować. Myślała o tajemniczym partnerze i jego seksownym tonie głosu. Nie wiedziała, że on stale jej się przygląda i przeklina siebie w myślach. Dopiero, kiedy podeszła do towarzystwa, poznał w niej Granger. Kiedyś byli zaciekłymi wrogami, ale teraz chciał, żeby to się zmieniło. Musiał przyznać, że zrobiła na nim duże wrażenie. Od kiedy tylko ją zobaczył, poczuł coś dziwnego w okolicach serca i zapragnął ją mieć tylko i wyłącznie dla siebie jak najdłużej. Ale ona pewnie nie zwróci na niego uwagi, kiedy tylko go rozpozna. Postanowił jednak zaryzykować.
Hermiona zamówiła sobie drinka. Wiedziała, że Sophie mierzy ją wzrokiem. Pewnie czuła się zagrożona, bo jeszcze bardziej przylgnęła do swojego Colina.
- Dasz się zaprosić do tańca? – Spytał Mionę jej kolega, który właśnie pojawił się przy stoliku.
- Dave? Ty nie pracujesz dzisiaj? – Uścisnęła go i dała się poprowadzić na parkiet.
- Dzisiaj mam wolne.
Przetańczyli razem może z pięć piosenek i dziewczyna poczuła, że musi odpocząć. Dave odprowadził ją do stolika i poszedł do swojej narzeczonej. Byli razem tacy szczęśliwi. Hermiona zastanawiała się, czy jej też będzie pisane takie szczęście. Pragnęła kogoś u swojego boku. Czuła się samotna i wiedziała, że gdyby pozwoliła, to Ron chętnie by zajął to miejsce. Ale ona go nie kochała. Chciała kogoś, kogo będzie darzyć miłością z wzajemnością.
Draco Malfoy zauważył spojrzenie dziewczyny w stronę jej kolegi i przebłysk smutku w tych orzechowych oczach. Pragnął ją jakoś pocieszyć i nie mógł się nadziwić, że dawny wróg wyzwala w nim tyle uczuć. Był zazdrosny o faceta, który siedział z niezbyt ładną blondynką i obserwował Hermionę, kiedy jego dziewczyna akurat na niego nie patrzyła. Draco chciał znowu trzymać ją przy sobie. Zdecydował, że kiedy ona znowu pójdzie tańczyć sama, on ją natychmiast przejmie, zanim ktokolwiek go uprzedzi. Jednak nic nie zapowiadało tego, żeby miała zamiar się ruszyć ze swojego miejsca. Ze spokojem dopiła drinka, a potem zamówiła następnego. Widział, jak śmieje się z przyjaciółmi i zapragnął być w jej towarzystwie.
W końcu wstała z miejsca, ale zaraz za nią ruszył ten obleśny typek. Chyba miał na imię Colin, ale nie był pewien. Patrzył, jak ją obejmuje i niezdarnie się kołysze, mówiąc jej przy tym coś do ucha, a ona udaje, że ją to interesuje.
Colin zaprosił ją do tańca, a ona z niepewnością się zgodziła. Wiedziała, że ten taniec ma drugie dno, bo on unikał parkietu jak ognia.
- Tęskniłem za tobą. – Powiedział otwarcie. – Chciałbym, żebyśmy byli razem szczęśliwi.
- Masz Sophie.
- Nie kocham jej.
- To dlaczego z nią jesteś?
- Ona jest w ciąży.
- Trzeba było uważać.
Przejrzała już zamiary Colina. Chciał mieć po prostu w niej kochankę. On jest nienormalny?! Najpierw jej oznajmia, że nic ich nie łączy, a teraz niemal pod nosem prosi ją o potajemne spotkania. Co za palant.
- Moja odpowiedź brzmi nie. – Twardo powiedziała i chciała odejść, ale mocniej ją przytrzymał.
- Przemyśl to, proszę.
- Jesteś dupkiem.
- Odbijany! – Usłyszała za sobą. Z entuzjazmem rzuciła się w wir tańca z tym Panem Tajemniczym, jak go określiła Ginny.
- Dzięki za ratunek.
- Zawsze służę pannom w opresji.
Uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił, a jej serce zrobiło radosnego fikołka.
Z głośników popłynęły latynoskie rytmy.
- Potrafi pani tańczyć salsę, panno Granger?
- Przekonaj się. – Nagle dotarło do niej w pełni, co powiedział. – Zaraz. Skąd mnie znasz?
- Poznaliśmy się już.
- Znam cię?
- Tak.
Jednocześnie dała mu się prowadzić w tańcu i myślała o wszystkich swoich znajomych, ale jego sobie nie mogła przypomnieć. Nie zauważyła, że wszyscy wokół przestali tańczyć i ich obserwowali, a Colin zacisnął pięści, kiedy ona się zachwiała, a jej partner pewniej ją złapał.
- Skąd się znamy?
- Znamy się prawie od pierwszego dnia w Hogwarcie.
- Byłeś w Hogwarcie?
- Tak się złożyło.
Zauważyła jego niepewność, kiedy podawał informacje. Czyżby się czegoś bał?
- Zapamiętałabym cię.
- A jeśli nie należałem do grona twoich dobrych znajomych?
Nie zauważyła, że skończyła się piosenka i zaczęła się następna. Zastanawiała się, kim on jest. Nagle coś jej się przypomniało.
- Malfoy?!
Odskoczyła od niego, a on tylko popatrzył na nią smutno.
- Cześć.
- Co robisz w mugolskim klubie?
- Tańczę z czarownicą. – Uśmiechnął się.
Przez chwilę patrzyli się na siebie.
- Pozwolisz? – Wyciągnął w jej stronę dłoń, ale nie zareagowała. Nadal była w szoku. Ten, który tak bardzo na nią działał był Malfoy’em.
- Jesteś podłym draniem.
- Zgadza się.
To było dziwne. Dawniej nigdy by się do tego nie przyznał. Mało tego! Dawniej by ją potraktował jakimś paskudnym zaklęciem.
- Y… Wszystko w porządku? Jesteś chory czy coś?
- Jestem zdrów jak ryba. Może i to niewiele da, ale chciałbym cię przeprosić za swoje zachowanie przez te wszystkie lata w szkole. Od kiedy Potter mnie uratował, zrozumiałem, co naprawdę liczy się w życiu.
- Ja… Wow. – Miała w głowie totalną pustkę. Ostatecznie ujęła jego rękę.
- To ma znaczyć zgodę?
- Każdy zasługuje na drugą szansę.
Nie była pewna, jak Harry i Ron zareagują na wiadomość, że pogodziła się z Malfoy’em, ale teraz się tym nie przejmowała. Tańczyła z nim i czuła się wspaniale. Jeszcze nikt jej tak dobrze nie prowadził. To, co było dawniej, schodziło na drugi plan. Nie chciała mieć wrogów, a jego przeprosiny wydawały się szczere. Czas pokaże.
Zastanawiał się, dlaczego mu wybaczyła tak łatwo. Przecież tyle lat musiała znosić najgorsze obelgi. A jednak przebaczyła mu i nie odeszła. Wiedział, że dzięki niej stanie się lepszym człowiekiem.

Od tej pory stali się niemal nierozłączni, chociaż ukrywali swoją przyjaźń przed Potterem i Weasley’em. Czuła się dziwnie, okłamując przyjaciół, ale wiedziała, że jeśli powie prawdę, zrobi się z tego duża awantura. Harry może i by to zignorował, ale Ron z pewnością nie. O Draco wiedziała tylko Ginny, która ciągle miała nadzieję, że Hermiona w końcu zacznie opowiadać jakieś ciekawostki dotyczące ich romansu, a nie przyjaźni. Stale próbowała przekonać przyjaciółkę do związku.
Jeśli Hermiona coś czuła do Malfoy’a, to ukrywała to nawet przed samą sobą. Jak to możliwe, żeby zakochać się we własnym wrogu?
Po raz kolejny stała przed lustrem i krytycznie przyglądała się swojemu strojowi. Wybierała się na kolejną imprezę z przyjaciółmi. Wiedziała, że Draco też tam będzie i dlatego chciała wyglądać bardziej seksownie niż zwykle. Miała przeczucie, że dzisiejszej nocy wydarzy się coś, czego nie zapomni do końca życia.
Gorączkowo rozglądała się za nim w klubie, ale nie mogła go znaleźć. W końcu zrezygnowana pociągnęła przyjaciółkę na parkiet. Miała nadzieję, że się pojawi jak zwykle, ale nic tego nie zapowiadało. Nagle Harry porwał Gin z parkietu, a ona została sama. Czuła na sobie czyjeś spojrzenie, ale nie odwracała się.
- Przemyślałaś moją propozycję?
- Colin?!
- Czekałem na ciebie. No więc?
Odwróciła się w jego stronę i uderzyła go w twarz. Widziała, jak w jego oczach rośnie złość. Przecież jemu się nie odmawia.
Nagle ktoś odsunął ją od niego i pociągnął ze sobą.
- Jesteś. – Ucieszyła się Hermiona i z entuzjazmem poddała się muzyce.
- Chciałbym z tobą porozmawiać.
- O czym?
- Może pójdziemy w jakieś spokojniejsze miejsce?
- Jasne.
Wiedziała, że Ron i Colin ich obserwują, ale nic sobie z tego nie robiła. Zdążyła już na tyle poznać Malfoy’a, żeby wiedzieć, że nie zrobi jej krzywdy. W końcu zaufanie to podstawa przyjaźni.
- To o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Bo widzisz. Ja zupełnie tego nie planowałem, ale… No, bo ja… – Plątał się Draco jak jeszcze nigdy.
- Spokojnie. Głęboki wdech. – Powiedziała z rozbawieniem.
- A co ja będę tłumaczył.
Pocałował ją, zanim zdążyła zaprotestować. Wiedział, że w ten sposób ryzykuje całą przyjaźń, ale chciał być dla niej kimś więcej.
W pierwszej chwili była zaskoczona i miała za to mu dać za to porządną burę, ale serce zignorowało jej myśli. Czuła, że ten pocałunek zmienił wszystko. A może po prostu odkrył prawdziwe uczucia? Teraz była pewna, że to, co do niego czuje, to coś więcej niż zwykła przyjaźń.
Oderwali się od siebie i spojrzeli sobie w oczy. Nie trzeba było żadnych słów, żeby wiedzieć, że druga osoba czuje to samo.
- Wracamy?  – Dziewczyna w końcu po długim czasie przypomniała sobie, że jej przyjaciele pewnie się martwią.
- Jeśli chcesz.
Wróciła ożywiona do stolika i ukradkiem zaczęła rozglądać się za nim.
- Całowałaś się. – Powiedziała Ginny triumfalnie, a Miona spłonęła rumieńcem.
- Opowiadaj. Dobry jest?
- Zaraz, zaraz. Jak to się całowałaś? – Przerwał im Ron. Był wściekły. – Z kim?
Nagle usłyszała piosenkę, przy której pogodziła się z Malfoy’em. Musi z nim zatańczyć. Szukała go wzrokiem, ale nigdzie nie mogła go dostrzec.
- Zatańczymy?
Stał za jej plecami wyraźnie zadowolony, kiedy prawie podskoczyła na krześle.
- Jesteś nieznośny.
- Wiem. – Uśmiechnął się szelmowsko i pociągnął ją za rękę.
Nie dane im było jednak zatańczyć, bo przed nimi wyrósł mur w postaci Harry’ego i Rona.
- Czego chcesz od Hermiony? – Zapytał rudzielec.
Wiedziała, że nie mogli tego dłużej ukrywać. Harry i Ron bez problemu rozpoznali Malfoy’a i teraz nie dadzą za wygraną, jeśli nie dowiedzą się prawdy. Im więcej tłumaczyła, tym większe robiły się oczy chłopaków. Oczywiście słowem nie wspomniała o tym, że są razem. Chyba. W końcu żadne z nich tego nie powiedziało, ale czuli na pewno coś więcej do siebie.
- Jak możesz się z nim przyjaźnić? – Naskoczył na nią Ron, a w Draco chyba coś wstąpiło, bo sekundę później znowu czuła jego usta na swoich.
Każdy czekał, aż Malfoy dostanie po twarzy, a Hermiona zamiast tego wtuliła się w niego i uśmiechnęła. Tego już dla Rona było za wiele. Uznał, że ich zdradziła i jej tego nie wybaczy. Harry lepiej to przyjął, ale też nie wyglądał na przekonanego.

(kilka lat później)
Tańczyła na własnym weselu z Harrym, ale czujnie obserwowała męża. Hermiona Jane Malfoy. Jak to dziwnie brzmi. Z Ronem nie miała kontaktu od czasu tej pamiętnej imprezy. Było jej przykro, ale nie mogła wiele zdziałać. Ignorował jej listy, aż w końcu się poddała.
Teraz chciała, żeby piosenka się skończyła, a ona znowu będzie mogła być blisko Draco. Wreszcie życzenie się spełniło.
- To dla ciebie. – Wyszeptał jej mąż do ucha. – Kocham cię.
Z głośników popłynęła tak dobrze znana jej piosenka. Poprowadził ją w rytmie salsy. W rytmie, w którym teraz biły ich serca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz