Rozdział 4.



Hermiona z ponurą miną wpatrywała się w krajobraz za szybą. Ze wszystkich sił starała się ignorować swojego faceta. Przez ten cały czas bała się mu powiedzieć, że to koniec. W dodatku Draco przestał się do niej odzywać od czasu ich ostatniego spotkania. Nie wiedziała, co jest tego przyczyną. Pewnie o niej już zapomniał albo się znudził jej towarzystwem. A mówił, że się zmienił. Akurat. Przecież to Malfoy. Czego się po nim spodziewałaś? Była zła na siebie, że tak łatwo dała się nabrać, ale z drugiej strony… Uwielbiała te chwile. Jedyną odskocznię od tych wszystkich złych dni.
- Kochanie, o czym myślisz? – Zapytał ją nagle Ron tym swoim głupim tonem. Nienawidziła tego. Szybko przywołała na usta uśmiech.
- Nie mogę się doczekać powrotu do szkoły.
Nagle drzwi do przedziału się otworzyły i stanął w nich nie kto inny jak Draco Malfoy. Serce Hermiony podskoczyło z radości i uśmiechnęła się w jego stronę. Niemal natychmiast zrugała się w myślach za to. Przecież nie odzywał się do niej tyle czasu, a ona cieszy się jak głupia na jego widok.
- Mogę wiedzieć, co ty tu robisz? – Ron spojrzał na niego szyderczo. – Chcesz autograf? Nie ma mowy.
- Stuknięty jesteś, Weasley? Przyszedłem do twojej dziewczyny.
- Po moim trupie.
- Boisz się, bo wiesz, że jestem od ciebie lepszy. – Zakpił blondyn, bez strachu patrząc mu w oczy.
- Ty Fretko. Jesteś tylko zwykłym śmierciożercą. Jak śmiesz w ogóle się do mnie odzywać?
- Dosyć. – Głos zabrała Hermiona i wszystkie oczy zwróciły się w jej kierunku. – Ron, uspokój się. Nie warto.
- Jesteś moją dziewczyną.
- No i?
- Mam obowiązek cię bronić.
Szkoda, że nie bronisz przed samym sobą, pomyślała dziewczyna, a głośno powiedziała:
- Malfoy, jaką masz do mnie sprawę?
- Zabieram cię na randkę. Zgadzasz się?
- Nic z tego. – Ukrywała uśmiech, ale on musiał się domyślić, że tak naprawdę cieszy się z jego obecności.
- To teraz na poważnie. McGonagall wzywa nas do siebie.
- Co to znaczy nas? – Obruszył się Ron.
- Prefektów Naczelnych, rudzielcu.
- Idę z wami. – Zadecydował Wiewiór.
- Ron, daj spokój.
- Nie puszczę cię z nim samej.
- Myslisz, że sobie z nim nie poradzę? Dawałam sobie radę z gorszymi osobnikami.
Pocałowała szybko powietrze obok jego policzka i szybko wyszła z przedziału. Wciąż nie mogła zrozumieć jak to możliwe, że sława potrafi tak bardzo zniszczyć człowieka. Harry i Ginny całymi dniami tylko pozują do zdjęć i mówią, jacy to nie są szczęśliwi, a tymczasem obydwoje mają kochanków na boku. Harry umawia się z Romildą Vane. Tą samą, która usiłowała mu podać eliksir miłosny. Ginny z kolei sypia z Seamusem Finniganem. Skąd to wiedziała? Ginny jej powiedziała o tym prosto z mostu, a Harry’ego przyłapała na gorącym uczynku. I to ma być kochająca się para?
Ron ciągle opowiada do prasy ilu to śmierciożerców zgładził. Ma chłopak wyobraźnię.
- Dlaczego milczysz? – Zapytał blondyn.
- Wybacz. Zamyśliłam się.
- Ten twój chłopak to idiota. Czemu do nie zostawisz?
- Dlaczego się do mnie nie odzywałeś? – Zapytała nagle.
- Nie wiedziałem, że ci na tym zależy.
Nie odzywali się przez całą drogę.
- Witaj, Hermiono. Dziękuję ci, Draco, że ją przyprowadziłeś. – Powiedziała obecna dyrektorka Hogwartu, kiedy tylko otworzyły się drzwi do jej przedziału. Nie było tam nikogo.
- O co chodzi, pani profesor? – Spytała dziewczyna.
- Sprawy organizacyjne. Usiądźcie. To nam chwilę zajmie. Kawy? Herbaty?
- Nie, dziękuję.
- A ja poproszę kawę. – Wtrącił blondyn.
- Praca Prefektów Naczelnych wiąże się z większą odpowiedzialnością niż zwykłych Prefektów. – Zaczęła McGonagall, kiedy na stoliku pojawiła się kawa i ciasto. – Musicie też wiedzieć, że ma to też swoje zalety. Od czego by tu zacząć.
- Od zalet, pani profesor.
Minerwa uśmiechnęła się do Malfoy’a. Polubiła jego nową osobowość. Pewnie dlatego zdecydowała się uczynić go drugim Prefektem Naczelnym.
- Otrzymacie swoje własne dormitorium, w którym każde z was będzie miało osobną sypialnię, ale łazienkę niestety macie wspólną. – Tu przerwała, myśląc, że pojawią się z ich strony jakieś protesty, ale nic na to nie wskazywało. Wobec tego kontynuowała. – Dostępu do dormitorium będzie oczywiście strzegło hasło. Możecie je sami wybrać lub mogę wam coś zaproponować, ale to później. Teraz czas na wasze obowiązki. Musicie codziennie o dwudziestej patrolować korytarze. Macie prawo do karania za nieposłuszeństwo odejmując punkty lub dając szlabany. Jednak zwykłym Prefektom możecie odejmować tylko punkty. Dzisiaj już patrolowanie wam odpuszczę. Zrobią to Prefekci każdego z domów. I tak muszą odprowadzić uczniów pierwszych klas do dormitoriów. Ale to wy musicie dostarczyć pierwszaków łódkami, ponieważ Hagrid jest jeszcze na urlopie. Chciał się upewnić, że jego bratu w górach nic nie grozi i zabawił tam trochę dłużej.
- Czy to już wszystko?
- Myślę, że tak. Możecie już iść.
Dziewczyna nie była wcale zadowolona z tego, że znowu musi wracać do przyjaciół i Rona. Czuła, że za bardzo się od nich różni.
- Ja rozumiem, że powrót do szkoły to nic fajnego, ale mogłabyś się chociaż raz uśmiechnąć. – Powiedział Draco, żeby przerwać tą ciszę.
- Jasne.
- To co z tą randką?
Zamurowało ją.
- Jaką randką?
- Przecież widzę, że nie chcesz do nich wracać. Proponuję ci więc czas spędzony w towarzystwie moim i moich przyjaciół.
- No nie wiem. – Może gdyby byli sami, to by się zgodziła. Nie wiedziała, jak tamci ją przyjmą. Przecież była Gryfonką.
- Nie zjedzą cię. Jemu powiesz, że spotkanie się przeciągnęło.
Nie czekając na jej decyzję, pociągnął ją za rękę w kierunku wagonu Ślizgonów. Nie miała wyjścia. Był za silny, żeby się mogła wyrwać. Może nie będzie tak źle.
- Przyprowadziłem towarzystwo. – Wepchnął ją do środka, po czym sam wszedł i zamknął drzwi.
- Cześć, Granger. – Przywitał ją z entuzjazmem Blaise..
- Yhym, cześć. Nagle jej wzrok padł na dziewczynę siedzącą obok Zabiniego. Miała na sobie szaty Gryffindoru. Skądś ją znała.
- Nie poznajesz mnie? – Uśmiechnęła się do niej.
Ten głos.
- Katie Bell. – Uściskała ją. – Co ty tu robisz?
- A ty? Nie powinnaś być teraz z przyjaciółmi?
- Tak jakoś wyszło.
Czas płynął, a jej humor był coraz lepszy. Odpowiadało jej nowe towarzystwo, chociaż najczęściej i tak zwracała uwagę na Malfoy’a. Często łapała z nim kontakt wzrokowy i szybko patrzyła w inne miejsce. Przypomniała jej się scena sprzeczki sprzed godziny, może dwóch jego i Rona. On wyglądał jak mężczyzna, a Ronald jak rozkapryszone dziecko. Brakowało jej jeszcze, żeby zaczął tupać nogą.
- Ile już tu jestem?
- No już chwilę.
- Muszę wracać. Ron mnie zabije.
- Odprowadzę cię. W razie czego obronię cię. – Wypiął dumnie klatę, wywołując śmiech Katie i Diabła.
- Tylko się nie daj zabić, Smoku. Z kim będę się upijał? – Zabini zrobił smutną minę.
- Mnie nie można się tak łatwo pozbyć. Byle wiewiórka mnie nie pokona.
Śmiali się i żartowali przez cały czas, kiedy nagle ona zatrzymała się.
- Może lepiej będzie, jeśli pójdę tam sama.
- Jesteś pewna?
- Nie chcę, żebyś tam szła. – Powiedział to tak miękko. Bał się o nią?
- Ja też nie.
- Nie idź.
- On mnie zabije.
- Obronię cię.
- Dam sobie radę.
- Nie mogę patrzeć, jak ten dupek cię krzywdzi.
To nie był Malfoy. On nigdy by czegoś takiego nie powiedział. To, co mówił, było lekarstwem na jej dolegliwości. Martwił się o nią, a przecież ich rozejm wcale tak długo nie trwał. Nie może mu aż tak zależeć po tak krótkim czasie. Wiedziała, że to nie jest zwykła znajomość, że rodzi się przyjaźń, ale w życiu nie spodziewała się takiej wylewności po tym osobniku. Przecież był zawsze niedostępny.
Przytuliła go i lekko pocałowała policzek.
- Do zobaczenia później.
Patrzyła, jak odchodzi. Odwrócił się raz i jej pomachał. Kiedy zniknął, znowu ogarnęło ją przygnębienie. Powolnym krokiem szła, nieuchronnie zbliżając się do miejsca, do którego nie miała najmniejszej ochoty wracać.
- Wybaczcie, że tak długo. Spotkanie się przedłużyło.
- Lepiej już się przebierz. Zaraz będziemy w Hogwarcie. – Rzuciła ruda.
Szatynka pośpiesznie włożyła na ubrania szaty szkolne i dopiero wtedy poczuła, że wraca do miejsca, które było jej zawsze bliskie. Jak drugi dom. Dotarło do niej, że bardzo tęskniła za atmosferą zamku. Wyglądał niesamowicie.
- Granger, do mnie. – Usłyszała McGonagall, kiedy tylko wysiadła z pociągu.
- Wiem. Obowiązki.
Znowu czuła się, jak w pierwszej klasie. Nie wiedziała, że będzie jej jeszcze kiedykolwiek dane płynąć tymi łódkami. Ważna chwila dla jej podopiecznych. Teraz ona dbała o to, żeby żadne z nich się nie utopiło. Marzyła już o tym, żeby znaleźć się już w zamku. Ciekawe, jakie dzisiaj będzie sklepienie w Wielkiej Sali? Z obłoczkami, czy może usiane gwiazdami?
- Proszę pani, czy tam jest strasznie?
Uśmiechnęła się do pierwszoroczniaka, który zadał jej to pytanie. Dzieciak był przerażony.
- Nie mów do mnie pani. Jestem Hermiona i tak jak ty jestem uczennicą w tym zamku. A Hogwart to najpiękniejsze i najlepsze miejsce na ziemi. Wcale nie jest straszny. Sam się przekonasz.
Po kilku słowach wstępu zasiedli do suto zastawionego stołu. Było na nim chyba wszystko, co tylko można było sobie zażyczyć. Ron oczywiście obżerał się tym, co pierwsze wpadło mu w ręce. Jakby od miesięcy nie widział jedzenia.
Harry i Ginny karmili siebie nawzajem zawartością swoich talerzy. Patrzyli na siebie, jakby świata poza sobą nie widzieli.
Tylko Hermiona dłubała widelczykiem w cieście dyniowym, od czasu do czasu wsuwając sobie małe porcje do ust. Ukradkiem szukała blondyna, ale on siedział tyłem do niej, więc mogła tylko podziwiać jego plecy. Poczuła ukłucie zazdrości, kiedy zobaczyła, że obok niego siedzi Astoria Greengrass. Wdzięczyła się do niego i uwodziła. Niestety nie mogła widzieć, jak na to reaguje Draco.
Była już zmęczona dniem pełnym wrażeń. Marzyła o gorącej kąpieli i wygodnym łóżku.
- Hermiono, gdzie ty idziesz? – Spytał ją Ron, kiedy ta ruszyła w innym kierunku niż oni. Przecież nasza wieża jest tam.
- Ale ja mam swój własny pokój. Dobranoc.
Dała się pocałować Ronowi na pożegnanie. Nawet się nie skrzywiła, kiedy poczuła na ustach jego język. Chciała tylko spać.
Stanęła pod drzwiami do pokoju Prefektów Naczelnych i wtedy do niej dotarło, że nie zna hasła. Nie ustalili go w końcu z McGonagall i teraz pewnie nigdy nie dostanie się do łóżka. Mogłaby przenocować u Ginny, ale tam też nie znała hasła, a oni już pewnie są w łóżkach, albo w trakcie przygotowań.
- Królicze łapki. – Usłyszała szept koło ucha.
- Co?
- Takie jest hasło. – Draco uśmiechnął się do niej.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
Weszli razem do środka. Rzucili tylko okiem na salon i po szybkim „dobranoc” ruszyli w stronę swoich sypialni.
Dziewczyna rzuciła się na łóżko i zamknęła oczy. Pomyślała, że może lepiej zanim zaśnie w czystej pościeli, wypadałoby doprowadzić się do porządku. Z niechęcią podążyła w stronę łazienki. Ogromna wanna sprawiła, że pomysł spania wydał jej się głupi. Szybko odkręciła wodę i nalała do niej olejek o zapachu pomarańczy.
Stała już w samej bieliźnie, kiedy otworzyły się drugie drzwi i wszedł Malfoy. Krzyknęła i zakryła się ręcznikiem.
- Nie mogłeś zapukać? – Warknęła.
- Spokojnie. Przecież widziałem cię już w stroju kąpielowym. Nie masz się czego wstydzić.
- Mógłbyś wyjść?
- Po co? Wanna jest duża. Zmieścimy się oboje.
- Bardzo zabawne. Wynocha! – Rzuciła w niego drugim ręcznikiem.
- Ok, ok. Nawet pożartować nie można. Co za kobieta.
Rozkoszowała się kąpielą, kiedy rozległo się pukanie.
- Teraz moja kolej. – Wołał zza drzwi.
- Chwila! – Krzyknęła i rzuciła się w kierunku ręczników. Dopiero, kiedy założyła koszulkę nocną, pozwoliła mu wejść.
- U la la… Granger. Dziękuję, że to ty mieszkasz w sypialni, obok, ale uważaj. Mogę cię kiedyś odwiedzić.
- Chciałbyś.
Uciekła do sypialni, zanim zdążył powiedzieć coś jeszcze, żeby ją zawstydzić.
W końcu mogła się położyć, ale sen nie przychodził. Stale myślała o Malfoy’u. Ktoś mu musiał poważnie mózg uszkodzić. Wiele się po nim mogła spodziewać, ale nie tej troski w pociągu, nie takich wyznań. Niepokoiło ją to, że ona sama się zaczęła do niego przywiązywać. To pewnie przez to, że Harry i Ginny ją olewali, a ona właśnie teraz potrzebowała przyjaciela. Potrzebowała kogoś, kto pomoże jej przetrwać ten rok szkolny, który prawdopodobnie będzie niesamowicie trudny. Po prostu potrzebowała oparcia i właśnie u Malfoy’a to miała.
To będzie dziwny rok. Z tą myślą zasnęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz