Rozdział 10.



- Ekhem.
Spłoszeni zaczęli się rozglądać w poszukiwaniu źródła dźwięku. Hermionie serce zaczęło bić szybciej, a umysł wydawał się być mniej stępiony. Jeśli to był Wiktor? Co sobie o niej pomyślał? Jednak zauważyła kogoś innego w drzwiach i odetchnęła z ulgą.
- Puka się. – Warknął Draco, próbując wygramolić się spod leżącej jeszcze na nim dziewczyny. W końcu udało im się obydwojgu wstać.
- Pukałem, ale byliście zbyt zajęci sobą. – Zaśmiał się Blaise i puścił oko do Miony. Ta niemal natychmiast się zaczerwieniła.
- To ja już lepiej pójdę. – Powiedziała i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę drzwi.
- Zaczekaj. Pomogę ci.
Zabini objął ją w tali i powoli poprowadził ją do jej sypialni.
- Kto by pomyślał, że taka grzeczna Gryfonka potrafi się tak upić. – Naśmiewał się z niej.
- Wyjdź. – Powiedziała, starając się przybrać groźny wyraz twarzy, ale go tylko rozbawiła. Zarzucił ją sobie na ramię przeszedł z nią przez całe pomieszczenie i rzucił ją lekko na łózko. Protestowała, ale na nic się to zdało.
- Dobranoc, Miona.
- Cześć. – Powiedziała obrażonym tonem i zamknęła oczy. Słyszała tylko, że stawia coś jeszcze na stoliku i lekkie trzaśnięcie drzwiami. Zasnęła.
Obudziła się rano z potwornym kacem. Jęknęła, otworzyła oczy. Promienie słońca padały prosto na jej twarz. Schowała się pod pościelą i przysięgała sobie, że już nigdy tyle nie wypije. Do tego nie podobało jej się to, do czego prawie doszło pod wpływem alkoholu. To, że Wiktor ją okłamuje, to nie powód, żeby rzucać się w ramiona innego. Czuła się podle.
Rozległo się pukanie i zanim zdążyła zawołać, do środka wszedł Malfoy.
- Jak się czujesz?
- Nigdy więcej. – Jęknęła i usłyszała śmiech. Zerknęła z irytacją na gościa.
- Jakbyś wypiła zawartość fiolki, którą zostawił ci Blaise, poczułabyś się lepiej.
Usiadła szybko na łóżku i od razu tego pożałowała. Podał jej fiolkę, a ona duszkiem wypiła eliksir. Czuła, że objawy kaca znikają, a ona jest wypoczęta jak nigdy.
- Co to?
- Najmądrzejsza uczennica Hogwartu nie wie, co to jest eliksir na kaca. – Pokręcił głową, udając szczere zdziwienie.
- Nigdy wcześniej go nie potrzebowałam.
- Gotowa na rozmowę z Krumem?
Pokręciła przecząco głową. Nadal do niej nie docierało, że ją okłamał. Myślała, że jest szczery i naprawdę ją kocha. Teraz się bała, co usłyszy.
- A tak właściwie, to zapomniałem ci powiedzieć, że bosko wyglądasz. – Zaśmiał się, a ona oblała się rumieńcem. Domyślała się, że każdy włos pewnie sterczy w inną stronę, do tego pozostałości wczorajszego makijażu.
- Ale jesteś zabawny. – Popatrzyła na niego ponuro.
- Wcale nie. Wyglądasz, jakbyś miała za sobą ciężką noc. – Mrugnął porozumiewawczo i znowu się roześmiał. Jego śmiech stłumiła poduszka, która wylądowała prosto na jego twarzy.
- Jesteś dzisiaj bardzo wesoły. Mogę wiedzieć, co jest tego przyczyną?
- Męskie sprawy. Nieważne. Idź się lepiej ogarnij, zanim wpadnie tu Krum i posądzi mnie o coś, czego nie zrobiłem.
To zdanie jej przypomniało sytuację z poprzedniego wieczoru. Czuła, że robi jej się gorąco. Szybko wymknęła się do łazienki, zanim on to zauważył. Nie wiedziała, co ma teraz zrobić. On o tym nie wspominał, ale jej było głupio. Miała chłopaka. Fakt faktem, że ją okłamuje, ale nie poznała jeszcze jego wersji wydarzeń. Nie powinna z tego powodu od razu lecieć na Malfoy ’a. Z drugiej jednak strony, nikt na nią jeszcze tak nie podziałał, jak ten blondyn, który teraz czeka na nią w jej pokoju. Nawet Wiktor jej tak nie pociągał.
STOP, Hermiono! O czym ty myślisz?
Gorący prysznic pozwolił jej na chwilę zapomnienia. Strugi spływającej wody odbierały od niej niepokojące myśli i pozwoliły jej się odprężyć. Przypomniała jej się bajka z jej dzieciństwa, którą oglądała z zapałem i nie ominęła żadnego odcinka. To była bajka o pięciu czarodziejkach, która każda władała innym żywiołem. Gdyby ona należała do grona tych czarownic, jej żywiołem z pewnością byłaby woda.
Wysuszyła ciało ręcznikiem, ale do włosów już zastosowała zaklęcie. Draco pewnie już się niecierpliwił. Pośpiesznie nałożyła jeszcze tusz i rozczesała kasztanowe włosy.
Zaklęła. Właśnie do niej dotarło, że nie wzięła z szafy żadnych ubrań i teraz będzie musiała paradować przed Ślizgonem w ręczniku. Miała zdecydowanie za dużo na głowie i zapominała o najprostszych czynnościach.
- Ojj, Granger. Czy Wiktor wie, w jakim stroju paradujesz przede mną? – Patrzył na nią, a ona odwróciła wzrok.
- Zapomniałam ubrań.
- Pewnie specjalnie.
- Chciałbyś. Mógłbyś mnie przepuścić?
Stał jej na drodze do garderoby.
- No nie wiem. Tak mi się o wiele bardziej podobasz.
Podszedł bliżej, a jej serce zabiło szybciej. Starała się nie stracić nad sobą kontroli. W każdej chwili mógł się tu pojawić Wiktor, przypominała sobie. Chyba to jeszcze ją powstrzymywało przed zrobieniem głupoty. Ominęła go i zamknęła drzwi do garderoby. Oparła się o nie i starała się uspokoić oddech. Dlaczego ten chłopak tak na nią działał?
Szybko ubrała się w ulubione dżinsowe rurki, białą bokserkę i czarny sweterek.
- Gdybym cię przedtem nie widział w ręczniku, pomyślałbym, że to jest najładniejsze zjawisko, jakie kiedykolwiek widziałem. – Powiedział to specjalnie i z satysfakcją obserwował rumieniec na jej policzkach. Nie miał pojęcia, dlaczego tak się zachowuje.
- Maloy, dosyć.
- Wybacz, rozpędziłem się.
Drzwi do pokoju się otworzyły i do środka wszedł Wiktor z czerwoną różą w ręce.
- Hej, kochanie. – Wręczył jej kwiatka.
- Musimy porozmawiać. – Powiedziała, uchylając się od pocałunku. Po raz kolejny ją zastanowiło, z jaką łatwością to robi.
- O czym?
- Okłamałeś mnie. – Rzuciła, patrząc mu ze złością w oczy.
- Nie rozumiem.
- Podobno misja odnalezienia Graupa nie istnieje. Hagrid zostawił brata w górach i już wraca do zamku. Możesz mi to wytłumaczyć?!
- To ja już sobie pójdę. – Malfoy uciekł. Doszło go jeszcze słowo „tchórz”, które wyszło z ust dziewczyny.
- Skarbie, to nie tak.
Uciekła, kiedy próbował ją złapać za rękę.
- A jak?
- Chciałem znowu cię zobaczyć.
- Mogłeś po prostu przyjechać.
- Wiem.
- I kłamiesz.
- Skąd wiesz?
- Unikasz mojego wzroku. To powiesz mi, czy mam zawołać McGonagall?
- Skarbie, nie mogę. To jest tajna misja. Jeśli ci powiem, będziesz w niebezpieczeństwie. Muszę cię chronić.
- Chronić?! Ja sama potrafię się chronić. Z tego co wiem, to ja pomagałam w odnalezieniu Horkruksów. To ja walczyłam i nie pozwoliłam się zabić. To ja byłam torturowana w rezydencji Malfoy’ów i przeżyłam. Kiedy walczyliśmy, ty nie ruszyłeś tyłka, żeby nam pomóc. A teraz mówisz mi, że chcesz mnie chronić!
- Kochanie, uspokój się.
- Jak mam się uspokoić, kiedy mój własny facet mnie okłamuje?!
- Hermiona.
- Co?
- Wyjdź za mnie.
Zamurowało ją. W głowie miała kompletną pustkę. Z otwartymi ustami patrzyła, jak klęka przed nią i wyciąga pierścionek.
- Wyjdź za mnie. – Powtórzył.
- Ale ja…
Tysiące myśli huczało jej w głowie.
- Nie wiem, co powiedzieć. – Dokończyła powoli.
- Powiedz tak. Obiecuję, że się tobą zaopiekuję.
Zgodzić się?

*-*-*

Wstał z potwornym bólem głowy i ruszył w poszukiwaniu magicznego eliksiru, po którym poczuje się lepiej. W myślach miał cały czas scenę Hermiony pochylającej się nad nim. Było tak blisko, ale Diabeł ma jak zawsze cudowne poczucie chwili i wszedł do pokoju. Z jednej strony był na niego zły, ale z drugiej chyba nie chciał wykorzystać pijanej dziewczyny. Musiała być pewna, że tego chce. Wbrew powszechnym opiniom Draco Malfoy nie wykorzystywał dziewczyn po alkoholu. Ostatnio w ogóle ich unikał. Zerwał całkiem kontakt z Astorią. Nie wiedział, dlaczego żadna go nie pociągała. Żadna? No tak. Granger miała niesamowitą siłę przyciągania, ale miała jedną wadę. Miała chłopaka. Chłopaka- dupka.
Wypił eliksir i umysł mu się bardziej rozjaśniał. Zastanawiał się, o co chodziło Krumowi. Widział, jak znika na całe godziny w Zakazanym Lesie i wraca w złym nastroju. Jednak nigdy nie odważył się go śledzić. Chciał myśleć, że naprawdę zgubili olbrzyma. Zgubić olbrzyma. Jak to śmiesznie brzmi.
- Mogę?
- Blaise? Wejdź. Jeśli musisz. – Dorzucił.
- Oj już się nie wściekaj. Skąd miałem wiedzieć, że ty z Granger…
- Nieważne. Co się stało?
- Chciałem zobaczyć, jak się trzymasz.
- Staram się o tym nie myśleć.
Każda myśl o matce sprawiała mu ból psychiczny. Nie spał całą noc i o niej myślał. Zastanawiał się, kto mógł być jej mordercą. Miał kilku podejrzanych, ale to było za mało. Musiał się wyrwać do swojego domu i obejrzeć wszystko dokładnie. Nie ma zbrodni doskonałej. Aurorzy nie wiedzieli, czego szukać. Albo nie chcieli. W końcu po co szukać mordercy? Przecież Narcyza była żoną Śmierciożercy.
W zamyśleniu potarł ramię, na którym miał się znaleźć Mroczny Znak, ale dzięki interwencji matki się nie pojawił. Po raz pierwszy odważyła się przeciwstawić mężowi i Czarnemu Panu. Jej argument, że będzie ciężko go ukryć w Hogwarcie, podziałał na Voldemorta. Dostała od niego pochwałę za trzeźwe myślenie, ale Lucjusz nie był taki zadowolony. Potem w domu długo było słychać krzyki torturowanej kobiety przez własnego męża.
- Masz jakieś podejrzenia?
- Mam kilku Śmierciożerców na myśli, ale żaden mi do tego nie pasuje. Jedyny, który nienawidził mojej rodziny siedzi w jednej celi z moim ojcem.
- Astoria o ciebie pytała. – Zabini zmienił temat.
- Czego ona chce?
- Pewnie otrzeć twoje łzy. – Mrugnął porozumiewawczo do przyjaciela. W odpowiedzi na twarzy blondyna pojawił się grymas.
- Ona się nigdy nie odczepi.
- Nigdy ci to nie przeszkadzało. To przez Granger, zgadłem?
- Zamknij się.
- Niezła z niej laska. I chyba na ciebie leci.
- Serio? – Poczuł się lepiej, wiedząc, że nie jest jej obojętny.
- Żebyś ty wiedział, jaka była na mnie wściekła, kiedy zaprowadziłem ją do jej pokoju. – Koloryzował, kiedy opowiadał jego „kłótnię” z Hermioną. Chciał zobaczyć, jak Draco na to zareaguje. – Zakochałeś się. – Powiedział nagle.
- Nieprawda.
- Prawda. Przecież widzę, jak na nią patrzysz. No i to wczoraj.
- Powiedziałem ci chyba, żebyś się zamknął.
- A to dopiero. Naszego Smoka trafiła strzała Kupidyna. – Zarechotał Zabini.
- Uważaj, bo oberwiesz.
- Już się tak nie broń i pogadaj z nią.
- Oszalałeś? – To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. – Przecież ona ma chłopaka.
- Kruma? Daj spokój. Przecież jesteś od niego lepszy.
- Nie chcę niszczyć jej życia.
- A jeśli on to zrobi?
- Nie rozumiem.
- Wiesz, że misja znalezienia olbrzyma to fikcja?
- No Hermiona mi coś wspominała. Ale skąd ty to wiesz? Myślałem, że nikt o tym nie wie.
- Mam swoje źródła.
- Ale co mi do tego? Przecież to ich życie.
- Musimy jej pomóc.
- Nie rozumiem.
- Krum obraca jedną panienkę za drugą, a Granger jest naiwna i tego nie widzi.
- I ja mam jej o tym powiedzieć? Oszalałeś. Dopiero co udało jej się uwolnić od Weasley’a. Nie może się dowiedzieć, że znowu trafiła z ramiona dupka.
- Nie. Wtedy pomyśli, że chcesz zniszczyć ich związek.
- Dobra, stop. Po co mi to wszystko mówisz? Przecież to jest jej życie. Ja muszę dorwać mordercę mojej matki.
- A jeśli on ma z tym coś wspólnego?
- Żartujesz? Ten kretyn w życiu by nikogo nie zabił, a już na pewno nie moją matkę. Przecież była od niego tysiąc razy lepsza w czarach.
- Fakt. Tak mi to przyszło do głowy.
- Ty lepiej już nie myśl.
Po wyjściu przyjaciela, Draco postanowił sprawdzić, co z Granger. Miał ochotę iść dzisiaj z nią na lekcje i przy okazji pogadać o ich zadaniu. Muszą się dowiedzieć, o co tu naprawdę chodzi.
Obudził ją. Patrzył z fascynacją na jej wygląd. Przez krótką chwilę w jego głowie pojawiła się wizja dziewczyny z jego łóżku. Rano by wyglądała podobnie, ale z innych powodów. Aż się uśmiechnął.
Nie zdążył zareagować, kiedy Miona zaatakowała Kruma. Myślała, że załatwi to z większą finezją. Myślał, że pobawią się w jakiś detektywów czy coś w tym stylu. Nie miał ochoty tego słuchać, a poza tym ona mu na pewno powie, o co chodziło.
Zaśmiał się, kiedy usłyszał, że nazwała go tchórzem. Był pewien, że bez niego sobie poradzi. Z pewnością ma kilka asów w rękawie. Jak to dziewczyna. Płeć piękna zawsze ma jakieś sztuczki.
Pech chciał, że natknął się prosto na Astorię. Czy do tej dziewczyny nigdy nie dotrze, że on jej już nie chce? To pewnie kara za to, że uciekł przed konfrontacją z Wiktorem.
- Dracusiu mój kochany. Jak się czujesz? Tak strasznie mi przykro. – Mówiła tak szybko, że Draco czekał z nadzieją, aż braknie jej tchu i padnie przed nim.
- Wszystko w porządku. Śpieszę się.
- A gdzie idziesz?
- Nieważne.
- Pójdę z tobą. Ktoś musi ci pomóc pogodzić się z tym wszystkim. Pewnie jest ci ciężko.
- Dam sobie radę.
- Nie mogę pozwolić na to, żebyś się zadręczał.
- Nie masz żadnych planów?
- Wagary. Z tobą. – Spojrzała znacząco, a on poczuł coś nieprzyjemnego w żołądku.
- Ja idę na lekcje.
Nie dała za wygraną i pociągnęła go za rękaw do jakiegoś schowka na miotły.
- Nic z tego nie będzie. Zrozum, że już mnie ni kręcisz.
Zostawił ją samą. Czuł się trochę winny, ale musiał to skończyć.
Nagle przed nim zmaterializowała się sowa z listem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz