I tak o to po przerwie jestem. Jedna poprawka za mną. Jeszcze jedna i zachowam status studentki.
Rozdział krótki, ale wydaje mi się, że zawiera dość dużo treści. Następny będzie dłuższy. Obiecuję!
WYNIKI ANKIETY:
na 5 => 9 głosów
na 4-4,5 => 5 głosów
Nie ma ich za wiele, ale i tak jesteście kochani. Takich dobrych ocen już dawno nie miałam. Dziękuję ❤
A teraz zapraszam do czytania i komentowania.
Kolejny rozdział = 5 komentarzy.
Dacie radę :)
Do dzieła
__________________________________________________
Długo
zastanawiała się, w co się ubrać. Harry był tylko przyjacielem i nie chciała,
żeby sobie pomyślał, że może łączyć ich coś więcej. A tak będzie, jeśli wystąpi
przed nim w jakiejś sukience. Przez chwilę myślała o klasycznej czarnej, ale odrzuciła ten
pomysł, zanim otworzyła drzwi szafy. Ostatecznie zdecydowała się na dżinsowe
rurki i niebieska koszulę z koronkowymi rękawami. Całość dopełniła szpilkami,
chociaż nie miała zwyczaju chodzić w szpilkach po domu. Jedyną biżuterią były
kolczyki, które dostała na urodziny.
Przed
dwudziestą była gotowa. Przy robieniu kolacji pomogła sobie magią. Chciała
dobrze wypaść, zupełnie nie wiedziała, dlaczego. To nie randka, tylko zwykłe
spotkanie z kumplem. Miała nadzieję, że Harry doradzi jej coś w sprawie
rodziców. Tęskniła za nimi, a myśl, że oni są niedaleko i jej nie pamiętają, raczej
nie przynosiła ukojenia.
Pojawił
się punktualnie w dżinsach i czarnej koszuli. Oczywiście nie zapomniał o
butelce jej ulubionego wina.
-
Wchodź, rozgość się, a ja przyniosę kieliszki.
Zaprowadziła
go do jadalni. To był pierwszy raz, kiedy z niej skorzystała. W swoim domu
nawet nie zatroszczyła się o to, żeby ją mieć. Po prostu przerobiła zbędne
pomieszczenie na miejsce pracy.
-
Hermiono, co to za okazja? - Zapytał, kiedy już wróciła.
-
Nie ma okazji.
-
Nigdy nie jedliśmy razem takiej prawdziwej kolacji. Mam to potraktować jako
randkę?
-
Harry!
-
Spokojnie, tylko żartowałem.
-
Muszę z tobą porozmawiać.
-
Czy coś się stało?
-
Tak. Ale o tym może później. Powiedz mi, co u ciebie.
-
Nic nowego. Ciągle szukam kandydatki na żonę, ale zaczyna mnie to przerażać.
Mam wrażenie, że każda chce być ze mną, bo jestem Wybrańcem.
-
A coś poza sferami miłosnymi? Jak misje?
Starała
się utrzymać normalną rozmowę. Nie mogła się zebrać do powiedzenia prawdy o
rodzicach. Dzięki temu dowiedziała się, że jedna jego misja zakończyła się
totalnym fiaskiem. Gość zdążył zwiać, zanim oni się tam wybrali. Gdziekolwiek
było to "tam". Kolejna za to skończyła się złapaniem dwóch
śmierciożerców, którzy próbowali wskrzesić Voldemorta.
-
A kim jest ten facet?
-
To Hubert. Pracujemy razem.
Co
miała mu powiedzieć? Że się ze sobą przespali, ale to tylko jednorazowa
przygoda? Że on jej się podoba?
-
I nic poza tym was nie łączy?
-
Znamy się jakieś dwa dni.
-
No tak.
Widziała,
że on też jej chce o czymś powiedzieć, ale z niewiadomych powodów się
powstrzymuje. Oby to nie było kolejne wyznanie miłosne. Chciała, żeby
zrozumiał.
-
To opowiedz mi teraz, co cię martwi. Jestem w końcu twoim przyjacielem. - Nie
potrafił zbytnio ukryć tej nutki goryczy, która utkwiła w słowie
"przyjaciel". Chociaż to lepiej brzmiało od natarczywych wyznań.
-
Widziałam swoich rodziców.
-
No co ty!
-
Są tutaj. Tak blisko.
-
To teraz ich odczaruj.
-
Ale jak? To bardzo złożone zaklęcie. Potrzebuję pomocy.
-
Jak to pomocy?
-
Słyszałeś o magii łącznej?
-
O czym?
-
Jest sposób, żeby połączyć kilka mocy w jedną i rzucić zaklęcie. Do rzucenia
tego potrzeba mi jeszcze dwóch osób. Pomożesz?
-
No jasne. Wiesz, że zawsze ci pomogę.
-
No to potrzeba jeszcze jednej osoby.
-
A ten cały Hubert?
-
Jest mugolem. To masz jakiś pomysł?
-
Zabini?
No
tak. Jak mogła o nim zapomnieć. Tylko, czy będzie chciał przyjechać. Mógłby
nawet wziąć swoją towarzyszkę.
-
Zaraz do niego napiszę.
Wiadomość
zwrotna przyszła niemal natychmiast. Blaise pojawił się w jej kominku.
-
Ulala. Hermiona, co to za schadzki?
-
Znasz zaklęcie łączenia?
-
Merging animarum? *
-
Dokładnie.
-
Do czego ci takie zaklęcie. Coś się stało?
-
Potrzebuję waszej pomocy, żeby przywrócić pamięć rodzicom.
-
Znalazłaś ich?
-
Tak. Hubert ma ich tu sprowadzić jutro. Co ty na to? Pomożesz?
-
No jasne. Kim jest Hubert?
-
Pomaga mi w misji.
-
A dobry w łóżku?
-
Jak jesteś taki zainteresowany, to sprawdź.
-
Wolę dziewczyny. To jak? Dobry czy nie?
-
Idź już.
-
Ooo. Widzę, kiedy ktoś nie chce odpowiadać na pytania. Ale tego się po tobie
nie spodziewałem. Szybko.
Nie
wiedziała, czy ma ochotę się roześmiać, przywalić Zabiniemu czy wywalić go z
domu. Chyba wyczuł sytuację, bo zwiał, zanim ona zdążyła zrobić cokolwiek.
-
To może ja już pójdę. Będę jutro. - Pocałował ją w policzek i teleportował się
za progiem. Zapomniał, że miał przekazać Hermionie kilka wiadomości. Nieważne.
Jutro będzie mógł to zrobić. Tylko, czy on serio chce to zrobić. Jeśli powie,
straci ją na zawsze.
Młoda
kobieta została sama. Z jednej strony nie mogła się doczekać jutra, z drugiej
się tego bała. Jak zareagują rodzice, kiedy dowiedzą się, że użyła na nich
zaklęcia. Obiecała im, że nigdy tego nie zrobi.
Nagle
zapragnęła, żeby ktoś był przy niej, żeby ją przytulił i jakoś pocieszył.
Samotność ją dobijała. Po raz kolejny została sama w tak ważnym dla niej
momencie. Walczyła ze sobą, żeby nie zadzwonić do Huberta. Zaufała mu, choć
znali się tak krótko. Tylko nie chciała jeszcze bardziej komplikować ich
relacji. Przecież on sam jeszcze dzisiaj zdecydował, że są tylko partnerami.
Nie protestowała. Nadal czuła wyrzuty sumienia po tym, co się między nimi
stało.
Tylko
dlaczego ona teraz tak bardzo potrzebowała czyjejś bliskości?
Ściągnęła
szpilki i rzuciła je w kąt. Zdecydowanie potrzebowała relaksującej kąpieli,
skoro nie było nikogo, kto by ją przytulił. W łazience odkręciła kran z ciepłą
wodą i patrzyła, jak wanna stopniowo się napełnia. Dolała trochę swojego
ulubionego olejku pomarańczowego. Zapach rozszedł się po całym pomieszczeniu.
Szybko wyskoczyła z ciuchów i weszła do wanny. Powoli myła włosy i ciało.
Nigdzie się nie śpieszyła. Potem jeszcze leżała, czekając, aż woda zrobi się
zimna. Dopiero wtedy wyszła i owinęła się ciepłym, zielonym ręcznikiem.
Rozległ
się dzwonek do drzwi. Spojrzała na zegar. Była dwudziesta trzecia. Ciekawe kto
przyszedł o tak późnej porze. Nawet nie myślała, żeby się ubrać. Otworzyła.
-
Przepraszam, że tak późno. Wiem, że masz gościa, ale musiałem sprawdzić, czy
wszystko ok. - Dopiero wtedy na nią spojrzał i jeśli miał jeszcze coś do
dodania, to słowa za nic nie chciały się z niego wydobyć.
-
Wejdziesz? Nie chcę być sama.
Gdy
tylko przekroczył próg, obydwoje poczuli, że to nie jest najlepszy pomysł. Nie
myśleli. Ona spragniona miłości, on zauroczony jej widokiem. Pocałował ją. Nie
przeszkadzała mu woda, która skapywała z jej włosów na jego palce.
-
Nawet nie wiesz, jaki jestem o ciebie zazdrosny.
Kopnął
nogą w drzwi, które posłusznie się zamknęły. Wziął ją
na ręce, sprawiając, że ręcznik opadł na podłogę. Zostawili go tam i wylądowali
w jej sypialni. Patrzył na nią z pożądaniem, kiedy usilnie próbowała pozbyć się
jego kurtki i butów. Całował ją, gdy ściągała z niego koszulkę. Muskał jej
szyję ustami, gdy dobierała się do rozporka jego spodni. Dość szybko i tym
razem na trzeźwo odnaleźli drogę do rozkoszy.
*-*-*
Draco
zamówił kolejny kieliszek Ognistej. Tak fajnie paliła w gardło. Jego ból powoli
zdawał się odpływać. Do tej pory nie wiedział, jak to jest kogoś kochać. Nie
znał uczucia utraty ukochanej. Wiedział, że z Potterem nie ma szans. Był
Wybrańcem. Szczęśliwym chłopcem, który właśnie próbował odebrać mu miłość życia.
Czuł zazdrość i gniew, kiedy widział, jak swobodnie rozmawiają. Ona by nawet na
niego, Draco Malfoy'a, nie spojrzała. Wiedział, które wspomnienia o nim miała.
Tak bardzo chciałby oddać jej wspomnienia z tych pamiętnych wakacji, z czasów
przyjaźni i tego pocałunku.
Teleportował
się, zanim pomyślał. Było przed dwudziestą trzecią. Przynajmniej się dowie, czy
on z nią sypia. Chciał wiedzieć, czy Potter go zdradzi. Właśnie tak! Zdradzi!
Bo on wiedział, jakie uczucia kryją się w sercu tego arystokraty.
Zauważył
go, zanim tamten doszedł do drzwi. Co ten kretyn robi tu o tej porze? Otworzyła
mu. Była tylko w samym ręczniku. Draco przez moment wyobraził sobie, że
przechodzi przez próg, zamyka drzwi i podczas namiętnego pocałunku pozbywa się
zbędnych rzeczy i doprowadza dziewczynę na skraj obłędu. Widocznie tamten
myślał o tym samym. Blondyn liczył na to, że Granger go uderzy, zacznie
krzyczeć (a wtedy on mógłby przybiec jej na ratunek), zamknie przed nim drzwi.
Cokolwiek. A ona tymczasem całowała jego. Zdążył zauważyć, że nie było w tych
pocałunkach takiego żaru, który pokazała, całując dawnego wroga. Mimo to czuł,
że jest na przegranej pozycji. Ona nigdy nie wymieni takiego chłoptasia na
wroga. A nawiasem mówiąc, to on był chyba dla niej za stary. Ciekawe, ile miał
lat. Trzydzieści? Z pewnością był sporo starszy. Oj, Granger, co ty ze mną
robisz, pomyślał. Jego serce krwawiło. Jak miał teraz się pozbierać. Cały czas
żywił nadzieję, że się spotkają, że na nowo się w sobie zakochają, że będą
razem. Tymczasem ona znalazła sobie innego.
A
czego ty się niby spodziewałeś? Pięć lat cię nie było!
Nie
było go taki szmat czasu, a ona miała prawo się z kimś związać. Poza tym była
przekonana, że Draco to jej najgorszy wróg i był śmierciożerca. Rozgoryczony
teleportował się przed bramy najbliższego hotelu dla mugoli. Wiedział, że tam
go nie znają. W czarodziejskich z pewnością nie dadzą mu pokoju. Prześpi się,
a rano wróci. Potem znajdzie pracę i mieszkanie i postara się o niej
zapomnieć.
Zamknął
się w pokoju i rzucił na łóżko. Niezbyt wygodne, ale na jedną noc w sam raz.
Wróciły do niego stare wspomnienia: Hermiona zdziwiona jego obecnością na
wyspie, niekończące się rozmowy, próba ratowania jej przed Weasley'em, pocieszanie
go po śmierci Narcyzy, namiętny pocałunek, kiedy zrozumiał, że musi go dorwać.
Może to i lepiej, że ona ma innego. Przynajmniej nie będą się na niej odgrywać
inni. Nie wiedział, ilu śmierciożerców jest jeszcze na wolności, a wielu z nich
chciało go ukarać za tchórzostwo. A on tylko dbał o matkę. Narcyza by nie
przeżyła, jakby jemu coś się stało.
Tak.
W ten sposób ona będzie bezpieczna. Wolał przyglądać jej się tylko z daleka,
wiedząc, że jest szczęśliwa niż widząc ją cierpiącą. Nigdy nikomu nie pozwoli
jej skrzywdzić. Będzie takim aniołem stróżem, tajemniczym opiekunem. Jeśli
ktokolwiek spróbuje ją zranić, będzie miał z nim do czynienia.
On
już odpuścił. I tak jej nie zdobędzie.
______________________
* zaklęcie wymyślone przeze mnie.
______________________
* zaklęcie wymyślone przeze mnie.
Super rozdział :) Mam nadzieję że szybko uzbiera się te 5 komentarzy, abym mógł czytać dalej Twoją historię:) Powodzenia z poprawkami
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój blog, niestety dopiero dzisiaj go znalazłam. Spędziłam prawie cały dzień na czytanie wszystkich rozdziałów i miniaturek :D Oby tak dalej mam nadzieję, że Draco i Hermiona wrócą do siebie. Gorąco polecam tego bloga. Tak Trzymaj 11/10 :)
OdpowiedzUsuńKocham takiego Zabiniego! :D Bardzo spodobał mi się Twój blog i dopiero dziś nadrobiłam wszystko. Ale absolutnie nie żałuję. Ja chcę dramione! ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dobijesz do 5 komentarzy i następny rozdział pojawi się szybciutko.
Pozdrawiam i powodzenia!
Super! Podasz mi linka do pierwszej części całego opowiadania? Bo zaczelam od drugiej a bardzo bym chciała zapoznać się z pierwszą :>
OdpowiedzUsuń~Pani Black
Zarówno linki do rozdziałów pierwszej, jak i drugiej części znajduje się w zakładce "Spis treści" pod zdjęciem nagłówka. Ale podaje linka http://love-greatest-magic-dramione.blogspot.com/p/czesc-pierwsza.html
UsuńAaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!! Gdzie ja byłam, jak był rozdział :(
OdpowiedzUsuńSuper kochana!
No ja liczę na wielki powrót tej pary :( !!!! <3
Twój Zabini jest całkiem spoko ;) :D KIEDY NOWYYYY? Proszę niech bęzie dłuższy!!!!!! :*
nowy pojawi się prawdopodobnie pojutrze (czwartek), bo jutro jeszcze jedna poprawka. A ja i tak zamiast się uczyć to siedzę na internetach :x
UsuńŚwietny jest ten rozdział :)
OdpowiedzUsuń