Obiecałam koniec czerwca.
Taaaaa-Daaam !
Miłego czytania :)
__________________________________________
Obudziła
się jeszcze przed budzikiem i podśpiewując rozpoczęła poranną toaletę. Dzisiaj
miał się pojawić Zabini z towarzyszką. Nie mogła się doczekać. Bardzo tęskniła
za przyjacielem i chociaż często się sprzeczali, to jednak zawsze wiedział, jak
poprawić jej humor. Była ciekawa, co powie na temat Harry'ego i jego
wyznaniach. Jednak nadal zastanawiała się czy powiedzieć Lisie. Znając ją,
zacznie zaraz namawiać do tego, żeby Hermiona się zgodziła. W końcu Potter był
Wybrańcem, pokonał Voldemorta i teraz robił wszystko, żeby dorwać jego
sługusów. Hermiona miała nawet czasami wrażenie, że jej przyjaciółka jest
zazdrosna o jej stosunki z Harrym.
Tradycyjnie
na przygotowaniach straciła tyle czasu, że nie miała kiedy zjeść śniadania.
Zrobiła sobie szybko jakieś kanapki do pracy, kawę i teleportowała się przed
budynek Ministerstwa Magii.
Czas
zleciał jej na pisaniu raportów i rozmowach ze znajomymi. Oczywiście tematem
numer jeden był koniec odsiadki Malfoy'a. Kobieta próbowała zrozumieć, co
takiego niezwykłego jest w tym, że ktoś opuszcza Azkaban. Prawdopodobnie
chodziło o to, że to był jeden z niewielu więźniów, którzy po tylu latach nie
wpadli w chorobę psychiczną. A przynajmniej tak mówili. Ona go jednak nie
zobaczy, bo tak się jakimś chyba szczęśliwym trafem złożyło, że wtedy ma wyjazd do
Bułgarii. Przez jedną krótką chwilę w jej głowie rozbrzmiała myśl, że może
jednak czas mu wybaczyć dawne urazy, ale Hermiona szybko ją stłumiła. Tu nie
chodziło o parę wyzwisk, tylko o lata upokorzeń.
Pomyślała
o Harrym. Po raz chyba setny tego dnia. Co by było, gdyby się zgodziła na ten
związek? Przynajmniej miałaby do kogo wracać po ciężkim dniu pracy, do kogoś,
kto zawsze ją wysłucha i pomoże. Jedyne, co jej się nie podobało, to bliskie
relacje Pottera z rodziną Weasley'ów. Owszem, nie bywał już u nich tak często
jak kiedyś, ale nie zerwał z nimi kontaktów. Za to sama Hermiona nie mogłaby znieść
ani chwili w towarzystwie Rona czy Ginny. No i jeden ważniejszy powód: czy jest
w stanie udawać miłość? Miała wrażenie, że nigdy nikogo nie pokocha. Zdarzało
się, że ktoś jej się podobał, ale nic poza tym. Żadnych fajerwerków, motyli w
brzuchu. Niczego. Po prostu jej się podobał.
Od
razu po powrocie kobieta zabrała się za gotowanie. To była jedna z tych
czynności, które uwielbiała robić bez pomocy magii. Zaklęć używała wtedy, gdy
trzeba było sprzątać. Chciała powitać przyjaciela najlepiej jak umiała. Długo
się nim nie nacieszy, bo za kilka dni czekał ją wyjazd. Nie mogła się już
doczekać. Przynajmniej uniknie kolejnej imprezy urodzinowej. Nie żeby nie
lubiła swoich urodzin, ale póki co nie chciała widzieć ani Harry'ego ani
nikogo.
Rozległo
się pukanie do drzwi wejściowych. Z uśmiechem na twarzy Hermiona poszła je
otworzyć.
-
Blaise. - Rzuciła mu się na szyję i dała mu całusa w policzek. Dopiero teraz do
niej dotarło, jak bardzo za nim tęskniła. Był chyba jedną z najbardziej
pozytywnych osób w jej życiu. Jedyne, co mu w nim nie odpowiadało, to jego
stosunek do kobiet. Często mu powtarzała, żeby przestał się bawić w jednorazowe
przygody, ale do niego to chyba nie docierało.
-
Hermiona, dusisz mnie. - Zaśmiał się. - Witasz się ze mną, jakbym był kimś
wyjątkowym. - Puścił jej oczko.
- I
jeszcze ci źle. A gdzie twój gość?
-
Dotrze dopiero za kilka dni. Mam nadzieję, że nie będzie ci to jakoś
przeszkadzać.
-
Nie, skąd. Tylko wiesz. Za jakieś sześć dni wyjeżdżam na jakiś czas. Nie
rozwalcie mi domu przez ten czas.
- Jak
to wyjeżdżasz?
- No
wiesz. Mój szef wymyślił, że czas najwyższy na misję.
- Ale
to twoje urodziny.
-
Wiem.
Blaise
był zawiedziony. Jego wspaniały plan właśnie uległ samozniszczeniu przez
Ministra Magii. Udawał, że chodzi o urodziny dziewczyny, ale w rzeczywistości
myślał o czymś innym. Może uda jej się wyrobić jakoś szybciej.
- A
na ile tam jedziesz?
-
Miesiąc, może dwa. Zobaczymy, na ile będą mnie potrzebować.
Usiedli
do stołu.
-
Wow. Świetnie gotujesz. Już dawno nie jadłem niczego tak dobrego.
-
Dziękuję. To co tam u ciebie?
- Nic
ciekawego. Praca i praca.
- A
co teraz robisz?
-
Bawię się w wykrywanie śmierciożerców na świecie.
Zapadła
cisza.
-
Hermiona, a jak sprawy sercowe? Gdzie twój ukochany? - Uśmiechnął się do niej.
-
Brak. Przecież mnie znasz. Póki co muszę się skupić na pracy.
- No
nie przesadzaj. Praca pracą, ale żyć też trzeba.
-
Możliwe. Ale jakoś nikt nie przypadł mi do gustu.
- No
tak. Zapomniałem, że z ciebie taka romantyczka. Czekasz na księcia z bajki.
-
Właściwie to Harry zaproponował mi związek. I ja chyba się zgodzę.
-
Przecież ty go nie kochasz.
- Ale
jest moim przyjacielem i mnie kocha, no i jest Wybrańcem. Może mieć każdą, a
interesuje się mną.
- A
gdybym ja był twoim przyjacielem, to byś się zgodziła być ze mną?
-
Przecież jesteś moim przyjacielem.
-
Więc się zgódź. Bądź moją dziewczyną.
-
Nie.
-
Dlaczego?
- Bo
ty lubisz tylko historie na jedną noc.
- Ale
te panienki wiedzą, w co się pakują. Jeśli nadal się zgadzają, to co w tym
złego?
- A
jeśli miłość nie istnieje? Jeśli będę do końca życia samotna, bo wymarzyłam
sobie coś, co nie ma racji bytu?
-
Uwierz mi, że istnieje.
- A
skąd możesz to wiedzieć?
- Bo
widziałem dwie zakochane w sobie osoby bez pamięci, chociaż bały się związku.
Zupełnie nie wiem, dlaczego. Już z daleka było widać, że się kochają.
- I
co się z nimi stało?
- Po
prostu się rozeszli i od lat się nie widzieli.
Hermiona
nie mogła wiedzieć, że Blaise mówi o niej i Malfoy'u. Nie pamiętała za wiele z
tego okresu. Wiedziała tylko, że on w jej obronie zabił śmierciożercę. A może
sobie tak wmawiała? Równie dobrze może to być zabójstwo za matkę.
- To
smutne.
- Ale
poważnie się zrobiło.
- Jak
nigdy.
- To
póki jesteśmy poważni, to mam pytanie.
-
Śmiało.
-
Nadal masz te sny dotyczące porwania?
-
Niezbyt często ale się pojawiają. Zwłaszcza jeden. Uciekam, ale on i tak mnie
dopada. Na koniec mówi, że będę źródłem czyjegoś cierpienia. Ten sen chyba musi
coś znaczyć.
(te
sześć dni później)
Hermiona
szybko pakowała rzeczy. Nie chciała się spóźnić na odprawę. Miała się dostać na
mugolskie lotnisko, gdzie miał na nią czekać samolot. A przynajmniej tak jej
się wydawało.
-
Dobra, to ja lecę.
-
Jasne.
- Nie
rozwalcie mi domu.
- Tak
jest, szefowo!
Roześmiali
się. Wymienili szybki uścisk i już była w limuzynie od ministerstwa. Nawet nie
zauważyła, kiedy była już na miejscu.
*-*-*
Od
godziny wpatrywał się w drzwi do swojej celi. Nie mógł się już doczekać, aż
wyjdzie na wolność. Za chwilę mieli się pojawić aurorzy. Już niedługo miał być
wolny i znowu zobaczyć światło dnia. Nie będzie musiał czuć smutku, który
wywoływali u niego dementorzy. I w końcu zobaczy się ze starym przyjacielem.
Potem będzie mógł na chwilę zamieszkać u jego przyjaciółki.
Drzwi
się w końcu otworzyły. Draco nie wiedział, czy to przypadkiem nie sen. Może
zwariował?
- Pan
Draco Malfoy, skazany na pięć lat pozbawienia wolności i umieszczony na czas
odbycia kary w Azkabanie, od dzisiaj jest wolnym człowiekiem.
- Po
co te formalności. Możemy już iść?
Teleportowali
się do ministerstwa, gdzie odebrał swoją różdżkę. Chciał jeszcze zdążyć na
jedną rzecz.
*-*-*
Spodziewała
się samolotu, a przed nią stało coś w rodzaju domu na kółkach, podczepionego
do... No właśnie. Tam nic nie było. No cóż. Widocznie albo ten domek sam latał,
albo to było coś w stylu testrali.
Weszła
do środka i przez chwilę nie mogła zamknąć ust ze zdziwienia. Wewnątrz była
olbrzymia kanapa, na której można było albo siedzieć, albo spać. Obok stos
książek, pergaminu, piór i stolik z parującym dzbankiem kawy, herbaty i gorącej
czekolady. Hermiona zdecydowała się na herbatę. Na zewnątrz było dość chłodno.
W końcu był dziewiętnasty września, czas jesieni i jej urodziny, o których
chyba tylko Blaise pamiętał. Spojrzała na piękną bransoletkę na swoim
nadgarstku. Była ze srebra, a gdzieniegdzie połyskiwały szmaragdy. Zabini
musiał dać za nią fortunę.
Położyła
się z książką w ręce i odpłynęła w lekturze.
*-*-*
Po
kolejnej godzinie otrzymał w końcu swoją różdżkę. Ciekawe, czy jeszcze pamięta,
jak się nią posługiwać. Znowu mógł być czarodziejem. Zadowolony wyszedł,
ignorując natarczywe spojrzenia. Co ich tak dziwiło? Ach, tak. Był normalny.
Inaczej by pewnie go tam trzymali aż do śmierci.
-
Draco, stary druhu.
Wymienił
przyjacielski uścisk z Diabłem.
-
Dobrze cię widzieć.
- W
końcu wolny?
-
Możemy zaszaleć.
-
Owszem, ale póki co trzeba cię wykąpać i w coś przebrać. Trzymaj się mnie.
Teleportowali
się prosto przed drzwi do czyjegoś mieszkania.
- To
tu mieszka twoja przyjaciółka?
-
Tak. Śmiało, wchodź.
- No
nie wiem.
- Nie
martw się, nie ma jej. Musiała pilnie wyjechać.
- A
kiedy wróci?
-
Nawet się nie dowie, że tu byłeś. Wie, o tym, że nie będę tu mieszkał sam. -
Dodał, widząc niepewność przyjaciela.
-
Dzięki, stary.
- Nie
ma sprawy. A teraz idź pod prysznic. I zrób coś z tymi włosami i brodą.
Wyglądasz strasznie.
-
Dzięki za szczerość.
-
Zawsze do usług. - Ukłonił się teatralnie. - Łazienka jest tam. - Wskazał
palcem.
Draco
Malfoy poszedł się wykąpać. Był wolny. W końcu wolny. A jutro zamierzał
zobaczyć Granger. Z daleka.
*-*-*
Nawet
nie zauważyła, kiedy dotarła na miejsce. Oznajmiło jej lekkie uderzenie kołami.
Gdy tylko pojazd się zatrzymał, wyskoczyła z niego i rozejrzała się po okolicy.
Była przed niewielkim domkiem. Miała w nim mieszkać sama. Całkiem sama. Nagle
poczuła, że chciałaby, żeby teraz ktoś przy niej był. Zrozumiała, jak daleko
jest od domu i przyjaciół. Poczuła się zagubiona jak mała dziewczynka i
samotna. Tak bardzo samotna. W swoje dwudzieste czwarte urodziny.
Weszła
do środka i kilkoma ruchami nadgarstka z różdżką w ręce sprawiła, że kufry się
same wypakowały, a rzeczy ładnie się ułożyły na pustych półkach.
Do
okna zapukała sowa z paczuszką. Otworzyła najpierw list.
Kochana
Hermiono,
Mam
nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Liczę na to, że tymczasowe miejsce
zamieszkania Ci się podoba. Wiem, gdzie mieszkasz od twojej przyjaciółki.
Chociaż muszę przyznać, że musiałem się trochę naprosić.
Bardzo
za Tobą tęsknię. Rozumiem, czemu nie odzywałaś się do tej pory. Rozumiem i
bardzo mi przykro. Nie chciałem tak na Ciebie naciskać. Proszę, wybacz mi i
zapomnij o tym wszystkim. Chciałbym, żebyś nadal była moją wspaniałą
przyjaciółką.
Jeśli
nie mogę mieć Twojej miłości, zadowolę się przyjaźnią. Nie odsuwaj się ode
mnie.
Chciałbym
też złożyć Ci życzenia z okazji urodzin. Nie jestem w tym najlepszy, ale życzę
Ci, abyś któregoś dnia spotkała tę jedną, szczególną osobę, którą pokochasz
całym sercem z wzajemnością. Nic więcej nie muszę Ci życzyć. Resztę już masz.
Wszystkiego
najlepszego.
Kochający
Cię,
Harry.
Patrzyła
na ten list zupełnie osłupiała i dopiero po chwili zorientowała się, że paczka
jest dalej zapakowana. Otworzyła ją i zobaczyła w środku kolczyki, które tak
bardzo jej się podobały. Pewnie Lisa mu powiedziała, bo tylko ona o tym
wiedziała. Pewnie ucieszyłaby się z tego prezentu, gdyby nie ten list. Sprawa
Harry'ego nie dawała jej spokoju. Nie chciała ranić przyjaciela. Może jednak
powinna się zgodzić? Przynajmniej byłby szczęśliwy. A ona? Może z czasem
mogłaby go nawet pokochać.
Nalała
sobie swojego ulubionego wina.
-
Wszystkiego najlepszego, Hermiono. - Powiedziała do siebie i wypiła łyk.
Fajniutki rozdział bardzo lekko mi się go czytało. Jestem ciekawa jak zareaguje Hermiona jak spotka Draco. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńWspaniały! Świetnie piszesz kochana! Z taką lekkością! Naprawdę! Jestem pełna podziwu;* Kiedy następny? Z przyjemnością dalej będę śledzić twoją twórczość:*
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie, jeśli masz czas i ochotę; ) Dopiero zaczynam i każda opinia, nawet krytyczna bardzo mi się przyda;)
mudblood-princess.blogspot.com